Należy do stowarzyszeń Obywatele RP i Obywatele Solidarni w Akcji. W kwietniu policjanci wezwali go do komendy przy ul. Dzielnej. Został tam przesłuchany w charakterze świadka w dwóch sprawach dotyczących protestów 20 grudnia i 10 marca.
Prokuratura badała już dwie wcześniejsze demonstracje
To kolejne antyrządowe manifestacje, którymi zainteresował się wymiar sprawiedliwości. Prokuratura Okręgowa w Warszawie bada już wydarzenia z 16 i 17 grudnia, gdy pod Sejmem protestowały tysiące ludzi. Ośmiu osobom prokuratorzy postawili zarzuty znieważenia pracowników mediów publicznych, naruszenia ich nietykalności cielesnej i utrudniania krytyki prasowej.
CZYTAJ TAKŻE: Uczestnik grudniowego protestu: Policja, publikując zdjęcia, wystawiła nas na lincz. Nasze gęby były wszędzie
Postępowania związane z kolejnymi protestami policja prowadzi już na własną rękę, bez udziału prokuratury. Pierwsze dotyczy manifestacji z 20 grudnia, która była ciągiem dalszym masowego protestu pod Sejmem. To wtedy parlament został ogrodzony tzw. płotem hańby, jak mieszkańcy Warszawy nazwali metalowe barierki ustawione wokół Sejmu. Chwilę wcześniej policjanci usunęli grupę aktywistów ze stowarzyszenia Obywatele RP, którzy od czterech dni dyżurowali przy bramie wyjazdowej od strony ulicy Wiejskiej. Ogrzewali się przy koksownikach i protestowali. Ok. godz. 4.30 policja ogłosiła, że ich zgromadzenie jest nielegalne. Było nas tam raptem kilkanaście osób. Nagle pojawiła się nawet setka policjantów. Jeden krzyknął, że ze względów pożarowych prosi nas o zejście z drogi wyjazdowej. Ostrzegł, że policja użyje siły fizycznej, jeśli tego nie zrobimy. Ostrzeżenie wypowiedział jednym ciągiem: pierwsze, drugie, trzecie i już dwóch policjantów mnie chwyciło i niosło na drugą stronę ulicy – opowiada Szczurek.
20 grudnia policja tłumaczyła, że protestujący blokowali drogę ewakuacyjną i funkcjonariusze musieli stworzyć możliwość dojazdu dla służb ratunkowych. – A panowie z barierkami pewnie akurat przejeżdżali „z tragarzami” jak w filmie Barei – komentowali Obywatele RP. Teraz policja bada, czy aktywiści dopuścili się jednego z wykroczeń przeciw bezpieczeństwu i porządkowi komunikacji. Art. 90 kodeksu wykroczeń przewiduje grzywnę „za tamowanie lub utrudnianie ruchu na drodze publicznej”.
– Zapytano mnie, czy uczestniczyłem w zdarzeniu oraz czy rozpoznaję osoby na zdjęciach. Świadom swoich praw odmówiłem odpowiedzi. Namierzenie mnie nie było trudne, bo wszystkich „puczystów” wtedy spisano – mówi Szczurek.
– Prowadzimy czynności wyjaśniające w sprawie blokowania wyjazdu z Sejmu. W tej sprawie przesłuchano już siedem osób. Nikomu jeszcze nie postawiono zarzutów – mówi nadkom. Robert Szumiata ze stołecznej policji.
Nieprzyzwoite gesty ścigane z urzędu
Jednocześnie policjanci przesłuchali Szczurka w sprawie nieprzyzwoitych gestów, prowadzonej na podstawie art. 141 kw. To jedno z wykroczeń przeciw obyczajności publicznej. Art. 141 przewiduje karę grzywny lub ograniczenia wolności za przeklinanie w miejscu publicznym albo np. umieszczanie nieprzyzwoitych napisów.
– Policjanci pokazali mi zdjęcia. Pytali, czy znam osoby, które pokazują tzw. fucki [wyciągnięty środkowy palec]. Zgodnie z prawdą powiedziałem, że nikogo nie poznaję – mówi Szczurek. – Rozpoznałem, że zdjęcia zrobiono podczas miesięcznicy smoleńskiej pod Pałacem Prezydenckim 10 marca. Brałem wtedy udział w kontrmanifestacji. Fotografie przedstawiały ludzi z „naszej” strony, chociaż ludzie ze strony „smoleńskiej” także pokazywali takie gesty – mówi.
– W sprawie nieprzyzwoitego zachowania uczestników zgromadzenia również prowadzone są czynności wyjaśniające. Policjanci ustalają obecnie tożsamość sprawców wspomnianego wykroczenia – mówi nadkom. Szumiata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz