2015/02/24

Dyrektor zabronił używania tomografu? Trwa śledztwo po śmierci pacjenta w Łodzi

                                                                            

Dyrektorski zakaz używania tomografu?

Czy lekarze ze szpitala im. Jonschera w Łodzi mogli doprowadzić do śmierci pacjenta? Medycy dowiedzieli się, że ma on tętniaka aorty brzusznej dopiero po interwencji chirurgicznej. Portal tvn24.pl dotarł do dokumentu, z którego wynika, że w łódzkiej placówce obowiązywał zakaz wykonywania badań tomografii komputerowej. Czy tak rzeczywiście było i czy mogło to wpłynąć na śmierć łodzianina? Wyjaśniają to prokuratorzy.


Lekarze nie poddali go badaniu za pomocą tomografu, ani za pomocą dopplerowskiego USG. O tym, że mężczyzna cierpi z powodu sączącego się tętniaka aorty brzusznej medycy dowiedzieli się dopiero, kiedy pacjent trafił na stół operacyjny - po kilku godzinach spędzonych w szpitalu.
Portal tvn24.pl dotarł do dokumentu, z którego wynika, że pacjent nie został przebadany, bo "zabraniał tego dyrektor" szpitala im. Jonschera. Chodzi o notatkę sporządzoną przez lekarza ze szpitala im. Kopernika, gdzie miał zostać przewieziony ciężko chory łodzianin  ??
Jak czytamy w notatce służbowej, pod którą podpisał się lekarz z oddziału chirurgii naczyniowej w szpitalu Kopernika, medycy ze szpitala Jonschera poprosili o przejęcie pacjenta 2 maja, około godz. 16.
Autor dokumentu relacjonuje, że jedna z lekarek szpitala im. Jonschera poinformowała go o pacjencie  "z bólami brzucha, u którego stwierdzono krwiaka". Pacjent miał być w "stabilnym stanie", i wydolny krążeniowo.
Lekarz ze szpitala im. Kopernika zapytał o przedstawienie wyników badań obrazowych pacjenta. Chciał w ten sposób przygotować swoją placówkę do operacji. Otrzymał jednak informację, że chorego przebadano tylko za pomocą RTG. Innych badań obrazowych nie przeprowadzono. Dlaczego?
"Pani doktor kilkukrotnie stwierdziła i potwierdzała, iż ma wydany przez dyrektora tamtejszej placówki zakaz wykonywania badań tomograficznych innych, niż tomografia komputerowa głowy" - informuje autor dokumentu, który stanowi materiał dowodowy w prowadzonym obecnie śledztwie.
Lekarz ze szpitala im. Kopernika informuje też o swoim "zaskoczeniu" praktykami w placówce im. Jonschera.
Źródło: TVN24 ŁódźFragment pisma, które stanowi materiał dowodowy
Z notatki wynika też, że pacjent ostatecznie pojechał do szpitala MSWiA, mimo, że lekarze z Kopernika czekali już na chorego. Co na to szpital? Niestety, w poniedziałek nie udało nam się porozmawiać z dyrektorem placówki. Podczas realizacji wcześniejszych materiałów związanych ze śmiercią Mirosława Blejzyka, szpital konsekwentnie odmawiał komentarza.
Tomograf tylko od poniedziałku do piątku?
Wideo: Nagranie amatorskie z ukrytej kameryTomograf tylko od poniedziałku do piątku?

Zgodnie z treścią nagrania

Na filmie (przekazanym nam przez rodzinę zmarłego) widoczna jest osoba w białym kitlu. Jest  pytana przez bliskich zmarłego mężczyzny, dlaczego pacjent nie został poddany badaniu USG, ani nie przebadano go tomografem komputerowym.
- Organizacja pracy w tym szpitalu jest taka, że w wolne dni od pracy takich badań nie można wykonywać - odpowiada rozmówczyni. Według rodziny, to lekarka ze szpitala im. Jonschera.

Długie śledztwo

Dokument, do którego dotarliśmy stanowi materiał dowodowy, który już wcześniej zabezpieczyła prokuratura. Śledczy sprawdzają, czy lekarze ze szpitala Jonschera mogli narazić zmarłego pacjenta na ryzyko utraty zdrowia lub życia.
- Jednym z badanych wątków jest kwestia dotycząca diagnostyki chorego. Sprawdzamy, dlaczego chory nie został przebadany za pomocą tomografu komputerowego i czy mogło to przyczynić się do jego zgonu - wyjaśnia Krzysztof Kopania z łódzkiej prokuratury.
"Myślałam, że powierzam męża specjalistom"
Wideo: TVN24 Łódź"Myślałam, że powierzam męża specjalistom"
Okazuje się jednak, że na wyniki śledztwa trzeba będzie poczekać. Do wakacji ocenę pracy służb medycznych miał przygotować instytut medycyny sądowej we Wrocławiu. Wiadomo jednak, że trzeba będzie poczekać dłużej, bo ostatecznie specjaliści z Wrocławia zrezygnowali z zadania, którego wcześniej się podjęli.
Teraz akta sprawy zostały wysłane do biegłych z Białegostoku. Nie wiadomo, ile może im zająć ocena pracy lekarzy z Łodzi.
- W tej sprawie mamy zabezpieczoną dokumentację medyczną. Śledztwo jest zawieszone, dopóki nie otrzymamy oceny biegłych - wyjaśnia prokurator.

NFZ: były inne nieprawidłowości

Po tym, jak nagłośniliśmy sprawę śmierci Mirosława Blejzyka, w łódzkiej placówce kontrolę przeprowadził Narodowy Fundusz Zdrowia.
Fundusz nie stwierdził informacji, które podaje w swojej notatce służbowej jeden z łódzkich lekarzy.  Kontrolerzy stwierdzili jednak inne nieprawidłowości i nałożyli na placówkę 90 tys. złotych kary.
- W kontrolowanym przez nas okresie w dniach 1-4 maja nie było lekarza radiologa, w majowe weekendy nie było lekarza radiologa, w dni powszednie od 23 do 8 nie było lekarza radiologa. Personel techniczny był przez całą dobę - przypomina Anna Leder, rzecznik funduszu.
  No  i  znowu  zamieszanie  w  służbie  zdrowia  ,  Ale  dlaczego  dopiero  po  10  miesiącach  /????/  .  Co  wcześniej  nie  można  było  napisać  czy  może  wtedy  nie  było  takiej  potrzeby  ???  .  Teraz  służba  zdrowia  udowadnia  ,  że  wszystko  co  robi  ministerstwo  dla  pacjentów  jest  do  dupy  . Wobec  tego  rząd  za  pomocą  mediów  próbuje  udowodnić  że  to  służba  zdrowia  jest  do  dupy  ale  lekarze  robią  wszystko  żeby  jednak  pacjentów  leczyć  na  prawdę  a  nie  na  papierze  bo  te  wszystkie  zmiany   są  do  dupy  .  Jak  wielokrotnie  pisałam   wszystko  co  robi  rząd  , cale  te  ich  reformy  to  jedna  wielka  porażka  ale  przyznać  się  nie  chcą  i  ciągną  dalej  tą  farsę  a  pacjenci  cierpią   !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!                                                                               GB

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz