Bez zgody Jaśnie Oświeconego się nie obejdzie?
Bez zgody Jaśnie Oświeconego się nie obejdzie? Sławomir Kamiński/Agencja Gazeta
Wyższe płace dla pracowników i szereg ułatwień dla pracodawców – reforma systemu podatkowego, nad którą pracują posłowie Prawa i Sprawiedliwości, może być największą rewolucją w prawie po 1989 roku. Jej pomysłodawcy szacują, że po wprowadzeniu reformy w życie pensja przeciętnego Polaka wzrosłaby o 10-12 proc.

Likwidacja PIT-u, CIT-u, składek na ZUS, i ujednolicony 25 proc. podatek dla wszystkich? Cele ustawodawców sięgają bardzo wysoko.

– Od lat 90. nasz system podatkowy był systematycznie psuty. Mówię tu szczególnie o jego fragmencie dotyczącym obciążenia pracy – komentuje dla INN:Poland Ireneusz Jabłoński z Centrum im. Adama Smitha. Ekspert podkreśla, że to właśnie praca (pod względem zasobów i jej jakości) daje nam przewagę konkurencyjną nad krajami z zachodu Europy. – Niemcy mają technologię, Holendrzy kapitał, a my właśnie zasoby pracy – zauważa.
Pomóż Mikołajowi spełnić dziecięce marzenia! Zainspiruj się nową ofertą Lidla.

Postulaty są dziełem organizacji gospodarczych, które obradują przy okrągłym stole pod przewodnictwem posła PiS Adama Abramowskiego. Do ich założeń dotarł jednak portal money.pl. Za zaproponowaną reformą systemu podatkowego opowiada się Centrum im. Adama Smitha, Forum dla Rozwoju i Fundacja Republikańska.
Projekt zmian jest dziełem parlamentarnego Zespołu na Rzecz Wspierania Przedsiębiorczości i Patriotyzmu Ekonomicznego i ma zostać zaprezentowany szerokiej publiczności 8. grudnia.

W myśl nowego projektu wszystkie podatki obciążające pracę mają zostać zastąpione jedną daniną, której wysokość planowana jest na 25-28 proc. Procent jaki będzie odprowadzany od naszej pensji nie byłby przy tym zależny od jej wysokości naszego uposażenia.

– W tej chwili nominalne opodatkowanie pracy to 65 proc., a efektywne – 39. Jeżeli nasze zmiany zostaną wprowadzone w życie, znacznie spadnie. Da to przestrzeń do podwyżek płacy netto o jakieś 10-12 proc – podkreśla Jabłoński.

Ubytki w budżecie państwa pomysłodawcy projektu chcą zrekompensować zlikwidowaniem podatku CIT. Ich zdaniem, w obecnej formie wspiera on głównie zagraniczny kapitał. – W ten sposób aby dać równe szanse wszystkim pracodawcom, bo dzisiaj korporacje zagraniczne są uprzywilejowane – mówi ekonomista CAS.

Ekspert zauważa, że 67 proc. korporacji nie płaci podatku dochodowego, a wypracowane w Polsce zyski wyprowadza za granicę. Nowy podatek będzie naliczany od obrotu i będzie jednakowy dla wszystkich. Przewidywana wysokość to od 1,5 do 2 proc.
Bez uszczerbku nie obejdzie się również VAT. Eksperci opowiadają się za scaleniem kilku obowiązujących stawek podatku w jedną, o wysokości 16,25 proc. Zwolnieni będą z niego drobni przedsiębiorcy, których przychód nie przekracza 200 tys. złotych rocznie.

Zmiany objęłyby również osoby, które prowadzą działalność gospodarczą i płacą PIT. Zamiast obecnej stawki liniowej, płaciłyby taki sam podatek jak zwykłe firmy.

– Te rozwiązania uczyniłyby nas najbardziej atrakcyjnym systemem podatkowym w Europie. Pracownicy i przedsiębiorcy mogli by się skoncentrować na pomnażaniu swoich zysków, a nie na grze operacyjnej z organami państwa – przekonuje Ireneusz Jabłoński.

O tym, że projekt nie ma większych szans na realizację przekonany jest jednak Radosław Markowski, politolog z Uniwersytetu SWPS.

– Wydaje mi się to wszystko mało realne. Projekt skierowany jest do wszystkich, tymczasem zamysł pisowskiej rewolucji polega na tym, żeby społeczeństwo różnić. Jednym odbiera pieniądze, prestiż i zasługi, innych nimi obdziela. Nazywam to klientelistycznym autorytaryzmem – przekonuje politolog.

Zdaniem eksperta problemem może okazać się również fakt, że idea nie wyszła ze środowiska rządowego. – To scentralizowany system, jeżeli projekt nie ma glejtu od jaśnie oświeconego, który akurat w sprawach gospodarczych jest strasznie pogubiony, to nie ma o czym mówić – ucina.