Dodano: 01.01.2016 [08:12]
„Nie oddajmy Polski gówniarzom” – nawoływał przed wyborami Adam Michnik. A prof. Janusz Czapiński apelował: „Módlmy się, by oni jak najszybciej wyemigrowali, dzięki czemu ochronimy porządek”. Modły nie pomogły i pada „porządek” gwarantujący przywileje postkomunistycznej oligarchii. KOD to operacja, której celem jest anulowanie zwycięstwa „gówniarzy” przez establishment, dowodzony przez ludzi z pokolenia Adama Michnika - pisze Piotr Lisiewicz w najnowszym numerze „Gazety Polskiej”.
Na początek dwa ciągi skojarzeń.
Pierwszy: blog, emigracja, Facebook, filmik, grupy rekonstrukcyjne, hip-hop, historia, Inka, kibice, kombatanci, koncert, Marsz Niepodległości, mem, oprawa stadionowa, portal, Powstanie Warszawskie, raca, rotmistrz Pilecki, stowarzyszenia paramilitarne, teledysk, Twitter, zmywak, Żołnierze Wyklęci.
Drugi: „25 lat wolności”, celebryci, „Gazeta Wyborcza”, gruba kreska, instytucje kultury, korespondenci mediów zagranicznych, Lions Club, Okrągły Stół, oligarchowie, opozycja konstruktywna, polskość to nienormalność, reformatorskie skrzydło PZPR, sądy, sondażownie, telewizje, uniwersytety, uwłaszczenie nomenklatury, WOŚP.
Co mówią nam te dwa ciągi skojarzeń, które uporządkowałem alfabetycznie? Pierwszy to lista symboli, które w ostatnich latach stały się ważne dla „gówniarzy”, oraz narzędzi, za pomocą których decydująco przyczynili się oni nie tylko do politycznej przegranej michnikowszczyzny. Ale i czegoś znacznie ważniejszego: wychowania młodego pokolenia, w którym największą aktywną grupą są ludzie o świadomości patriotycznej. Tego w żadnym z roczników wychowanych w Polsce po 1989 r. nie było. Analogiczna sytuacja istniała wyłącznie w pokoleniu najstarszym, stygmatyzowanym z tego powodu jako „mohery”.
Drugi ciąg to lista symboli i narzędzi używanych przez michnikowszczyznę. To był zestaw, który pozwalał jej rządzić, z niewielkimi potknięciami, przez całe ćwierćwiecze III RP. Co w nim uderza na tle „gówniarzy”? Zdecydowana przewaga potężnych narzędzi nad symbolami dość marnej jakości. Narzędzi odziedziczonych w zdecydowanej większości po czasach komunizmu, zastałych, bogatych, otłuszczonych, używanych przez wielopokoleniowe sitwy.
Dlaczego gówniarze wygrali z michnikowszczyzną?
„Gówniarze” wygrali z michnikowszczyzną walkę o własne pokolenie, gdyż oparli się na nieporównanie mocniejszych symbolach i zbudowali, prawie bez pieniędzy, własne narzędzia oddziaływania na nie.
To była miażdżąca wygrana. Aż 64 proc. młodych głosowało przeciwko establishmentowi, wybierając PiS oraz partie Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego. PO i Nowoczesna wspólnie dostały tylko 22 proc. głosów.
Michnikowszczyzna używała swoich narzędzi – choćby w kampanii Bronisława Komorowskiego czy PO, kierowanej przez Ewę Kopacz – w sposób niemal identyczny co dziesięciolecie wcześniej. I okazało się, że to, co działało wtedy, dziś już jest kompletnie archaiczne, przynajmniej gdy chodzi o oddziaływanie na najmłodszych.
Paradoksalnie trafnie opisał to tydzień temu w „Newsweeku” publicysta z drugiej strony barykady Cezary Michalski, stwierdzając, iż „III RP przegrywa wojnę pokoleń”:
„Jarosław Kaczyński jest jak skorpion”
Ale michnikowszczyzna uznała, że jej symbole i narzędzia okazały się wprawdzie zbyt słabe do wygrania wyborów, jednak mogą okazać się wystarczająco silne, by – po odmłodzeniu własnej politycznej fasady – obalić nową władzę. Jej główny frontman Tomasz Lis ogłosił ten plan na Twitterze: „JK jest jak skorpion, chce szoku i bezradności ofiary. Śmiertelnie się boi, gdy ta nie okaże się bezradna. Zero histerii. Mądre szachy”.
Przy okazji protestów KOD michnikowszczyzna uruchomiła niemal wszystkie wymienione wyżej narzędzia, by stworzyć wrażenie, że protesty są masowe i cała Polska oraz Europa przerażone są rządami PiS.
Telewizje zostały użyte do przesadnego ukazania skali protestów. Dziesiątki razy opozycja przeciwko rządom PO–PSL wyprowadzała na ulice tłumy znacznie większe od uczestników manifestacji KOD. Liczniejsze były Marsze Niepodległości, manifestacje związkowców, w obronie Telewizji Trwam czy marsze PiS z 13 grudnia. Ale widzowie TVP, TVN czy Polsatu przez lata nie widzieli ani jednej relacji z tych demonstracji, pokazującej prawdziwie ich skalę. Dlatego mogli uwierzyć, że protesty KOD to coś niezwykłego.
Celebryci na manifestacjach pojawili się tłumnie, co miało wywołać np. w widzach seriali wrażenie, że dzieje się coś ważnego, skoro „nawet ten” się pojawił. Uniwersyteckie wydziały prawa użyte zostały do ataków na rząd i prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Instytucje kultury – do rozpętania burzy wokół wrocławskiego teatru. Polscy korespondenci mediów zagranicznych, szczególnie z krajów czerpiących korzyści z postkolonialnego statusu Polski – do szkalowania polskiego rządu na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec. Sondażownie – do przedstawienia „badań”, zgodnie z którymi wygrywa Nowoczesna. Nie PO, bo odmłodzenie wizerunku uznano za konieczne.
Skalę determinacji tamtej strony pokazuje fakt, że sondażowni użyto „po bandzie”, nie zważając na to, że zniszczy to ich wiarygodność. Sondażownia IBRIS, której prezesem jest Marcin Duma, były działacz SLD w czasach afery Rywina, opublikowała 18 grudnia sondaż, w którym drastycznie spada zaufanie do prezydenta Andrzeja Dudy i obecnie wynosi ono tylko 34 proc., mniej niż w przypadku… Ewy Kopacz. Tymczasem pięć dni później, według CBOS, Duda okazał się z kolei… liderem rankingu zaufania, otrzymując 52 proc. W ciągu tych pięciu dni nie zdarzyło się nic, co znacząco poprawiłoby wizerunek prezydenta w mediach. Nie widzę innego wytłumaczenia niż to, że któraś z sondażowni dopuściła się oszustwa.
Gross, Holland i Barański, czyli ruch obywatelskiego sprzeciwu
Michnikowszczyzna podjęła też próbę mocniejszego zaistnienia tam, gdzie sromotnie przegrała, czyli w internecie. KOD ogłoszony został ruchem spontanicznym, zwołującym się na Facebooku, ale mało kto w to uwierzył. Portal gazeta.pl zaczął lansować memy, ale okazały się one w większości kiepskie i robiły wrażenie, jakby nie były robione spontanicznie.
Gdy manifestacje KOD zostały rozreklamowane przez media, politycy zaczęli mieć interes, by pokazywać się na ich czele, co osłabiło ich efekt. Pojawienie się na nich znanego z konsumpcji ośmiorniczek Radosława Sikorskiego, zwolennika ACTA Michała Boniego, symbolu prorządowej propagandy w czasach rządów PO Tomasza Lisa czy nawet spikera komunistycznego Dziennika Telewizyjnego w stanie wojennym Marka Barańskiego z pewnością zmniejszyło skuteczność protestów.
Celebryci mogli przyciągnąć trochę gapiów, ale efekt osłabił fakt, że byli to, z grubsza biorąc, ci sami ludzie, co… 26 lat temu w reklamówkach Tadeusza Mazowieckiego i jego rządu. Do tego twarze mocno zużyte udziałem w programach Tomasza Lisa i Moniki Olejnik, nierzadko znane z antypolskich wypowiedzi.
Na manifestacji KOD przemawiała Agnieszka Holland, która niedawno wypowiadała się o niechęci Polaków do przyjmowania islamskich uchodźców w wywiadzie „Mentalność Kalego mamy we krwi”: „Nasuwają mi się skojarzenia z II wojną światową i stosunkiem znacznej części polskiego społeczeństwa do Holokaustu. Nie myślę o tych, którzy wydawali Żydów, ale o obojętnych, którzy zamykali drzwi”.Uczestniczył w niej także Jan Tomasz Gross, który twierdzi, że „Polacy w trakcie wojny zabili więcej Żydów niż Niemców”.
Ci ludzie raczej młodego pokolenia nie przekonają. Zrozumiał to Paweł Kukiz, który w tej sytuacji postanowił przebić PiS w radykalizmie i zaznaczyć swą obecność w tym sporze, dedykując „obrońcom demokracji” swoją piosenkę „Wirus SLD” (ze słowami „Jak ja was k… nienawidzę, jak do was bym z kałacha bił”).
Zrozumieli to nawet liderzy lewicowej Partii Razem, którzy stwierdzili, że będą protestować, ale nie w tym towarzystwie.
Lis, Hołdys i Boni w walce z ACTA 2
Zdesperowany redaktor Lis podjął jeszcze jedną próbę pozyskania młodych, niestety zgodną z jego życiowym motto, według którego ludzie nie są tak głupi, jak myślimy, tylko jeszcze głupsi. Trzy lata temu Lis ironizował: „ACTA – poważne protesty wzbudził projekt ograniczenia kradzieży w internecie (…) w Polsce, gdzie tradycja złodziejstwa jest naprawdę mocna, protesty były większe”. Wsparł też entuzjastę ACTA Zbigniewa Hołdysa.
Tymczasem teraz Lis postanowił ogłosić, że Polsce grozi ACTA 2. Jego portal zacytował Ryszarda Petru: „Słyszałem o takich pomysłach – w ramach ustawy antyterrorystycznej – jak pełna inwigilacja internetu (…), żeby wszystkie mejle były tak naprawdę pod kontrolą”.Czyją? Kolejny tytuł u Lisa: „Oto jak PiS może uciszyć Facebooka i resztę polskiej sieci”. Orwell by tego nie wymyślił. Po co PiS miałby uciszać internet, skoro dzięki niemu wygrał wybory?! To jakby PO uciszała TVN. No więc młodzi Polacy nie okazali się na tyle głupi, by uwierzyć, że Lis, Hołdys i Boni poprowadzą ich teraz do walki z cenzurą w sieci.
Podsumowując: ani żadne z narzędzi zdominowanych przez „gówniarzy” nie zostało im odebrane, ani po drugiej stronie nie pojawiło się żadne wiarygodne odwołanie do wystarczająco silnego symbolu.
Gwiazda KOD nienawidzi Powstania Warszawskiego
Myślę, że szczególnie znamienne jest wykreowanie na gwiazdę manifestacji KOD Marka Kondrata. Media wspominały po tym, że w powodu jego obecności na marszu kłopoty ma reklamowany przez niego ING Bank Śląski, ale nie przypominano jego wywiadu z tygodnika „Polityka” z 2010 r., a to on obrazuje najlepiej, jak obcy ideałom najmłodszych Polaków jest dziś KOD.
Kondrat deklarował w wywiadzie: „Powstania Warszawskiego też nienawidzę z roku na rok coraz bardziej, bo za dużo mnie ono kosztuje. A właśnie mamy rocznicę, głośno odtrąbianą, i nie da się od tego uciec”. Stwierdzał też:
Na mnie jednak największe „wrażenie” zrobiły inne słowa:
O ile nienawiść do Powstania Warszawskiego można tłumaczyć rodzinną traumą aktora – jego stryj, aktor Józef Kondrat, kolaborował z hitlerowcami i zagrał w niemieckim, nazistowskim filmie propagandowym „Heimkehr”, za co podziemny sąd skazał go na infamię – o tyle uwaga o żołnierzach spod Monte Cassino wskazuje nie tylko na wydziedziczenie z polskiej tradycji czy powtarzanie komunistycznej narracji, ale i niebywałą głupotę.
Pomyśleć, że żołnierze Drugiego Korpusu, którzy wyrwali się z sowieckiej niewoli, nie chcieli bić się o Polskę i nie identyfikowali się z rozkazem generała Władysława Andersa, to wyjątkowy idiotyzm. Przypomnijmy, co Anders pisał w swym rozkazie:
Nie marzy mi się Polska, w której Marek Kondrat nie będzie miał prawa wypowiadać takich słów, ale taka, w której wypowiadając je, znajdzie się na marginesie marginesu i żaden bank nie będzie chciał korzystać z jego usług, bo straci klientów. Takiej Polski chcą „gówniarze”, a nie chce jej michnikowszczyzna z KOD.
Chciał redaktor Lis mądrych szachów? No to szach i mat.
Na początek dwa ciągi skojarzeń.
Pierwszy: blog, emigracja, Facebook, filmik, grupy rekonstrukcyjne, hip-hop, historia, Inka, kibice, kombatanci, koncert, Marsz Niepodległości, mem, oprawa stadionowa, portal, Powstanie Warszawskie, raca, rotmistrz Pilecki, stowarzyszenia paramilitarne, teledysk, Twitter, zmywak, Żołnierze Wyklęci.
Drugi: „25 lat wolności”, celebryci, „Gazeta Wyborcza”, gruba kreska, instytucje kultury, korespondenci mediów zagranicznych, Lions Club, Okrągły Stół, oligarchowie, opozycja konstruktywna, polskość to nienormalność, reformatorskie skrzydło PZPR, sądy, sondażownie, telewizje, uniwersytety, uwłaszczenie nomenklatury, WOŚP.
Co mówią nam te dwa ciągi skojarzeń, które uporządkowałem alfabetycznie? Pierwszy to lista symboli, które w ostatnich latach stały się ważne dla „gówniarzy”, oraz narzędzi, za pomocą których decydująco przyczynili się oni nie tylko do politycznej przegranej michnikowszczyzny. Ale i czegoś znacznie ważniejszego: wychowania młodego pokolenia, w którym największą aktywną grupą są ludzie o świadomości patriotycznej. Tego w żadnym z roczników wychowanych w Polsce po 1989 r. nie było. Analogiczna sytuacja istniała wyłącznie w pokoleniu najstarszym, stygmatyzowanym z tego powodu jako „mohery”.
Drugi ciąg to lista symboli i narzędzi używanych przez michnikowszczyznę. To był zestaw, który pozwalał jej rządzić, z niewielkimi potknięciami, przez całe ćwierćwiecze III RP. Co w nim uderza na tle „gówniarzy”? Zdecydowana przewaga potężnych narzędzi nad symbolami dość marnej jakości. Narzędzi odziedziczonych w zdecydowanej większości po czasach komunizmu, zastałych, bogatych, otłuszczonych, używanych przez wielopokoleniowe sitwy.
Dlaczego gówniarze wygrali z michnikowszczyzną?
„Gówniarze” wygrali z michnikowszczyzną walkę o własne pokolenie, gdyż oparli się na nieporównanie mocniejszych symbolach i zbudowali, prawie bez pieniędzy, własne narzędzia oddziaływania na nie.
To była miażdżąca wygrana. Aż 64 proc. młodych głosowało przeciwko establishmentowi, wybierając PiS oraz partie Pawła Kukiza i Janusza Korwin-Mikkego. PO i Nowoczesna wspólnie dostały tylko 22 proc. głosów.
Michnikowszczyzna używała swoich narzędzi – choćby w kampanii Bronisława Komorowskiego czy PO, kierowanej przez Ewę Kopacz – w sposób niemal identyczny co dziesięciolecie wcześniej. I okazało się, że to, co działało wtedy, dziś już jest kompletnie archaiczne, przynajmniej gdy chodzi o oddziaływanie na najmłodszych.
Paradoksalnie trafnie opisał to tydzień temu w „Newsweeku” publicysta z drugiej strony barykady Cezary Michalski, stwierdzając, iż „III RP przegrywa wojnę pokoleń”:
„Porażka Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich stała się symbolem klęski nie tylko Platformy, ale i całego pokolenia ojców założycieli III RP. Jedną z przyczyn tej klęski była ich narastająca niezdolność do komunikowania się z młodym pokoleniem. A także niezdolność do zbudowania sobie (a tym samym Trzeciej RP) skutecznej pokoleniowej sukcesji. Na najważniejszej konwencji prezydenckiej kampanii Bronisława Komorowskiego per »Jurku«, »Władku« i »Bronku« wołali do siebie Bronisław Komorowski (lat 62), Jerzy Buzek (lat 74) i Władysław Bartoszewski (lat 93). W dodatku to najstarszy z nich, Bartoszewski, miał z całej tej trójki najwięcej energii”.
„Jarosław Kaczyński jest jak skorpion”
Ale michnikowszczyzna uznała, że jej symbole i narzędzia okazały się wprawdzie zbyt słabe do wygrania wyborów, jednak mogą okazać się wystarczająco silne, by – po odmłodzeniu własnej politycznej fasady – obalić nową władzę. Jej główny frontman Tomasz Lis ogłosił ten plan na Twitterze: „JK jest jak skorpion, chce szoku i bezradności ofiary. Śmiertelnie się boi, gdy ta nie okaże się bezradna. Zero histerii. Mądre szachy”.
Przy okazji protestów KOD michnikowszczyzna uruchomiła niemal wszystkie wymienione wyżej narzędzia, by stworzyć wrażenie, że protesty są masowe i cała Polska oraz Europa przerażone są rządami PiS.
Telewizje zostały użyte do przesadnego ukazania skali protestów. Dziesiątki razy opozycja przeciwko rządom PO–PSL wyprowadzała na ulice tłumy znacznie większe od uczestników manifestacji KOD. Liczniejsze były Marsze Niepodległości, manifestacje związkowców, w obronie Telewizji Trwam czy marsze PiS z 13 grudnia. Ale widzowie TVP, TVN czy Polsatu przez lata nie widzieli ani jednej relacji z tych demonstracji, pokazującej prawdziwie ich skalę. Dlatego mogli uwierzyć, że protesty KOD to coś niezwykłego.
Celebryci na manifestacjach pojawili się tłumnie, co miało wywołać np. w widzach seriali wrażenie, że dzieje się coś ważnego, skoro „nawet ten” się pojawił. Uniwersyteckie wydziały prawa użyte zostały do ataków na rząd i prezydenta w sprawie Trybunału Konstytucyjnego. Instytucje kultury – do rozpętania burzy wokół wrocławskiego teatru. Polscy korespondenci mediów zagranicznych, szczególnie z krajów czerpiących korzyści z postkolonialnego statusu Polski – do szkalowania polskiego rządu na świecie, ze szczególnym uwzględnieniem Niemiec. Sondażownie – do przedstawienia „badań”, zgodnie z którymi wygrywa Nowoczesna. Nie PO, bo odmłodzenie wizerunku uznano za konieczne.
Skalę determinacji tamtej strony pokazuje fakt, że sondażowni użyto „po bandzie”, nie zważając na to, że zniszczy to ich wiarygodność. Sondażownia IBRIS, której prezesem jest Marcin Duma, były działacz SLD w czasach afery Rywina, opublikowała 18 grudnia sondaż, w którym drastycznie spada zaufanie do prezydenta Andrzeja Dudy i obecnie wynosi ono tylko 34 proc., mniej niż w przypadku… Ewy Kopacz. Tymczasem pięć dni później, według CBOS, Duda okazał się z kolei… liderem rankingu zaufania, otrzymując 52 proc. W ciągu tych pięciu dni nie zdarzyło się nic, co znacząco poprawiłoby wizerunek prezydenta w mediach. Nie widzę innego wytłumaczenia niż to, że któraś z sondażowni dopuściła się oszustwa.
Gross, Holland i Barański, czyli ruch obywatelskiego sprzeciwu
Michnikowszczyzna podjęła też próbę mocniejszego zaistnienia tam, gdzie sromotnie przegrała, czyli w internecie. KOD ogłoszony został ruchem spontanicznym, zwołującym się na Facebooku, ale mało kto w to uwierzył. Portal gazeta.pl zaczął lansować memy, ale okazały się one w większości kiepskie i robiły wrażenie, jakby nie były robione spontanicznie.
Gdy manifestacje KOD zostały rozreklamowane przez media, politycy zaczęli mieć interes, by pokazywać się na ich czele, co osłabiło ich efekt. Pojawienie się na nich znanego z konsumpcji ośmiorniczek Radosława Sikorskiego, zwolennika ACTA Michała Boniego, symbolu prorządowej propagandy w czasach rządów PO Tomasza Lisa czy nawet spikera komunistycznego Dziennika Telewizyjnego w stanie wojennym Marka Barańskiego z pewnością zmniejszyło skuteczność protestów.
Celebryci mogli przyciągnąć trochę gapiów, ale efekt osłabił fakt, że byli to, z grubsza biorąc, ci sami ludzie, co… 26 lat temu w reklamówkach Tadeusza Mazowieckiego i jego rządu. Do tego twarze mocno zużyte udziałem w programach Tomasza Lisa i Moniki Olejnik, nierzadko znane z antypolskich wypowiedzi.
Na manifestacji KOD przemawiała Agnieszka Holland, która niedawno wypowiadała się o niechęci Polaków do przyjmowania islamskich uchodźców w wywiadzie „Mentalność Kalego mamy we krwi”: „Nasuwają mi się skojarzenia z II wojną światową i stosunkiem znacznej części polskiego społeczeństwa do Holokaustu. Nie myślę o tych, którzy wydawali Żydów, ale o obojętnych, którzy zamykali drzwi”.Uczestniczył w niej także Jan Tomasz Gross, który twierdzi, że „Polacy w trakcie wojny zabili więcej Żydów niż Niemców”.
Ci ludzie raczej młodego pokolenia nie przekonają. Zrozumiał to Paweł Kukiz, który w tej sytuacji postanowił przebić PiS w radykalizmie i zaznaczyć swą obecność w tym sporze, dedykując „obrońcom demokracji” swoją piosenkę „Wirus SLD” (ze słowami „Jak ja was k… nienawidzę, jak do was bym z kałacha bił”).
Zrozumieli to nawet liderzy lewicowej Partii Razem, którzy stwierdzili, że będą protestować, ale nie w tym towarzystwie.
Lis, Hołdys i Boni w walce z ACTA 2
Zdesperowany redaktor Lis podjął jeszcze jedną próbę pozyskania młodych, niestety zgodną z jego życiowym motto, według którego ludzie nie są tak głupi, jak myślimy, tylko jeszcze głupsi. Trzy lata temu Lis ironizował: „ACTA – poważne protesty wzbudził projekt ograniczenia kradzieży w internecie (…) w Polsce, gdzie tradycja złodziejstwa jest naprawdę mocna, protesty były większe”. Wsparł też entuzjastę ACTA Zbigniewa Hołdysa.
Tymczasem teraz Lis postanowił ogłosić, że Polsce grozi ACTA 2. Jego portal zacytował Ryszarda Petru: „Słyszałem o takich pomysłach – w ramach ustawy antyterrorystycznej – jak pełna inwigilacja internetu (…), żeby wszystkie mejle były tak naprawdę pod kontrolą”.Czyją? Kolejny tytuł u Lisa: „Oto jak PiS może uciszyć Facebooka i resztę polskiej sieci”. Orwell by tego nie wymyślił. Po co PiS miałby uciszać internet, skoro dzięki niemu wygrał wybory?! To jakby PO uciszała TVN. No więc młodzi Polacy nie okazali się na tyle głupi, by uwierzyć, że Lis, Hołdys i Boni poprowadzą ich teraz do walki z cenzurą w sieci.
Podsumowując: ani żadne z narzędzi zdominowanych przez „gówniarzy” nie zostało im odebrane, ani po drugiej stronie nie pojawiło się żadne wiarygodne odwołanie do wystarczająco silnego symbolu.
Gwiazda KOD nienawidzi Powstania Warszawskiego
Myślę, że szczególnie znamienne jest wykreowanie na gwiazdę manifestacji KOD Marka Kondrata. Media wspominały po tym, że w powodu jego obecności na marszu kłopoty ma reklamowany przez niego ING Bank Śląski, ale nie przypominano jego wywiadu z tygodnika „Polityka” z 2010 r., a to on obrazuje najlepiej, jak obcy ideałom najmłodszych Polaków jest dziś KOD.
Kondrat deklarował w wywiadzie: „Powstania Warszawskiego też nienawidzę z roku na rok coraz bardziej, bo za dużo mnie ono kosztuje. A właśnie mamy rocznicę, głośno odtrąbianą, i nie da się od tego uciec”. Stwierdzał też:
„Gdy dziś widzę w telewizji jakieś afrykańskie małe dziecko z karabinem na szyi, to myślę sobie: cóż za zbrodniarz mu ten karabin założył. A myśmy takiemu dziecku postawili pomnik”.
Na mnie jednak największe „wrażenie” zrobiły inne słowa:
„Pod Monte Cassino nie było możliwości, żeby nie być patriotą. Bo jakby pani zgłosiła chęć niebycia patriotą, to oni by panią rozstrzelali tam, na miejscu. Potem ładnie to brzmi, gdy się mówi, że oni walczyli o Polskę z poczucia patriotyzmu, który jest naszym dziedzictwem narodowym, a tymczasem tak rozumiany patriotyzm to jest jedynie sfera wymyślona w systemie armijnym”.
O ile nienawiść do Powstania Warszawskiego można tłumaczyć rodzinną traumą aktora – jego stryj, aktor Józef Kondrat, kolaborował z hitlerowcami i zagrał w niemieckim, nazistowskim filmie propagandowym „Heimkehr”, za co podziemny sąd skazał go na infamię – o tyle uwaga o żołnierzach spod Monte Cassino wskazuje nie tylko na wydziedziczenie z polskiej tradycji czy powtarzanie komunistycznej narracji, ale i niebywałą głupotę.
Pomyśleć, że żołnierze Drugiego Korpusu, którzy wyrwali się z sowieckiej niewoli, nie chcieli bić się o Polskę i nie identyfikowali się z rozkazem generała Władysława Andersa, to wyjątkowy idiotyzm. Przypomnijmy, co Anders pisał w swym rozkazie:
„Kochani moi Bracia i Dzieci. Nadeszła chwila bitwy. Długo czekaliśmy na tę chwilę odwetu i zemsty nad odwiecznym naszym wrogiem. (…) Niech lew mieszka w Waszym sercu. Żołnierze – za bandycką napaść Niemców na Polskę, za rozbiór Polski wraz z bolszewikami, za tysiące zrujnowanych miast i wsi, za morderstwa i katowanie setek tysięcy naszych sióstr i braci, za miliony wywiezionych Polaków jako niewolników do Niemiec, za niedolę i nieszczęście Kraju, za nasze cierpienia i tułaczkę – z wiarą w sprawiedliwość Opatrzności Boskiej idziemy naprzód ze świętym hasłem w sercach naszych: Bóg, Honor i Ojczyzna”.
Nie marzy mi się Polska, w której Marek Kondrat nie będzie miał prawa wypowiadać takich słów, ale taka, w której wypowiadając je, znajdzie się na marginesie marginesu i żaden bank nie będzie chciał korzystać z jego usług, bo straci klientów. Takiej Polski chcą „gówniarze”, a nie chce jej michnikowszczyzna z KOD.
Chciał redaktor Lis mądrych szachów? No to szach i mat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz