Z polskiej perspektywy tamta wypowiedź premiera Polski była dość neutralna, bo to, co powiedział jest po pierwsze prawdą, a po drugie – wszyscy o tym wiedzą.Mateusz Morawiecki przypomniał tylko, że zdarzały się przypadki Żydów (podobnie jak Polaków) kolaborujących z Niemcami w czasie II wojny światowej. W Tel-Awiwie na te słowa zareagowano wściekłością.
Apele z Izraela i środowisk żydowskich posypały się błyskawicznie. Chcą przeprosin, a nawet przyznania się do tego, że „jesteśmy narodem antysemickim”.
Gdy Izrael apeluje, wzywa i żąda, Polska odpowiada klarownie i stanowczo, sugerując Żydom coś w stylu: chcecie przeprosin? Lepiej nauczcie się angielskiego. Trzeba przyznać, że robi się coraz ciekawiej, bo Tel-Awiw nieco niepewnie czuje się w sytuacji, w której Polska – po raz pierwszy w XXI wieku – poważnie przeciwstawia się jego żądaniom.
– Premier Mateusz Morawiecki w swojej wypowiedzi podczas konferencji w Monachium miał na myśli tych, którzy współpracowali z nazistami; wszyscy to wiemy – stwierdził szef MSZ Jacek Czaputowicz. Zwrócił uwagę również, że premier mówił po angielsku. – To nie jest jego ojczysty język, tam są pewne niuanse, które są znane Amerykanom, Brytyjczykom– wyjaśnił szef MSZ.
Ponadto polski resort spraw zagranicznych powiedział wprost, że w tej sprawie „nie bardzo jest za co przepraszać”. Polska prawica słowa te przyjmuje z radością, bo wielu – choć kibicują rządowi PiS – obawiało się, że w obliczu żydowskiej wściekłości, nasi rządzący się ugną. Nic bardziej mylnego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz