Już wkrótce może dojść do zakończenia sporu w rodzinie Robina Williamsa. Ostatnia żona zmarłego aktora i jego dorosłe dzieci, z dwóch poprzednich małżeństw, chcą poza sądem dojść do porozumienia w sprawie podziału osobistych rzeczy artysty. Wdowa twierdzi, że należy do niej część pamiątek po zmarłym, choć dokumenty sądowe potwierdzają, że to dzieci aktora dostały do nich prawo w testamencie.
Williams w ubiegłym roku popełnił samobójstwo. Wkrótce potem doszło do kłótni między jego bliskimi. Żona aktora - Susan Schneider-Williams - rości sobie prawo do zatrzymania prezentów ślubnych i osobistych pamiątek, które pozostawił po sobie jej zmarły mąż. Chodzi o ślubny smoking, zdjęcia z jego 60. urodzin oraz biżuterię.
Kłótnia o majątek
Dorosłe dzieci Williamsa z dwóch innych małżeństw reprezentowane przez jednego adwokata żądały jednak do tej pory zwrotu wszystkich zdjęć, rzeczy osobistych swego taty i jego prywatnej biżuterii.
O przekazaniu ich dzieciom mówi bowiem wyraźnie - jak twierdzą - testament ojca, w którym m.in. te rzeczy miały zostać zapisane w przynależnej im części majątku wynoszącą prawie 50 mln dolarów.
Susan Schneider-Williams twierdzi jednak, że pamiątki związane ze ślubem i życiem rodzinnym należą się jej, bo to z nią aktor postanowił się związać w ostatnich latach życia i jej zostawił w spadku dom pod San Francisco, w którym żyli do jego śmierci. Tam też Williams trzymał wspomniane pamiątki, a więc "naturalne" jest to, że chciał, by otrzymała je wdowa po nim - twierdzi Schneider.
Trwający od sierpnia spór może jednak zostać rozwiązany poza sądem.
Jak donosi NBC News, prawnicy obu stron zgodzili się bowiem na nieformalne spotkanie, do którego ma dojść jeszcze przed 10 kwietnia, na kiedy sąd w Kalifornii wyznaczył termin pierwszej rozprawy.
Samobójstwo aktora
Ciało Robina Williamsa znaleziono 11 sierpnia w jego domu. Po pewnym czasie policja potwierdziła, że aktor popełnił samobójstwo. Martwego Williamsa w domu w Tiburon w północnej Kalifornii znalazła jego osobista asystentka. Miał pasek zaciśnięty na szyi. Aktor od lat cierpiał na depresję, a w ostatnim czasie przed śmiercią pojawiły się u niego pierwsze symptomy choroby Parkinsona.
Wiadomość o nagłej śmierci jednego z największych aktorów komediowych ostatnich dekad i zdobywcy Oscara za rolę dramatyczną w "Buntowniku z wyboru" Gusa Van Santa, wstrząsnęła Ameryką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz