Jeden z kluczowych elementów w rozrywkowej części ramówek polskich stacji telewizyjnych stanowią rozmaite występy kabaretowe. Truizmem wydaje się przypomnienie, że z definicji mają one na celu rozbawienie odbiorcy, jednak według mnie w zderzeniu z rzeczywistością nie zawsze ów cel jest realizowany, bowiem targetem zdecydowanej większości grup kabaretowych jest odbiorca masowy. Jak powszechnie wiadomo taki odbiorca jest pewnym teoretycznym konstruktem nadawcy przekazu i charakteryzuje się stosunkowo niewielkim kapitałem społecznym oraz kulturowym, a co za tym idzie – także niewielką wiedzą i inteligencją pozwalającą jedynie na obsługę podstawowych funkcji odbiornika telewizyjnego.
Konsekwencją takiego doboru odbiorcy jest fakt, iż krajowe formacje kabaretowe tworzą aktualnie najprawdziwszy festiwal żenady. Degeneracja ich poziomu następuje stopniowo od wielu lat, jednak w mojej opinii „przełomowym momentem” w tym kontekście było pojawienie się w kabaretowym mainstreamie Grzegorza Halamy, który jako słynny „Pan Józek – hodowca kurczaków” „komentował” rozmaite zjawiska. Jego cechą charakterystyczną było to, iż celując w stworzenie wrażenia specyficznego humoru abstrakcyjnego udało mu się jedynie wygłaszać ciągi niemal przypadkowych słów przeplatane nawiązaniami do drobiu. Kabarety mają śmieszyć a niestety to żenada . Nie ma nic śmiesznego w wyśmiewaniu ludzkiej biedy i braku wykształcenia . To jest smutne ale na pewno nie śmieszne . Dawne kabarety spełniały swoją rolę , te nowe są po prostu żałosne , no może chyba można się śmiać z tych ludzi którym sie wydaje że robią kabaret a oni sami są kabaretem a to już śmieszne nie jest . cdn
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz