Wcześniej bohater artykułu bez powodzenia ubiegał się o prawo pobytu i zgodnie z przepisami już dwa lata temu powinien opuścić Niemcy. Dowiedział się wówczas o usługach prowadzonych przez kancelarię Irfana C. w Hildesheim i po zapłaceniu bez pokwitowania prawnikowi tysiąca euro szybko otrzymał dokument z filii federalnego urzędu ds. uchodźców w Bremie potwierdzający, że jest uchodźcą.Pikanterii sprawie dodaje fakt, że bohater artykułu przedstawił Irfanowi C. fałszywy syryjski dokument tożsamości, wystawiony na terenie kontrolowanym przez tzw. Państwo Islamskie. Urzędnicy z Bremy się tym nie zainteresowali.
Śledztwo w sprawie korupcji w urzędzie imigracyjnym w Bremie i wystawiania fałszywych zaświadczeń o byciu uchodźcą rozpoczęła już prokuratura. W jego ramach konieczne będzie zweryfikowanie 1176 przypadków przyznania azylu. Postępowanie obejmuje kilkunastu adwokatów, zatrudnionego w urzędzie tłumacza oraz byłą szefową urzędu. „To, co działo się w Bremie, przypomina standardy republiki bananowej”, podkreśla w tekście „Der Spiegel”.
Zgodnie z oficjalnymi danych w samym styczniu i lutym 2015 roku wydano w Niemczech 1,65 mln decyzji w sprawach azylowych. Zaledwie 0,7 proc. z nich zostało zweryfikowanych pod kątem prawidłowości przebiegu całej procedury.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz