2015/03/30

Jak przygotować do szkoły dziecko i... siebie?


A A A Drukuj
Prof. dr hab. Anna Brzezińska
Prof. dr hab. Anna Brzezińska (Fot. Bartosz Bobkowski / Agencja Gazeta)
Twój sześciolatek od września idzie do szkoły. Martwisz się, czy poradzi sobie z nauką, znajdzie przyjaciół, polubi nowe miejsce... Sprawdź, jak oswoić dziecko i siebie ze szkołą. Rozmowa z prof. dr hab. Anną Brzezińską*

ALEKSANDRA PEZDA: Sześciolatek idzie do szkoły, rodzice się obawiają, jak sobie poradzi. Czy słusznie?

PROF. DR HAB. ANNA I. BRZEZIŃSKA: To zawsze sytuacja emocjonalnie trudna, kiedy dziecko przechodzi spod opieki najbliższej rodziny pod opieką instytucjonalną - żłobka, niani, przedszkola, w końcu szkoły. No i sprawdzian dla dziecka oraz jego rodziców. Im jest młodsze i bardziej wymagające opieki oraz wsparcia, tym większy nasz niepokój.

Proponuję jednak pomyśleć o tym w nieco inny sposób. Otóż dziecko, im starsze, tym nie tylko bardziej samodzielne, ale też ze swojej samodzielności bardziej zadowolone. Poczucie, że sam za siebie odpowiada, nagle odkryta zaradność, gdy sytuacja jest nietypowa, umiejętność poszukania i znalezienia pomocy, kiedy to niezbędne - to wszystko buduje w dziecku pozytywny stosunek do samego siebie, wzmacnia poczucie własnej wartości, a także poczucie wysokiej własnej skuteczności. To będzie dla niego bardzo ważne w dorosłym życiu, pozwólmy mu o to powalczyć.

Sześciolatek nie jest na szkołę za mały? Nie odbieramy mu szkołą dzieciństwa?

- Nie lubię tego hasła. Nauka w szkole to nie odbieranie czegoś, ale dawanie przede wszystkim wielu okazji do poznawania świata. Szkoła jest nie tylko po to, żeby się dziecko nauczyło czytać i pisać, dzieci nabywają tam kompetencji intelektualnych, ale też innych - społecznych. Dzisiaj dzięki internetowi nawet tak małe dzieci wiedzą o świecie więcej niż kiedyś, szkoła jest więc również po to, aby im tę wiedzę pomóc porządkować i organizować. Im szybciej dziecko do szkoły pójdzie, tym szybciej nauczy się funkcjonować w społeczeństwie, zdobędzie odwagę i samodzielność.

Ale w przedszkolu jest bardziej swojsko i bezpiecznie.

- Szkoła jest bardziej zróżnicowana niż przedszkole, jest w niej więcej naturalnych okazji do zadawania pytań, poznawania nowych ludzi i problemów. W przedszkolu stale czuwa nad dzieckiem nauczycielka, natychmiast rusza z odsieczą w trudnych sytuacjach. W szkole dziecko musi być bardziej samodzielne, uczyć się bardziej kontrolować w kontaktach z rówieśnikami i dorosłymi, problemy raczej rozwiązuje samodzielnie, dorosły wkracza rzadziej. A czy nie tak uczymy się życia?

Polecam więc rodzicom, żeby sobie kilka razy powtórzyli: to nie ja idę do szkoły, tylko moje dziecko. A potem niech rozważą takie informacje: dziecko sześcioletnie jest ciekawe świata, aktywne, na pewno dobrze czuje się w grupie innych dzieci. Najpewniej jest gotowe, żeby zrobić kolejny krok w stronę dalszego rozwoju. Dzieci w tym wieku w lot się uczą i szybko zyskują nowe umiejętności, oczywiście każde w swoim tempie.

Spójrzcie na swoje dziecko z dystansu - czy nie warto, by poznało coś nowego? Szkoła to nowe otoczenie, nowi dorośli i nowi koledzy oraz nowe okazje do nauczenia się wielu ciekawych rzeczy. Naprawdę wydaje mi się, że rodzice bardziej niż ich dzieci obawiają się szkoły.

Szkoła nie stawia za dużych wymagań?

- Większość dzieci w wieku sześciu lat jest gotowa do podjęcia nauki w szkole. Wymagania, które szkoła przed nimi stawia, dotyczą podstawowych obowiązków: uczenia się, stosunku do rówieśników, odpowiedniego zachowania w klasie i w szkole, także wobec dorosłych, przestrzegania reguł, bardziej skomplikowanych niż te, które dotąd obowiązywały w przedszkolu czy w domu.

- Gdy dziecko jest dobrze przygotowane do samodzielności w codziennych sytuacjach, ma wsparcie w rodzicach, nowe szkolne wymagania nie będą stanowić zagrożenia, ale pozytywne wyzwanie.

Kiedy możemy powiedzieć, że dziecko jest wystarczająco samodzielne, żeby iść do szkoły?

- Kiedy potrafi sobie poradzić w typowych codziennych sytuacjach, np. umie pościelić swoje łóżko samodzielnie lub z niewielką pomocą dorosłego, umie poskładać swoje ubrania przed snem, przygotować je do prania, pamięta np., żeby opróżnić kieszenie. Kiedy po zabawie układa zabawki na półkach, umie odebrać telefon i przekazać rodzicom informację, zrobi drobne zakupy. A jeśli mamy w domu zwierzątko - czy dziecko potrafi się nim opiekować i je pielęgnować? Może też podlewa kwiaty, pomaga sprzątać? Zdecydowanie też powinno zaspokoić swoje podstawowe potrzeby fizjologiczne, myje zęby, włosy, samo się czesze, samodzielnie je sztućcami. Gdy mu się coś nie uda albo przeciwnie - gdy ma powody do radości - czy umie znaleźć pomoc, czy umie się podzielić radością? Czy zadaje pytania, aktywnie szuka informacji, domaga się odpowiedzi? I czy dobrze sobie radzi w zabawach w domu?

Nie ma jakiejś sztywnej, nieprzekraczalnej granicy, dzieci rozwijają się w różnym tempie. W jednym twoje dziecko może być lepsze, w innym jeszcze trochę słabsze. Jak wiadomo, samodzielne szybciej sobie poradzi z nowymi sytuacjami, jakie czekają je w szkole. Ale z drugiej strony po to właśnie idzie do szkoły, żeby jeszcze więcej tej samodzielności złapać.

Tylko czy szkoła z tymi wyzwaniami naprawdę sobie daje radę?

- Szkoła ma wady, to prawda - bywa skostniała, nie przystaje do rzeczywistości, powinna się zmienić. Ponieważ jednak pełni jednocześnie kilka ważnych funkcji, nie rezygnujemy z niej. Dlaczego więc chronić przed nią dzieci sześcioletnie, a starszych już nie, skoro te same wady dotykają wszystkich uczniów? Gdzie w końcu ustawimy tę granicę "gotowości szkoły"? W jakim wieku dziecko jest gotowe, żeby znieść jej niedoskonałości? Uważam, że lepiej nastawić się na zmienianie szkoły, a przynajmniej podejmować takie próby, niż zatrzymywać dziecko za długo w domu. Skoro szkoła nie ma np. idealnej opieki w świetlicy, może rodzice mogliby zaoferować swoje wolontariackie dyżury? Dlaczego tak dużo od szkoły wymagamy, może w zamian powinniśmy ją czasem trochę wesprzeć?

Apeluję też do dyrektorów szkół - i może rodzice powinni się tego również domagać - niech poświęcą nawet cały wrzesień na to, żeby dzieci i rodziców z nową sytuacją oswoić. Niech po szkole snują się rodzice, niech będzie nawet trochę chaosu, byle tylko nie potęgować niepotrzebnego lęku.

To i tak będzie duża zmiana, jak ją przejść spokojnie?

- Przede wszystkim nie rozmawiajmy o naszych obawach wobec szkoły przy dziecku. Nie przekazujmy mu swoich lęków. Ważne jest, żeby wiedziało, że może na nas polegać, ale też że my wierzymy w jego możliwości. Nie jest dobrze, gdy nastawimy dziecko przeciwko szkole, a tak się dzieje, gdy przy nim toczymy pełne napięcia rozmowy o szkole, nauce i nauczycielach. Zamiast straszyć, nawet mimowolnie, lepiej spokojnie z dzieckiem rozmawiać. Każde dziecko niezależnie od tego, ile ma lat, potrzebuje pozytywnych sygnałów od swych rodziców, wtedy czuje się pewnie w nowym dla siebie środowisku.

Polecam też w czasie tych ostatnich wakacji przed szkołą różne "ćwiczenia" na samodzielność. Niech dziecko idzie na wycieczkę np. z wujkiem, ale bez rodziców, niech zostanie kilka dni dłużej u babci. Upewnijmy i siebie, i dziecko, że sobie radzi samo.

Jak sprawdzić szkołę?

- Koniecznie ją odwiedźmy. Może nawet szkoła organizuje jakieś warsztaty dla przedszkolaków? Warto wziąć w nich udział. Trzeba ją obejrzeć, porozmawiać z nauczycielami. To bardzo ważne dla rodziców, żeby wyciszyć emocje, a dla dziecka, żeby je z tą zmianą oswoić. Dziecko trzeba po szkole oprowadzić, pokazać wszystkie miejsca, które będą dla niego kluczowe - szatnię, klasę, stołówkę, toaletę. Warto, żeby dziecko było też w szkole podczas zwykłej przerwy, wtedy go już nie zaskoczy hałas ani dźwięk dzwonka. Może niech się pobawi na szkolnym placu zabaw? Będzie miało za sobą ten "pierwszy raz", ale w sytuacji bezpiecznej, z rodzicami w odwodzie. Sprawdźmy też, jak szkoła jest wyposażona, jak działa. Jeśli coś nas zaniepokoi - porozmawiajmy o tym z dyrektorem.

Jak sprawdzić, czy nauczyciel jest dobry?

- Tak naprawdę to się okaże dopiero w trakcie pracy. Proponuję - spróbujmy się z nauczycielką po prostu zaprzyjaźnić. Może być równie zestresowana jak my, ważne, żeby dać jej kredyt zaufania, w końcu to ona będzie się zajmowała dzieckiem kilka godzin dziennie przez następnych kilka lat. A przy tak napiętej atmosferze wokół obniżenia wieku szkolnego nauczyciele pracują pod ogromną presją, mają prawo czuć się tym zmęczeni.

Mam jeszcze jedną radę dla rodziców: nie bójmy się zadań domowych! Jeśli zadanie jest dopasowane do możliwości dziecka, naprawdę kapitalnie przyczynia się do jego rozwoju. Dzięki dobrze odrobionemu zadaniu dziecko zyskuje poczucie własnych kompetencji. Jeśli popełni błąd, nauczy się radzić sobie z porażkami i wyzwaniami. Nie odbierajmy więc dzieciom radości i nie odrabiajmy za nie zadań domowych. f


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz