MJ/PAP
W wyspiarskim państwie na południowym Pacyfiku nie ma dzisiejszego dnia. Dzięki decyzji rządu po czwartku 29 grudnia od razu nastąpił Sylwester.
Decyzja o "zgubieniu" jednego dnia i przejściu na zachodnią stronę międzynarodowej linii zmiany daty, zapowiedziana jeszcze w maju, ma wspomóc handel i gospodarkę kraju. Samoa znalazło się po tej samej stronie linii co kluczowi partnerzy handlowi: Chiny, Australia i Nowa Zelandia. Do tej pory przez różnicę w czasie każdego tygodnia państwo traciło dwa dni handlowe. Dotychczasowa strefa czasowa została ustanowiona pod koniec XIX wieku, w celu ułatwienia kontaktów z USA.
- Ludzie z Australii czy Nowej Zelandii nie będą do nas dzwonili w niedzielę, gdy modlimy się w kościołach, choć u nich jest już poniedziałek. Unikniemy też sytuacji, gdy my w piątek dzwonimy do naszych partnerów handlowych, a oni wypoczywają, bo mają już sobotę - przekonywał premier Sailele Malielegaoi Tuilaepa.
Korekta przebiegu międzynarodowej linii zmiany daty spowoduje, że pomiędzy Samoa a leżącym w tym samym archipelagu Samoa Amerykańskim powstanie 24-godzinna różnica czasu, jednak zdaniem premiera Tuilaepy stworzy to "niesamowite możliwości turystyczne". - Będzie można dwukrotnie obchodzić urodziny, ślub, rocznicę ślubu, mając tę samą datę, ale w różnych dniach, przemieszczając się mniej niż godzinę lotu i nie opuszczając archipelagu Samoa - podkreślił.
Aby zapewnić sobie poparcie obywateli dla zmian, rząd ogłosił, że firmy muszą uwzględnić brakujący piątek 30 grudnia wypłacając pensje, a bankom nie wolno naliczać za ten dzień odsetek. Na znak dokonania przejścia z czwartku w sobotę rozdzwonią się kościelne dzwony i będą śpiewane kolędy. Decyzja władz wzbudziła za to kontrowersje wśród członków Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, którzy nie ustalili jeszcze, którego dnia powinni świętować biblijny szabat, obchodzony tradycyjnie w sobotę.
REKLAMA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz