Wydawało się, że w dzisiejszym świecie do takich przerażających błędów już nie dochodzi. A jednak. Opinia publiczna w Niemczech zbulwersowana jest przypadkiem mężczyzny, który omyłkowo został uznany za osobę umysłowo chorą i umieszczony w szpitalu psychiatrycznym, w którym spędził blisko cztery dekady. Lekarze i urzędnicy poprzez swoje nierozważne decyzje zniszczyli mu życie.
Jego piekło zaczęło się, gdy miał 18 lat. U nastolatka występował szereg objawów, które rzeczywiście mogły niepokoić. Pochodzący z Nadrednii Północnej-Westfalii młodzieniec został wówczas uznany za osobę, która może zagrażać bezpieczeństwu swojemu oraz otoczenia. Decyzja była jednoznaczna - zamknąć chłopaka w szpitalu psychiatrycznym.Po dwudziestu latach pobytu w klinice dla psychicznie chorych okazało się, że mężczyzna, którego personaliów nie ujawniono, przebywa tam bezzasadnie. Przeprowadzone badania wykazały wówczas, że cierpi on na zespół Tourette'a - zaburzenie neurologiczne, które rzeczywiście może znacząco uprzykrzać życie pacjentom, ale w żadnym razie nie stanowi kryterium, na podstawie którego można by kierować chorego na przymusowe leczenie psychiatryczne.
Po odkryciu fatalnej pomyłki pacjent z niemieckiego szpitala otrzymał odszkodowanie. Nie odzyskał jednak wolności. Dwadzieścia lat spędzonych za drzwiami zamkniętymi kliniki pośród ludzi, którzy są rzeczywiście psychicznie chorzy, poczyniło w jego strukturze mentalnej nieodwracalne zmiany, stanowiące cechę dyskwalifikującą go, gdy chodzi o powrót do normalnego życia w społeczeństwie. Lekarze orzekli, że przyzwyczajony do życia wśród szpitalnych murów mężczyzna nie poradziłby sobie w zwykłej rzeczywistości - poinformował serwis "The Local".
Od momentu, kiedy odkryto prawdę, że mężczyzna znalazł się na leczeniu psychiatrycznym niesłusznie, minęło 18 lat. Decyzją specjalistów pozostał w szpitalu. Przeniesiono go jednak do innego skrzydła kliniki. Nie zanosi się na to, by kiedykolwiek dane mu było jeszcze zaznać smaku normalnego życia. Specjaliści, którzy dziś są zatrudnieni w placówce, twierdzą bowiem, że ich podopieczny znajduje się w tej chwili w takim stanie, że na każdym kroku wymaga pomocy sanitariuszy.
"To prawdziwa tragedia" - powiedział cytowany przez magazyn "Focus" doktor Ewald Rahn, który na co dzień ma z nim kontakt. "Powinien dostać zgodę na to, by odejść, ale tak się nie stanie. niewiarygodne.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz