Pewien ojciec trójki dzieci wywołał burzę w internecie. Opublikował zdjęcia ze spaceru w towarzystwie swojej 3-letniej córki. Nie byłoby w tym nic kontrowersyjnego gdyby nie fakt, że prowadził dziewczynkę... na smyczy. Jego czyn wywolał lawinę komentarzy.Opublikował on zdjęcie ze spaceru razem ze swoją 3-letnią córką. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że dziecko było prowadzone przez niego na smyczy. W sieci zawrzało. Można było spotkać się z opiniami potępiającymi czyn ojca, a z drugiej strony biorącymi go w obronę.
Jak sam Clint Edward tłumaczył swoje zachowanie? Możemy dowiedzieć się z opisu jego spaceru zamieszczonego pod zdjęciem. Oto co napisał:
"Byliśmy na targowisku. Nie było wstydu. Zaczepiłem moje dziecko na smycz. Jest dzikim dzieckiem, a dzięki temu trzyma się z daleka od jezdni, nie włoży rąk w maszynę do robienia lodów oraz utrzymuje moją psychikę w dobrym stanie. Prawdziwym przekleństwem przy posiadaniu dzikiego dziecka jest to, że jesteś przeklęty jeśli je masz i również przeklęty jeśli go nie masz. Jeśli nie uczepię Aspen na smyczy podczas wizyty w parkach rozrywki, zoo, zatłoczonym centrum handlowym, czy na targowisku, stanie się zaginionym dzieckiem z ogłoszeń na facebooku. Może zostać dzieckiem wspinającym się na klatkę tygrysów. Naprawdę nie jestem w stanie powstrzymać ją od ciągłego ruchu. Jej ciekawskość jest niesamowita, a swoją szybkością przebija niejednego olimpijczyka."
"Oczywiście, spotykam się z nieprzychylnym spojrzeniem innych osób. Posypią się komentarze typu "jestem idealnym rodzicem, a ty jesteś do kitu". Ale moja odpowiedź brzmi: "Zapewniam temu dziecku bezpieczeństwo, jednocześnie zachowując zdrowie psychiczne, a to w 100 proc. jest tego warte." Prawda jest taka, że w końcu się uspokoi. Kiedyś wszystko zrozumie, bo wszystkie dzieci z czasem rozumieją. Ale dopóki tak się nie stanie, zrobię co w mojej mocy, aby uchronić ją przed niebezpieczeństwem, nawet jeśli to oznacza trzymanie na smyczy."
Widok oprowadzanych zwierząt na smyczy nikogo nie dziwi. Dzięki temu dbamy o bezpieczeństwo naszych pupili, a często także o bezpieczeństwo innych osób. Czy uczepianie dziecka na smyczy, używając podobnej argumentacji, można zrozumieć i zaakceptować? Traktować tą sytuację poważnie czy z przymróżeniem oka? Zgadzacie się z argumentacją Clinta Edwarda?
Zabierz głos w tej sprawie! ⬇
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz