Wiceprezydent dotkniętego epidemią eboli Sierra Leone, Samuel Sam-Sumana, dobrowolnie poddał się kwarantannie po tym, jak jeden z jego ochroniarzy zmarł po zarażeniu się tym wirusem. W Afryce Zachodniej na ebolę zmarło dotąd blisko 10 tys. osób.
Polityk powiedział, że chce w ten sposób "dać dobry przykład" swoim obywatelom. Zapewnił, że kwarantanna, która potrwa 21 dni, to tylko rozwiązanie profilaktycznie, bo czuje się "bardzo dobrze" i nie stwierdzono u niego żadnych objawów zarażenia.
Sam-Sumana to pierwszy prominentny członek rządu Sierra Leone, który z własnej woli zdecydował się poddać kwarantannie. Obserwacją objęto też podlegający mu personel.
Pod koniec zeszłego roku eksperci zaczęli wyrażać ostrożny optymizm co do panującej na zachodzie Afryki epidemii eboli z powodu malejącej liczby zachorowań, jednak w ostatnim czasie znów zaczęło ich przybywać.
Śmiertelna epidemia
Trwająca od blisko roku epidemia zabiła dotychczas 9765 osób (na ponad 23,5 tys. chorych), z czego najwięcej w Liberii, Sierra Leone i Gwinei (dane Światowej Organizacji Zdrowia według stanu na 25 lutego).
Władze tych trzech krajów zadeklarowały, że w ciągu najbliższych dwóch miesięcy liczba zachorowań spadnie do zera.
Z 99 nowych przypadków stwierdzonych między 16 a 23 lutego, 63 przypadają właśnie na Sierra Leone, co skłoniło władze tego kraju do przywrócenia niektórych obostrzeń w walce z epidemią, m.in. w transporcie publicznym.
Z 99 nowych przypadków stwierdzonych między 16 a 23 lutego, 63 przypadają właśnie na Sierra Leone, co skłoniło władze tego kraju do przywrócenia niektórych obostrzeń w walce z epidemią, m.in. w transporcie publicznym.
Ebola, którą wykryto w 1976 roku, szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub innymi płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt. Wirus nie roznosi się drogą kropelkową.
Wirus ebola, zbierający śmiertelne żniwo w Afryce, zmutował - uważają francuscy naukowcy, którzy śledzą przebieg epidemii w afrykańskiej Gwinei. Na razie nie wiadomo, czy będzie przez to groźniejszy.
Naukowcy Instytutu Pasteura we Francji analizują próbki krwi od pacjentów z Gwinei. Śledzą, jak wirus się zmienia i próbuje przystosować do nowych warunków oraz analizują, czy może łatwiej rozprzestrzeniać się między ludźmi.
Mutacje wirusów nie są niczym niezwykłym - pisze BBC News. Ebola jest wirusem RNA - jak HIV i grypa - więc ma wysoki współczynnik mutacji. Sprawia to, że wirusy łatwiej się przystosowują i są potencjalnie bardziej zaraźliwe.
WHO: spada liczba zakażonych
Liczba potwierdzonych w ciągu ubiegłego tygodnia przypadków eboli spadła tymczasem w Afryce poniżej 100 - po raz pierwszy od lipca 2014 roku - poinformowała w czwartek Światowa Organizacja Zdrowia (WHO), zaznaczając jednak, że epidemii jeszcze nie opanowano. Liczba przypadków maleje z tygodnia na tydzień i zmierza ku zeru w wielu miejscach, lecz ebola wciąż występuje na jednej trzeciej obszarów trzech państw afrykańskich dotkniętych chorobą - powiadomił specjalny wysłannik ONZ ds. eboli David Nabarro, który przebywa w Addis Abebie. - Oznacza to, że epidemia nie została jeszcze opanowana.
Idzie pora deszczowa
Nabarro powiedział, że niepokoi go nadchodząca pora deszczowa; zaapelował o utworzenie siatki "lokalnych współpracowników", nim opady sprawią, że niektóre miejsca staną się niedostępne. Według wysłannika ONZ afrykańskie centrum kontroli chorób, które Unia Afrykańska ma utworzyć do połowy roku 2015, pomoże reagować szybciej w przypadku nowej epidemii. Eksperci zarzucali społeczności międzynarodowej i Unii Afrykańskiej, że przez długi czas pozostawały bierne wobec epidemii eboli, która w ciągu niespełna roku spowodowała śmierć niemal 9 tys. ludzi, głównie w Gwinei, Liberii i Sierra Leone. Epidemia ujawniła też katastrofalny stan systemów opieki zdrowotnej w niektórych państwach afrykańskich.
Ebola, którą wykryto w 1976 roku, szerzy się poprzez bezpośredni kontakt z krwią lub innymi płynami ustrojowymi zarażonych ludzi i zwierząt; wirus nie roznosi się drogą kropelkową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz