30-letni mężczyzna zdecydował się na samookaleczenie, ponieważ - jak mówi - wychowawczyni w więzieniu „znęcała się nad nim psychicznie”. - Postanowiłem, że będzie miała mnie na sumieniu - mówi w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim".
Połamał pięć żyletek
Skazany (m.in. za wyłudzenia rozbójnicze) połamał pięć żyletek i połknął je, następnie trzy kolejne połknął w całości. Po zdarzeniu trafił do Szpitalnego Oddziału Ratunkowego we Włodawie, lecz w momencie, gdy dowiedział się, że właśnie rozpoczęła się jego przerwa w odbywaniu kary, zrezygnował z leczenia. Wrócił do rodzinnych Puław.
Operacji nie będzie
Jednak to nie koniec kłopotów więźnia. Nazajutrz obudził się z silnym bólem w klatce piersiowej. Ponownie trafił do szpitala, tym razem w Puławach. Tu jednak operacji nie przeprowadzono. Dlaczego? - Na zdjęciu rentgenowskim widać było jedynie metaliczne cienie, tak naprawdę nie wiemy, gdzie dokładnie. Wymacanie ich może spowodować perforację, dlatego operacja byłaby ryzykiem, którego w mojej opinii nie powinniśmy obecnie ponosić. Liczę na to, że pacjent te żyletki po prostu wydali, pozbywając się ich bez medycznej ingerencji - tłumaczy, rozmawiając z "Dziennikiem Wschodnim" ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej Jarosław Furtak.Przerażony mężczyzna zadzwonił do redakcji "DW", a po interwencji dziennikarzy lekarze zdecydowali zatrzymać 30-latka na oddziale. Zaproponowano mu także konsultację psychiatryczną, ale odmówił. Jednocześnie przyznaje, że "żałuje, że zdecydował się na samookaleczenie".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz