W czwartek, 23 czerwca 2016 roku, w Zjednoczonym Królestwie przeprowadzone zostanie referendum, w którym obywatele Wielkiej Brytanii rozstrzygną, czy chcą, by ich kraj pozostał w Unii Europejskiej. Głosowanie to realizacja obietnicy Davida Camerona złożonej podczas jego kampanii wyborczej w 2015 roku.
Ostatnio Brytyjczycy wypowiedzieli się na ten temat w 1975 roku, mówiąc „Yes” przystąpieniu do Unii. Od tego czasu jednak wiele wody upłynęło w Tamizie i na Wyspach uważa się dość powszechnie, że organizacja, której obecnie są członkiem, nie jest już tą, do której przystępowali. Warto przypomnieć, że prawo do udziału w referendum, mają też obywatele Commonwealthu zamieszkali w Wielkiej Brytanii (m.in. Australijczycy i Kanadyjczycy). Wcześniej premier David Cameron stoczył na unijnym forum prawdziwą batalię o nowe, lepsze warunki członkostwa dla swojego kraju, w zdecydowanej części wygraną. W rezultacie zmniejszeniu ulegną zasiłki (ale tylko dla mających dopiero przybyć na Wyspy). Pełne prawa do pomocy socjalnej tej wysokości, co obywatele Zjednoczonego Królestwa „nowi” nabędą dopiero po 5 latach pobytu. Wielka Brytania zachowa swoją walutę, a londyńskie City niezależność od praw unijnych. Czy to zwycięstwo Camerona, powrót do zasady „splendid isolation” zadowoli zwolenników Brexitu?
Za opuszczeniem Unii opowiada się m.in. Partia Niepodległości, która w ostatnich wyborach zdobyła 4 miliony głosów, czterech członków gabinetu Camerona, połowa Partii Konserwatywnej (stanowiącej większość w parlamencie), kilkunastu członków Labour Party, popularny polityk, były już, burmistrz Londynu (prywatnie przyjaciel Camerona), Boris Johnson, a z zagranicznych celebrytów – Donald Trump.
Zwolennicy Brexitu twierdzą, że Unia hamuje rozwój gospodarczy Wielkiej Brytanii, nakładając zbyt wiele ograniczeń na gospodarkę; koszty są zbyt wielkie – „haracz”, sięgający miliardów funtów, jaki Brytania musi wnosić do unijnej kasy, w żaden sposób nie jest równoważony przez dotacje. Chcą też przywrócenia kontroli granic, uważając, że napływ poszukujących pracy jest zbyt wielki, a ostatnio polityka imigracyjna zwiększyła te obawy. Nie podoba im się też dążenie do ściślejszej współpracy – nie chcą Stanów Zjednoczonych Europy. Zwolennicy pozostania to m.in. premier David Cameron i szesnastu członków jego gabinetu, Francja i Niemcy, główni unijni gracze, a także Barack Obama. Podobnie uważa 55% członków Brytyjskiej Izby Handlowej, a banki Goldman Sachs i Citi wykładają na tę kampanię sześciocyfrowe sumy. Obecnie sondaże wskazują praktycznie na remis.