Donaldowi Tuskowi wymsknęła się dziś ciekawa informacja. Komentując na konferencji prasowej publikację "Wprost" dotycząca niemieckiego finansowania jego partii - niepytany przez dziennikarzy - poruszył temat, który w tygodniku się nie pojawia: swoich nieruchomości. Szef rządu i lider PO stwierdził jednoznacznie, że domu w Sopocie nigdy nie nie kupił, a posiada jedynie dwa mieszkania. Tymczasem Paweł Piskorski w książce jednak pisze o domu, którego Tuskowie przed laty mieli stać się właścicielami. Rzekomo dzięki pożyczce.
"Chciałbym, żebyście państwo wiedzieli. Nigdy nie kupiłem domu w Sopocie. Tak jak on [Piskorski] stwierdza pierwszego domu, zatem jest domniemanie, że kupiłem wiele domów w Sopocie. Mamy z żoną dwa mieszkania - jedno 60-metrowe, drugie niespełna 40-metrowe".
Abstrahując od faktu, że Tusk ma jeszcze działkę letniskową, o której zapomniał, to wszystko się zgadza. Przynajmniej według ostatniego oświadczenia majątkowego.
Paweł Piskorski, były towarzysz partyjny dzisiejszego premiera, wskazuje człowieka, który kiedyś mógł pomóc Tuskom. "Ojca chrzestnego" i głównego sponsora KLD, bogatego biznesmena (zmarłego w październiku zeszłego roku) Wiktora Kubiaka.
- Tusk był wtedy bardzo ubogi, gnieździł się ze swoją żoną Gosią w domu asystenta w Gdańsku – tam nawet nie miał własnego telefonu! Gdy musiałem skontaktować się z nim, już wtedy przewodniczącym partii, to dzwoniłem do recepcji domu akademickiego i przywoływany Donald schodził do telefonu. Nie było mowy wtedy o żadnych pieniądzach, wpływach, pozycji - wspomina Piskorski w książce. Następnie dodaje: To był na pewno jakiś problem techniczny, logistyczny. Zwłaszcza dla Gosi, która często zostawała sama, ale problem ten szybko się rozwiązuje, bo już w kolejnym roku kupili dom w Sopocie. Zdaje się dzięki pożyczce.
Od biznesmena i sponsora KLD Wiktora Kubiaka? - dopytuje rozmawiający z nim Michał Majewski. - Tak mówił Wiktor, ale nie potrafię tego zweryfikować - odpowiada Piskorski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz