Dodano: 02.05.2016 [08:43]
Prawo i Sprawiedliwość przygotowało projekt nowej ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. W kluczowych kwestiach, krytykowanych w ustawie naprawczej z grudnia 2015 r., zakłada on istotne ustępstwa. Nie zakończy to jednak politycznej wojny o Trybunał. PO i Nowoczesna nie chcą rozmawiać do momentu, aż PiS spełni ich brzegowe warunki: opublikowania wydanego z naruszeniem prawa orzeczenia TK i złamania konstytucji przez zaprzysiężenie trzech sędziów wybranych przez Sejm poprzedniej kadencji - informuje dzisiejsza Gazeta Polska Codziennie.
Nowy projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym został złożony w piątek. W kluczowych kwestiach jest on bardziej liberalny niż tzw. ustawa naprawcza z 22 grudnia 2015 r. Przede wszystkim zmienia wymogi wobec składu pełnego. Nie będzie to 13 osób, ale 11. Ponadto PiS wprowadza wyjątki w sprawie tzw. kolejki rozpatrywania spraw w TK. W grudniu ustalono, że sprawy mają być podejmowane w kolejności ich wpływu do TK. Teraz wyłącza się z tej grupy m.in. ustawę o Trybunale. Ponadto ustawa ma 14-dniowe vacatio legis. Oznacza to, że przyjęcie ustawy umożliwi Trybunałowi Konstytucyjnemu wypowiedzenie się na jej temat i wskazanie niekonstytucyjności (co nie jest wykluczone, bo eksperci mają co do niektórych zapisów wątpliwości).
Takie orzeczenie nie miałoby wad prawnych i nie byłoby przeszkód w jego opublikowaniu. To zakończyłoby paraliż TK, ale nie rozwiązałoby jeszcze kwestii trzech sędziów. Z tym zapewne musielibyśmy czekać do grudnia, gdy zostanie wybrany nowy prezes Trybunału, który dopuści do orzekania sędziów zaprzysiężonych w grudniu przez prezydenta Andrzeja Dudę. Innym wyjściem jest jeszcze konsensus polityczny. Na to jednak nie ma co liczyć. Bez czytania projektu ustawy politycy PO i Nowoczesnej orzekli już, że jest ona nie do przyjęcia. – Chciałabym bardzo mocno podkreślić, że w tym momencie to, czego potrzebuje TK, to publikacja wyroku z 9 marca 2016 r. oraz przyjęcie ślubowania przez prezydenta od trzech prawidłowo wybranych sędziów – powiedziała Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. W podobnym tonie wypowiadają się również inni politycy z jej partii, jak i z Platformy Obywatelskiej. To warunki dla PiS-u nie do spełnienia. Po pierwsze, orzeczenie z 9 marca zostało wydane ze złamaniem ustawy z 22 grudnia 2015 r. i naruszeniem zasady domniemania konstytucyjności. Po drugie, przyjęcie przysięgi od trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji oznaczałoby złamanie konstytucji, która jednoznacznie mówi, że sędziów w TK jest 15. Tylu jest, ale prezes TK nie uznaje trzech wybranych w tej kadencji i zaprzysiężonych przez prezydenta 3 grudnia 2015 r. (prof. Henryk Cioch, prof. Lech Morawski, dr hab. Mariusz Muszyński).
Czy PiS-owi chodziło więc o to, aby pokazać opozycję jako niezdolną do kompromisu? – Nie można w sposób oczywisty rozstrzygnąć, czy chodzi o kompromis, czy jedynie o ogranie opozycji. PiS wykonało sprytny manewr, który sprawia, że w obu wypadkach jest wygrane. Ewidentnie jest to wyjście w stronę kompromisu, bo przyjęcie tej ustawy doprowadzi do tego, że TK część zapisów oprotestuje, a PiS to orzeczenie opublikuje. Będzie to sygnał dla wszystkich instytucji europejskich, że to rząd dąży do kompromisu. Jeżeli opozycja nie przystąpi do żadnych rozmów, wyjdzie przegrana z tego sporu – mówi nam dr hab. Norbert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert ds. wizerunku politycznego. Jego zdaniem opozycja powinna usiąść do rozmów i postawić sobie cele, które może osiągnąć, np. odnoszące się do nieopublikowanego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z marca br.– Powinna powiedzieć „sprawdzam” – mówi nam dr Maliszewski. Jednocześnie dodaje, że sytuacja opozycji nie jest łatwa. – Trwa rywalizacja między PO i Nowoczesną. Już raz Ryszard Petru okazał się bardziej miękki i został ograny przez Grzegorza Schetynę. Dlatego obaj będą stawiali sprawę na ostrzu noża. Sytuacja jest dla opozycji bardzo niekorzystna – mówi dr Maliszewski. Opozycyjnymi ugrupowaniami, niedającymi się wciągnąć w spór, są Ruch Kukiz ’15 i PSL, oba przygotowały swoje propozycje dotyczące TK.
Nowy projekt ustawy o Trybunale Konstytucyjnym został złożony w piątek. W kluczowych kwestiach jest on bardziej liberalny niż tzw. ustawa naprawcza z 22 grudnia 2015 r. Przede wszystkim zmienia wymogi wobec składu pełnego. Nie będzie to 13 osób, ale 11. Ponadto PiS wprowadza wyjątki w sprawie tzw. kolejki rozpatrywania spraw w TK. W grudniu ustalono, że sprawy mają być podejmowane w kolejności ich wpływu do TK. Teraz wyłącza się z tej grupy m.in. ustawę o Trybunale. Ponadto ustawa ma 14-dniowe vacatio legis. Oznacza to, że przyjęcie ustawy umożliwi Trybunałowi Konstytucyjnemu wypowiedzenie się na jej temat i wskazanie niekonstytucyjności (co nie jest wykluczone, bo eksperci mają co do niektórych zapisów wątpliwości).
Takie orzeczenie nie miałoby wad prawnych i nie byłoby przeszkód w jego opublikowaniu. To zakończyłoby paraliż TK, ale nie rozwiązałoby jeszcze kwestii trzech sędziów. Z tym zapewne musielibyśmy czekać do grudnia, gdy zostanie wybrany nowy prezes Trybunału, który dopuści do orzekania sędziów zaprzysiężonych w grudniu przez prezydenta Andrzeja Dudę. Innym wyjściem jest jeszcze konsensus polityczny. Na to jednak nie ma co liczyć. Bez czytania projektu ustawy politycy PO i Nowoczesnej orzekli już, że jest ona nie do przyjęcia. – Chciałabym bardzo mocno podkreślić, że w tym momencie to, czego potrzebuje TK, to publikacja wyroku z 9 marca 2016 r. oraz przyjęcie ślubowania przez prezydenta od trzech prawidłowo wybranych sędziów – powiedziała Kamila Gasiuk-Pihowicz z Nowoczesnej. W podobnym tonie wypowiadają się również inni politycy z jej partii, jak i z Platformy Obywatelskiej. To warunki dla PiS-u nie do spełnienia. Po pierwsze, orzeczenie z 9 marca zostało wydane ze złamaniem ustawy z 22 grudnia 2015 r. i naruszeniem zasady domniemania konstytucyjności. Po drugie, przyjęcie przysięgi od trzech sędziów wybranych w poprzedniej kadencji oznaczałoby złamanie konstytucji, która jednoznacznie mówi, że sędziów w TK jest 15. Tylu jest, ale prezes TK nie uznaje trzech wybranych w tej kadencji i zaprzysiężonych przez prezydenta 3 grudnia 2015 r. (prof. Henryk Cioch, prof. Lech Morawski, dr hab. Mariusz Muszyński).
Czy PiS-owi chodziło więc o to, aby pokazać opozycję jako niezdolną do kompromisu? – Nie można w sposób oczywisty rozstrzygnąć, czy chodzi o kompromis, czy jedynie o ogranie opozycji. PiS wykonało sprytny manewr, który sprawia, że w obu wypadkach jest wygrane. Ewidentnie jest to wyjście w stronę kompromisu, bo przyjęcie tej ustawy doprowadzi do tego, że TK część zapisów oprotestuje, a PiS to orzeczenie opublikuje. Będzie to sygnał dla wszystkich instytucji europejskich, że to rząd dąży do kompromisu. Jeżeli opozycja nie przystąpi do żadnych rozmów, wyjdzie przegrana z tego sporu – mówi nam dr hab. Norbert Maliszewski z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspert ds. wizerunku politycznego. Jego zdaniem opozycja powinna usiąść do rozmów i postawić sobie cele, które może osiągnąć, np. odnoszące się do nieopublikowanego orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z marca br.– Powinna powiedzieć „sprawdzam” – mówi nam dr Maliszewski. Jednocześnie dodaje, że sytuacja opozycji nie jest łatwa. – Trwa rywalizacja między PO i Nowoczesną. Już raz Ryszard Petru okazał się bardziej miękki i został ograny przez Grzegorza Schetynę. Dlatego obaj będą stawiali sprawę na ostrzu noża. Sytuacja jest dla opozycji bardzo niekorzystna – mówi dr Maliszewski. Opozycyjnymi ugrupowaniami, niedającymi się wciągnąć w spór, są Ruch Kukiz ’15 i PSL, oba przygotowały swoje propozycje dotyczące TK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz