2017/08/07

Groza w Poznaniu! Tak przetrzymywali ciała, leżały ściśnięte jedno na drugim. Nowe fakty

Ciała poupychane jedne na drugich, leżące na podłodze i w magazynie elektryków - w takich warunkach według pracowników szpitala przy ul. Lutyckiej w Poznaniu przechowywani są zmarli w przyszpitalnym prosektorium. Teraz jeden z pielęgniarzy został zwolniony dyscyplinarnie, bo jest podejrzewany o doniesienie o sprawie mediom.


Na początku lipca "Gazeta Wyborcza" opisała szokujące praktyki dotyczące przechowywania ciał zmarłych pacjentów w prosektorium w poznańskim szpitalu przy ulicy Lutyckiej. Jak alarmowali wówczas pracownicy placówki, w trzech pomieszczeniach służących do tego celu jest za mało miejsc w komorach chłodniczych. Bywa, że zwłoki muszą leżeć jedne na drugich. Bywa też, że z braku miejsca trzeba je zwozić do sąsiedniego magazynu elektryków. Zmarli leżą tu wśród kartonów, skrzynek i śmieci - mówili „Wyborczej” zbulwersowani pracownicy, pokazując na dowód zdjęcia.
Po ujawnieniu tych informacji w mediach, władze szpitala wszczęły wewnętrzne śledztwo w sprawie donosu. Wykazało ono, że za opublikowaniem szokujących praktyk placówki ma stać jeden z pielęgniarzy i zarazem działacz Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Na początku sierpnia mężczyzna został zwolniony dyscyplinarnie za "naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych polegających na przekroczeniu dopuszczalnej krytyki pracodawcy poprzez rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji". Zdaniem władz szpitala, pielęgniarz działał świadomie na szkodę placówki.
W obronie zwolnionego pielęgniarza stanęli pozostali działacze OZZPiP. - Po pierwsze: nie ma dowodów, że to właśnie ten pracownik, a nie inny powiadomił o sprawie dziennikarzy. Po drugie: nawet jeśliby to zrobił, działał w interesie społecznym. Problem przechowywania zwłok w szpitalu jest powszechnie znany i dyrekcja była o tym informowana wielokrotnie. Po trzecie: pielęgniarza przed zwolnieniem chroni prawo związkowe. Dyrekcja nie mogła rozwiązać z nim umowy o pracę bez wypowiedzenia - mówi oburzona Teresa Baranowska, szefowa OZZPiP przy Lutyckiej.
Pielęgniarz zapowiada odwołanie do sądu pracy. Możliwe także, że tą sprawą zajmie się Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz