Ułaskawienie "Słowika" przez Wałęsę dotyczyło wyroku z 1987 r. Został wtedy skazany na 6 lat więzienia za kradzieże i rozboje. Po niespełna trzech latach więzienia otrzymał przepustkę, z której nie powrócił za kraty. Ukrywał się. I właśnie wtedy wystąpił z wnioskiem o ułaskawienie.
- Zaproponowano mi skorzystanie z prawa aktu łaski ówczesnego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Wałęsy. I ja z tej propozycji skorzystałem, ściślej mówiąc, po prostu się wykupiłem. Zapłaciłem żądane pieniądze i otrzymałem odpowiedni dokument - pisze Andrzej Z. w swojej książce "Skarżyłem się grobowi". Podobno łapówka wyniosła 150 tysięcy dolarów. Wałęsa ułaskawił Słowika w październiku 1993 roku.
Jak sprawę komentuje były prezydent? - Nie znam "Słowika". Wprawdzie on jakieś tam zwolnienie dostał w moim okresie, ale ja miałem kancelarię ideową, więc nie było mowy, żeby ktokolwiek dał się przekupić - komentuje były prezydent. - W czasie gdy doszło do ułaskawienia Andrzeja Z., był słowiczkiem, a nie "Słowikiem", i dopiero przymierzał się do gangsterowania. Gdybym wiedział, że słowiczek wyleci na "Słowika", tobym go udusił w zarodku - dodał.
" Śmieszne wydaje mi się tłumaczenie pana prezydenta, że ktoś podsunął mu do podpisania stosowny dokument, że on o niczym nie wiedział, że nie ponosi za to żadnej odpowiedzialności " - pisze "Słowik" w swojej książce.
Sprawę rzekomej łapówki za ułaskawienie badała nawet prokuratura. Oskarżenie w tej sprawie śledczy oparli na zeznaniach świadka koronnego "Masy", który pogrążał "Słowika" i urzędników prezydenta. Ale sąd stwierdził, że oskarżenie opiera się na poszlakach i nikt nie został skazany.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz