Dziewięć szpitali i 69 przychodni wypowiedziało realizację pakietu onkologicznego. Ich dyrektorzy twierdzą, że nie są w stanie leczyć pacjentów z nowotworami według zasad narzuconych przez Ministerstwo Zdrowia. Co mają teraz zrobić chorzy? Na papierze wyglądało dobrze, w praktyce bywa jednak dużo gorzej. Problemy z realizacją pakietu onkologicznego mają kolejne placówki. Wypowiedzieć musiała go między innymi przychodnia w Gdańsku. Gdyby tego nie zrobiła, mogłaby zbankrutować. Powód? - Narodowy Fundusz Zdrowia nie zrekompensuje nam całości badań - mówi Danuta Pona dyrektor NZOZ "Przychodnia Brzeźno" w Gdańsku.
Inny przykład to Chełm. Tamtejszy szpital wojewódzki nie jest w stanie organizować dla chorych specjalnych konsyliów lekarskich, które realizowane powinny być w ramach pakietu. Dyrekcja wyjaśnia, że w skład takiego konsylium musi wchodzić między innymi onkolog kliniczny, a szpital takiego nie ma. Pacjenci wizyty muszą więc kontynuować w Lublinie i u lekarzy prywatnych. Za mało specjalistów
- Osoba, która otrzymuje zieloną kartę i zaczyna być diagnozowana, jest prowadzona przez lekarzy po kolejnych etapach diagnostyki, a następnie leczenia. Taka jest idea pakietu onkologicznego - tłumaczy Agnieszka Gołąbek, rzecznik NFZ
Problem polega jednak na tym, że w trakcie leczenia w końcu chory i trafić do szpitala, a w Polsce, oprócz onkologów klinicznych, brakuje także radioterapeutów i patologów. Dla przykładu, onkologów jest 500, a powinno być cztery razy więcej. - Jeżeli nałożymy to na siatkę placówek onkologicznych, na siatkę placówek lekarzy rodzinnych, na małe ośrodki, to nie ma fizycznej możliwości, by we wszystkich tych placówkach, które podpisały kontrakt, zabezpieczyć je etatowo - mówi Cezary Szczylik, onkolog z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz