2015/02/23

na dobranoc coś śmiesznego

Wraca facet do domu. Co widzi? Jego kobieta się pakuje.
- Co ty robisz?
- Odchodzę od ciebie!
- Ale dlaczego?
- Bo jesteś pedofilem!
- Mocne słowa jak na ośmiolatkę.

-----


Byl sobie farmer, który miał plantacje truskawek. Jego plantacja graniczyła
ze szpitalem dla umysłowo chorych. Pewnego dnia pracował na swojej plantacji
blisko wysokiego płotu szpitala. Od dłuzszego czasu przyglada mu sie pensjonariusz i w koncu zagaduje:
- CoooO roOobisz?
- Uprawiam truskawki. Własnie je nawoże.
- CoooO roOobisz?
- Sypie nawóz na truskawki.
- CoooO roOobisz?
- Biore nawóz, o tak i sypie z góry na truskawki, widzisz?! - odpowiada lekko poirytowany farmer.
- CoooO roOobisz?
Farmer zdenerwowany;
- Truskawki gównem posypuje!!!
- MyyyY w Zaakladzie, to pooOosyypujeemy ccccukrem. Aale u nas wszyyscy sa pierdolnieci...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        

Siedzi krowa z cielakiem na drutach wysokiego napięcia...
Nagle słyszą: szur, szur - patrzą, a po drutach pędza heble. Szef hebli się pyta:
Excuse me, którędy do Maroko?
Krowa na to: prosto, na rozgałęzieniu w prawo.
Heble ziuuuu... zniknęły.
Za chwilę zjawia się następna partia hebli, znowu pytanie o Maroko.
Krowa ze stoickim spokojem: prosto, na rozgałęzieniu w lewo.
Heble, ziuuuu... nie ma.
Na to odzywa się zdziwione ciele: Ależ mamo! Przedtem powiedziałaś "w prawo",
a teraz "w lewo", jak tak można?
A krowa: A po cholerę tyle hebli w Maroku?

------

Kiosk na terenie zakładu dla downów. Podchodzi jeden:

- poproszę bryleryleryleryle długopisów
- dziesięć czego?

-----


Polak, Niemiec i Rusek rozbili sie na bezludnej wyspie.
W 1 dniu ustalili ze zeby przezyc, codziennie beda sobie ucinali po czesci ciala.
2 Dzien Niemiec odcial sobie reke. Upiekli i zjedli.
3 dzien Rusek ucial sobie noge. Upiekli i zjedli.
4 Dzien Polak wyciaga ku***a. Niemiec z Ruskiem:
- O Polska kielbasa.
A Polak na to:
-Nie Panowie po jogurciku i spac                                                                                                                                                                                                                                                                                                                        
pewien facet znalazł się w potężnym dołku finansowym. w akcie desperacji udał się na wyścigi psów. był tam po raz pierwszy, szybko jednak zorientował się w zasadach, pozostawało już tylko wybrać właściwego psa. nagle przed jego oczami stanął buldog i mówi:
- weź mnie! weź mnie! jestem najlepszy!
facet popatrzył niepewnie na buldoga, na jego krótkie nóżki, pokurczony korpusik, ślinę ściekającą z pyska.
- buldog, przecież nie masz szans. spójrz na te charty, są zwinne, szybkie, nie wygrasz z nimi!
buldog jednak przekonywał:
- pozory mylą, zobaczysz, nie zawiedziesz się, wygram na pewno!
facet w końcu uległ namowom i postawił na buldoga.
rozpoczął się wyścig.
wszystkie psy ruszyły "z kopyta", tylko buldog został w tyle.
facet krzyczy:
- buldog, co jest? miałeś wygrać!
- spokojnie, wygram, jak się rozkręcę!
połowa wyścigu, a buldog ciągle wlecze się na końcu.
- buldog, co jest? wygraj!
- bez obaw, najlepszy jestem na finiszu!
jednak na metę buldog przybiega ostatni. zrozpaczony facet podbiega do niego i krzyczy:
- buldog, miałeś wygrać! mówiłeś że jesteś najlepszy, obiecywałeś, co się stało?
na co buldog:
- Ty, no kurwa nie wiem.

----
Stefan przekroczył 40-stkę.
Był miłośnikiem literatury, więc kupował "Nową Wieś".
Albowiem mieszkał w Kaznowie, niedaleko Ostrowa Lubelskiego.
Lubił też rozwiązywać rebusy.
No i raz los sprzyjał - wygrał tygodniowe wczasy w Ustce.
Pojechał, więc Stefan do Ustki, położył się na plaży i wypoczywa.
Zagadnęła wnet go niewiasta. W latach nieco posunięta, ale z wyglądu przypominająca miastową:
- Może mnie pan dymnie ?
- Nie staje mi.
- Mam na to sposób uroczy.
I poszli do domu kobitki. Ta wyjęła śmietanę, posmarowała Stefanowi przyrodzenie i zawołała:
- Puciek!
Wpadł pudelek i zaczął lizać Stefanowi chuja, aż mu stanął ! Puknął Stefan damę i odszedł.
Po tygodniu wraca Stefan zadowolony do Kaznowa. Wieś cała go przywitała. Wchodzi do zagrody, patrzy, a tam żonka zajmuje się inwentarzem.
- Dawaj, Pelagia, do chałupy ! Spółkować będziem !
- Ale ci nie staje, Stefek !
- Spoko, mam sposób. Miastowy !
Poszli do chaty. Wyjmuje z szafki śmietanę Stefan, oblewa chuja i krzyczy:
- Reksio !
Podbiega Reks, pies podwórzowy. Popatrzył, popatrzył i jeb... odgryzł Stefanowi chuja. Stefan tylko mruknął :
- No wiocha... po prostu wiocha...--                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    
Był sobie fanatyk wędkowania. Pewnego dnia dowiedział się o fantastycznym wprost miejscu, małym jeziorku w lesie, gdzie ryby o wielkości niesamowitej same wskakują na haczyk. Nie mógł się już doczekać weekendu. Zakombinował w pracy, pozamieniał się na zmiany, nastawił budzik na 4 rano, bo daleko było. I wreszcie nastał ten dzień.
Po długiej podróży odnalazł małe jeziorko w lesie, rozstawił wędki i czekał... Godzinę drugą godzinę, trzecia. Wreszcie spławik drgnął. Wędkarz szarpnął i wyciągnął ogromna nadziana na haczyk kupę.
Załkał szpetnie i zauważył, że z tyłu ktoś za nim stoi. Był to miejscowy. Wędkarz z żalem powiedział:
- No patrz pan, taki kawał drogi jechałem, tyle wysiłku, kombinowania, i co?! Kupa.
Na to gościu:
- A bo wie pan, z tym jeziorkiem związana jest pewna legenda. Otóż niech pan sobie wyobrazi, przed 1 wojną światową żył tu chłopak i piękna dziewczyna, kochali się niesamowicie. Ale wzięli go do wojska. Po jakimś czasie nadeszła wiadomość, że on zginął na froncie. I proszę sobie wyobrazić, że ona przyszła tu, nad to jeziorko i z wielkiego żalu się utopiła!
- Niesamowite - odparł wędkarz.
- Ale to jeszcze nie koniec proszę pana! Otóż po wojnie okazało się, że chłopak przeżył, był tylko ranny. Przyjechał tu, dowiedział się o wszystkim, przyszedł tu, w to miejsce na którym pan siedzi i z żalu i wielkiej miłości również się utopił!
- To szokująca historia - powiedział wędkarz - ale co z tą kupa?!
- A to nie wiem. Widocznie ktoś nasrał.

--------

Była sobie kurza ferma. Znajdowała się w pobliżu lasku, w którym panował mądry lisek. Lisek był na tyle mądry, iż znalazł dziurę w płocie i dzięki niej co wieczór wykradał kurę z fermy. Początkowo rolnik opiekujący się fermą nie dostrzegał ubywających kur, lecz z czasem zaczął. Pewnej nocy, aby upewnić się do tego czy się nie mylił, zaczaił się i czekał, lecz niestety zasnął. W dzień okazało się, iż kolejna kura zniknęła, więc postanowił powtórzyć swą zasadzkę z dnia poprzedniego, która również zakończyła się fiaskiem. Cała nieszczęsna sytuacja zdarzyła się jeszcze kilkukrotnie. Za ósmym razem wściekły rolnik był już przygotowany na wszystko - miał termos z kawą oraz strzelbę. Czekał jedną godzinę, drugą, trzecią i nic. Gdy już chciał dać za wygraną coś zachrobotało i zza rogu wybiegł niczego nie spodziewający się lisek. Rolnik szybko złapał go za kark, podniósł do góry, spojrzał mu głęboko w oczy i zapytał:
- Lisku, czy to ty kradniesz moje kury?
- To nie ja - odparł mądry lisek.      A tak naprawdę to był on.                    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz