2015/03/14

Ślub w poczekalni: "Mojej dziewczynie zostało 48 godzin życia"

Wszystko miało być tak pięknie. Jack i Michelle poznali się trzy lata temu. Jack był od partnerki 10 lat młodszy, ale nigdy mu to nie przeszkadzało. Latem ubiegłego roku urodziło im się dziecko, piękna zdrowa córeczka. Szczęście szybko jednak zamieniło się w smutek.

W trakcie ciąży, 32-letnia Michelle skarżyła się na dotkliwe i cykliczne ataki bólu. Krótko po porodzie okazało przyszła najgorsza wiadomość, młoda mama miała nowotwór. Lekarze nie mieli żadnych złudzeń, nie było mowy o operacji, guz był zbyt rozległy  .
                                                                                                                        Rodzice nie mogli uwierzyć w swoją tragedię i taki obrót spraw. Stan Michelle                                                                                                                                                                        bardzo szybko się pogarszał. W końcu lekarze powiedzieli im, że kobiecie zostało 48 godzin życia. Jak ktokolwiek może poradzić sobie z takim wyrokiem?
22-letni Jack chciał, żeby spędzili ostatnie wspólne chwile jako mąż i żona. Ślub odbył się w szpitalnej poczekalni. Pomimo prowizorycznych warunków oraz uciekającego czasu, udało im się zawiadomić bliskich. W tej pięknej i wzruszającej ceremonii uczestniczyło 20 osób. Smutek mieszał się z radością... Michelle umarła niecałe dwie doby później w ramionach męża.
Jack został samotnym ojcem. Przyznaje, że mała córeczka dodaje mu siły i sensu życia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz