Gdyby nie bezinteresowna pomoc okolicznych mieszkańców i przechodniów, ten wypadek mógł się skończyć o wiele gorzej. W poniedziałek, ok. 14.00 22-letnia Weronika Moniatowicz wchodząc po schodkach zakładu usługowego przy ul. Chopina 13 w Głogowie tak nieszczęśliwie stanęła, że straciła równowagę. Z wysokości 5 schodków spadła na betonowy chodnik. Szczęśliwie nie uderzyła się w głowę, ale cały impet upadku przyjęły plecy. Weronika tak krzyczała z bólu, że jej mama, która była świadkiem całego zdarzenia, była pewna, że jej córka uszkodziła sobie kręgosłup. Od razu zadzwoniła na pogotowie. – Usłyszałam, że w tej chwili nie mają karetki do wysłania i że być może trzeba będzie sprowadzić jedną z Legnicy – mówi roztrzęsiona pani Ewa (55 l.). – Później kilkukrotnie próbowałam dodzwonić się na pogotowie, ale byłam rozłączana. W końcu jedna z dyspozytorek powiedziała mi, że skoro na miejscu jest tyle ludzi, to mają wziąć córkę na jakieś krzesełko i przynieść do szpitala, bo jest niedaleko – opowiada zbulwersowana w rozmowie z Fakt24.pl.
Na szczęście świadkowie wypadku nie byli tak lekkomyślni. Ponieważ dziewczyna narzekała na ból kręgosłupa i majaczyła, nie odważyli się jej ruszać z miejsca. Leżącą na zimnym, mokrym chodniku dziewczynę zaczęli okrywać przyniesionymi kocami termicznymi i rozstawiać nad nią parasole, by uchronić 22-latkę przed deszczem. – Ludzie się denerwują, matka płacze, a karetki jak nie było tak nie ma. To jakieś kuriozum – mówi jeden ze świadków zdarzenia.
Głogowski szpital znajduje się zaledwie 600 metrów od miejsca zdarzenia, ale położone obok pogotowie ma do dyspozycji tylko 3 karetki na cały powiat. To nie pierwszy raz, gdy ich brakuje. W końcu, o 15.15, po godzinie i 15 minutach oczekiwania na zimnie i deszczu, 22-latka została zabrana na oddział. – Należy tutaj rozróżnić szpital i pogotowie ratunkowe. To zupełnie inna firma, za której działania nie ponosimy odpowiedzialności – mówi Ewa Todorov, rzeczniczka Głogowskiego Szpitala Powiatowego. – Pacjentka jest w stanie ogólnym dobrym, jest przytomna, w kontakcie. Ma wykonywane badania diagnostyczne, m.in. badanie tomografem – informuje w rozmowie z Fakt24.pl.
Jak udało nam się dowiedzieć od mamy Weroniki, dziewczyna nie ma złamań. Badania na razie wykazały stłuczenie miednicy. – To skandaliczne zachowanie! Prosiłam o pomoc i odmówiono mi jej. W pewnym momencie dyspozytorka zaczęła nawet na mnie krzyczeć – opowiada pani Ewa. – Ja nie zostawię tak tej sprawy. Zgłoszę do głogowskiej prokuratury zawiadomienie o narażeniu na utratę życia i zdrowia przez dyspozytora – dodaje roztrzęsiona.
Co tu można dodać !! Dyspozytorka powinna zostać natychmiast zwolniona i nie wolno jej już nigdy pracować w Ratownictwie Medycznym , poza tym zanim obejmie inne stanowisko powinna ponownie zdać egzamin gdyż jej zasób wiedzy jest ... dość mizerny !!! Oprócz całego zajścia polecenie czy porada żeby poszkodowana przenieść na krzesełku do pobliskiego szpitala świadczy o kompletnym braku wiedzy o wykonywanych czynnościach podczas podejrzenia urazu kręgosłupa !!! Z " TAKA WIEDZĄ " nie powinna w ogóle pracować żeby nie narobić szkody , żeby nie zaszkodzić zamiast pomóc bowiem od właściwej pracy dyspozytorki zależy ludzie życie , bowiem to ona decyduje o wysłaniu pomocy bądź jej odmowie !!!!! Ale takie zdarzenie w żadnym wypadku nie powinno mieć miejsca !! Ani brak karetki ani niekompetenta , niedouczona dyspozytorka - to nie powinno się wydarzyć , nigdy !!!! gb
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz