2018/02/23

Smoleńsk - strzały / nie zabijajcie nas! /

Te doniesienie mrożą krew w żyłach. Już dawno wielu zapewniało nas, że prawda o Smoleńsku nas przerazi. Jednak czegoś takie nie mógł przewidzieć nawet największy pesymista. 
Smoleńska zagadka spędza sen z powiek mnóstwu ludzi w naszym kraju. Nie tylko zwykłym obywatelom, ale i politykom – szczególnie związanym z Prawem i Sprawiedliwością.
Najbardziej zaangażowany w śledztwo smoleńskie jest niedawny minister obrony narodowej – Antoni Macierewicz. Spotkało go z tego powodu wiele kpin i oszczerstw ze strony tzw. totalnej opozycji, której – oględnie mówiąc – niezbyt zależy na wyjaśnieniu okoliczności tej katastrofy.
Środowiska lewicowo-liberalne od lat starały się zrobić ze Smoleńska temat dla oszołomów. Filmik nagrany przez jednego z mieszkańców Smoleńska tuż po runięciu samolotu na ziemię, na którym wyraźnie słychać strzały, stał się podstawą do żartów o „sekciarzach smoleńskich”. Czyżby chodziło o podważenie wiarygodności tego materiału?
Wspomniany materiał, na którym słychać strzały na miejscu katastrofy.8 lat temu, gdy do Polski dotarły tragiczne informacje o katastrofie prezydenckiego Tu-154M, media głównego nurtu podawały informacje o liczbie ocalałych. Dopiero później – gdy politycy PO rozesłali SMS-ami oficjalny komunikat o tym, że nikt nie przeżył – te doniesienie ucichły.
Już na kilkadziesiąt minut po katastrofie, korespondent TVP w Smoleńsku, który miał relacjonować obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, podał informacje o 3 osobach, które przeżyły katastrofę. – 3 ocalałe osoby zostały przewiezione karetką, na sygnale, do szpitala– powiedział na antenie Marek Pyza, korespondent TVP. Co ciekawe, te informacje jeszcze w czerwcu ubiegłego roku potwierdzał, ustami swojego rzecznika Rafała Bochenka, polski rząd.
Dziennikarz podtrzymywał swoje słowa w kilku kolejnych łączeniach. Dopiero kilka godzin później – dość nagle – zmienił tę narrację. Ludzie, którzy nie wierzą, że w Smoleńsku doszło do zwykłej katastrofy, zastanawiają się w sieci, co stało się z ocalonymi uczestnikami tej tragedii. Tym bardziej, że w reportażu śledczym Anity Gargas, jeden ze świadków zdarzenia wyznał, że karetki przyjechały na miejsce dosłownie od razu. Szybko też oddaliły się z miejsca zdarzenia. „Nie ma kogo ratować” – miał usłyszeć od służb ratunkowych.
Do dziś nie wiemy, którzy uczestnicy delegacji uszli z życiem (przynajmniej po zderzeniu samolotu z ziemią) i co stało się z nimi po zabraniu przez karetkę. Nie ma wątpliwości, że braku ich ciał na miejscu zdarzenia nie zostałby zauważony przez polskie władze. Do dziś wychodzi na jaw, że wiele rodzin ofiar pochowało obce osoby, a nie swoich bliskich.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz