2015/03/31
Awaria czy przekręt wyborczy? W spisie wyborców są osoby zmarłe i wymeldowane
Dodano: 31.03.2015 [22:00]
W nadchodzących wyborach prezydenckich nie będzie możliwości zweryfikowania danych wyborców. Z pisma rozsyłanego do samorządów wynika, że w spisie wyborców mogą figurować osoby zmarłe, wymeldowane oraz te z nieaktualnymi nazwiskami. Za wszystko odpowiadają błędy tak bardzo promowanego niedawno przez rząd systemu „Źródło”.
System Rejestrów Państwowych ruszył 1 marca. Połączył on kluczowe z punktu widzenia funkcjonowania państwa rejestry. Jak informował resort spraw wewnętrznych w zintegrowanym systemie znalazły się m.in. rejestry PESEL, dowodów osobistych i aktów stanu cywilnego. Urzędnicy mieli korzystać z Systemu Rejestrów Państwowych za pomocą aplikacji ŹRÓDŁO, okazuje się jednak, że nie działa ona poprawnie i może stanowić spore utrudnienie przy najbliższych wyborach prezydenckich.
To właśnie w ramach Systemu Rejestrów Państwowych zintegrowane zostały najważniejsze polskie rejestry. A urzędnicy i uprawnione instytucje miały uzyskać dostęp do wszystkich informacji zgromadzonych w kluczowych rejestrach państwowych.
Tymczasem z samorządów docierają coraz bardziej niepokojące informacje. Na Twitterze pojawiły się nawet skany pisma, z którego wynika, iż w zasadzie nie da się zweryfikować danych wyborców:
„Z wcześniej wymienionych powodów nie ma możliwości zweryfikowania danych wyborców. W związku z powyższym w spisach wykonanych do wyborów Prezydenta RP mogą figurować osoby zmarłe, wymeldowane, z nieaktualnymi nazwiskami” - czytamy w dokumencie.
(fot. twitter.com/WZubowski)
Informacje te potwierdzają ustalenia reporterów RMF FM, którzy informowali o błędach w aplikacji „Źródło”. Okazywało się bowiem, że system „ożywiał” osoby zmarłe i wpisywał je do rejestru wyborców. W spisie figurowały zarówno osoby, które zmarły kilka dni temu, jak i te, które nie żyją już do kilku lat.
System Rejestrów Państwowych ruszył 1 marca. Połączył on kluczowe z punktu widzenia funkcjonowania państwa rejestry. Jak informował resort spraw wewnętrznych w zintegrowanym systemie znalazły się m.in. rejestry PESEL, dowodów osobistych i aktów stanu cywilnego. Urzędnicy mieli korzystać z Systemu Rejestrów Państwowych za pomocą aplikacji ŹRÓDŁO, okazuje się jednak, że nie działa ona poprawnie i może stanowić spore utrudnienie przy najbliższych wyborach prezydenckich.
To właśnie w ramach Systemu Rejestrów Państwowych zintegrowane zostały najważniejsze polskie rejestry. A urzędnicy i uprawnione instytucje miały uzyskać dostęp do wszystkich informacji zgromadzonych w kluczowych rejestrach państwowych.
Tymczasem z samorządów docierają coraz bardziej niepokojące informacje. Na Twitterze pojawiły się nawet skany pisma, z którego wynika, iż w zasadzie nie da się zweryfikować danych wyborców:
„Z wcześniej wymienionych powodów nie ma możliwości zweryfikowania danych wyborców. W związku z powyższym w spisach wykonanych do wyborów Prezydenta RP mogą figurować osoby zmarłe, wymeldowane, z nieaktualnymi nazwiskami” - czytamy w dokumencie.
(fot. twitter.com/WZubowski)
Informacje te potwierdzają ustalenia reporterów RMF FM, którzy informowali o błędach w aplikacji „Źródło”. Okazywało się bowiem, że system „ożywiał” osoby zmarłe i wpisywał je do rejestru wyborców. W spisie figurowały zarówno osoby, które zmarły kilka dni temu, jak i te, które nie żyją już do kilku lat.
CZORT 300+ km/h
Stołeczni policjanci ustalili już, kto jest właścicielem samochodu, który pędził ulicami Warszawy z prędkością 300 km na godzinę - dowiedziała się nieoficjalnie reporterka RMF FM Magdalena Gawlik. Mężczyzna nie został jeszcze zatrzymany, bo - jak ustaliła nasza reporterka - choć policjanci nie mają wątpliwości, kto jest właścicielem auta, to wciąż ustalają, kto nim kierował w momencie nagrywania filmiku. Dopiero gdy śledczy będą mieli cały materiał dowodowy, sprawa trafi do sądu.
W naszej ocenie jest to rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego pod względem bezpieczeństwa innych uczestników- zapewniał w rozmowie z RMF FM rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek. Za to wykroczenie sprawcy może grozić grzywna do 5 tysięcy złotych, zakaz prowadzenia pojazdów, a nawet więzienie.
Film w serwisie YouTube został umieszczony w sobotę. Na minutowym nagraniu kierowca pokazuje, jak rozpędza swoje sportowe auto do prędkości trzykrotnie przekraczającej dozwoloną w tym miejscu.
Pędził 300 km na godz .
Stołeczni policjanci ustalili już, kto jest właścicielem samochodu, który pędził ulicami Warszawy z prędkością 300 km na godzinę - dowiedziała się nieoficjalnie reporterka RMF FM Magdalena Gawlik. Mężczyzna nie został jeszcze zatrzymany, bo - jak ustaliła nasza reporterka - choć policjanci nie mają wątpliwości, kto jest właścicielem auta, to wciąż ustalają, kto nim kierował w momencie nagrywania filmiku. Dopiero gdy śledczy będą mieli cały materiał dowodowy, sprawa trafi do sądu.
W naszej ocenie jest to rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego pod względem bezpieczeństwa innych uczestników- zapewniał w rozmowie z RMF FM rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek. Za to wykroczenie sprawcy może grozić grzywna do 5 tysięcy złotych, zakaz prowadzenia pojazdów, a nawet więzienie.
Film w serwisie YouTube został umieszczony w sobotę. Na minutowym nagraniu kierowca pokazuje, jak rozpędza swoje sportowe auto do prędkości trzykrotnie przekraczającej dozwoloną w tym miejscu.
Mężczyzna nie został jeszcze zatrzymany, bo - jak ustaliła nasza reporterka - choć policjanci nie mają wątpliwości, kto jest właścicielem auta, to wciąż ustalają, kto nim kierował w momencie nagrywania filmiku. Dopiero gdy śledczy będą mieli cały materiał dowodowy, sprawa trafi do sądu.
W naszej ocenie jest to rażące naruszenie przepisów ruchu drogowego pod względem bezpieczeństwa innych uczestników- zapewniał w rozmowie z RMF FM rzecznik Komendy Stołecznej Policji Mariusz Mrozek. Za to wykroczenie sprawcy może grozić grzywna do 5 tysięcy złotych, zakaz prowadzenia pojazdów, a nawet więzienie.
Film w serwisie YouTube został umieszczony w sobotę. Na minutowym nagraniu kierowca pokazuje, jak rozpędza swoje sportowe auto do prędkości trzykrotnie przekraczającej dozwoloną w tym miejscu.
(abs)
Czytaj więcej na http://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-pedzil-300-km-h-po-warszawie-policja-wie-do-kogo-nalezy-auto,nId,1708410#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome
Pobił kobietę, bo nie dała mu 2 zł na piwo
Policjanci z mazowieckiego Chynowa zatrzymali 20-latka, który dla 2 złotych pobił kobietę w sklepie. Mężczyzna usłyszał zarzut rozboju. Może trafić za kraty nawet na 12 lat.
zdj. ilustracyjne
/arch. RMF
Do incydentu doszło w Drwalewie w powiecie grójeckim. 20-latek podszedł w sklepie do jednej z klientem i zażądał 2 złotych na piwo. Gdy kobieta odmówiła, przewrócił ją i zaczął bić. Po chwili uciekł ze sklepu.
Mężczyznę udało się szybko zatrzymać. Przedstawiono mu zarzut rozboju. Teraz grozi mu kara 12 lat więzienia. Policja nie informuje, w jakim stanie jest poszkodowana kobieta.
DOWCIPY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Dwóch kumpli wyszło na spacer ze swoimi psami. Jeden z labradorem, drugi z jamnikiem. Jeden kolega mówi do drugiego:
- Może wejdziemy na piwko?
- Nie wpuszczą nas przecież z psami.
- Nie marudź, rób to co ja.
Pierwszy z labradorem wchodzi do środka i od razu słyszy od barmana:
- Przepraszam Pana, ale nie wolno wchodzić z psami
- Ale to pies przewodnik.
- Oczywiście, przepraszam. Zapraszam do środka.
Po chwili wchodzi drugi z jamnikiem.
Barman od wejścia:
- Przepraszam, nie wolno wpuszczać psów do baru
- Ale to pies przewodnik
- Proszę pana, to jamnik...
- KU*WA DALI MI JAMNIKA?
- O, przepraszam. Proszę wejść Facet u lekarza zakładowego.
- I co tam panu dolega?
- Smak. Nie czuję smaku.
- Siostro proszę podać próbkę numer 19. Proszę. Niech pan spróbuje.
- Łeee... przecież to gówno!
- No widzi pan. Smak wrócił.
Ten sam facet po tygodniu.
- A tym razem mam problemy z pamięcią.
- Siostro proszę o próbkę numer 19.
- Ale Panie doktorze. Próbka numer 19 to gówno!
- No widzi pan. Pamięć wróciła. Facet wchodzi do knajpy i widzi swojego kumpla, który siedzi przy barze mocno przygnębiony. Podchodzi więc do niego i pyta, w czym rzecz.
- Pamiętasz tę śliczną dziewczynę ode mnie z pracy, z którą chciałem się umówić, ale nie mogłem nawet do niej podejść, bo za każdym razem, kiedy ją widziałem, to mi stawał?
- No pamiętam.
- W końcu zebrałem się na odwagę i poprosiłem, żeby się ze mną umówiła. I ona się zgodziła.
- Super! To kiedy randka?
- Byliśmy umówieni dziś wieczorem. Ale bałem się, że znów mi stanie. Więc przykleiłem go sobie plastrem do nogi, żeby w razie czego nie było widać.
- No i dobrze! Gdzie problem?
- Poszedłem do niej, zadzwoniłem, a ona otworzyła w takiej cieniutkiej,przezroczystej sukience...
- No i...?!
- Kopnąłem ją w twarz... Przychodzi syn ze szkoły:
- Tato, pani od matematyki chce się z tobą spotkać.
- A co się stało?
- Ona mnie pyta ile jest 7 razy 9. Odpowiadam, że 63. Ona mnie pyta ile jest 9 razy 7. Odpowiedziałem: Do ch*ja, co za różnica?
- Rzeczywiście, co za różnica... Dobrze, zajdę do niej.
Następnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- Jak pójdziesz, zajrzyj jeszcze do WF-isty.
- Po co?
- W trakcie gimnastyki kazał mi podnieść lewą rękę. Podniosłem. Potem prawą. Podniosłem. Potem poprosił podnieść lewą nogę. Podniosłem. A teraz - mówi - podnieś i prawą nogę. Ja mu na to: Co, mam na chu*u stanąć?
- No tak, rzeczywiście... Dobrze, zajdę i do niego.
Kolejnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- To już nie chodź. Wyrzucili mnie.
- Co ty mówisz? Dlaczego?
- Wezwali mnie do dyrektora, wchodzę do gabinetu, a tam siedzi nauczycielka matematyki, WF-ista i pani od polskiego...
- Pani od polskiego? Na ch*j tam ona przyszła?
- Właśnie tak zapytałem... Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby... Międzynarodowe zawody w przeklinaniu. Trzech finalistów: Amerykanin, Rosjanin, Polak.
Finalistów usadzono w szczelnie zamkniętych kabinach, żeby nie mogli się podsłuchiwać i podpatrywać. Komisja dała znak. Pierwszy wystartował Amerykanin:
- Fak, mada faka, fak jo self ... itp., itd... I tak przez około 5 minut.
Drugi Rosjanin:
- Job twoju mać, bladź, ch*j wam w żopu... itp. itd..
Po dziesięciu minutach ostrych słów przyszła kolej na Polaka. Lekki rumor w kabince i leci wiązanka:
- O żesz ty w mordę p*****lona mać, w dupę r***ana kozia dupo, p****ole cię i twoja matkę też... itp. itd.
Polak nadaje tak ok. godziny. Nagle wystawia głowę z kabinki i mówi:
- Dobra, mogę zaczynać.
Komisja na to:
- Zaczynać!? A co to było przez ostatnią godzinę?!
- To? Nic. Sznurówka mi się rozwiązała, ciasno w tej kabinie jak ch*j i nie mogłem k*rwy zawiązać.. Warszawiak, Ślązak i Kaszub pojechali na wczasy do Egiptu. Gdy płynęli łódką, wyłowili z wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią. Po chwili złamali tę pieczęć i z dzbana wyleciał Dżinn.
- Uwolniliście mnie, spełnię wasze trzy życzenia. Po jednym na każdego.
Kaszub:
- Ja tak kocham Kaszuby... Niech zawsze woda w jeziorach będzie czysta, ryb będzie pod dostatkiem, a turyści niech będą porządni i bogaci.
Dżinn:
- Nudnawe życzenie, ale jak chcesz. Zrobione.
Warszawiak:
- Wybuduj dookoła Warszawy ogromny mur, żeby odgrodzić moje miasto od reszty tego zacofanego kraju i żeby żadni wsiowi mi tu nie przyjeżdżali.
Dżinn:
- OK. Zrobione. Teraz ty - Dżinn zwraca się do Ślązaka.
Slązak:
- Powiedz mi coś więcej o tym murze wokół Warszawy.
- No, otacza całe miasto, jest betonowy, wysoki na kilometr i szeroki na trzy kilometry u podstawy. Mysz się nie prześlizgnie.
Slązak:
- Dobra. Nalej wody do pełna.
.
- Może wejdziemy na piwko?
- Nie wpuszczą nas przecież z psami.
- Nie marudź, rób to co ja.
Pierwszy z labradorem wchodzi do środka i od razu słyszy od barmana:
- Przepraszam Pana, ale nie wolno wchodzić z psami
- Ale to pies przewodnik.
- Oczywiście, przepraszam. Zapraszam do środka.
Po chwili wchodzi drugi z jamnikiem.
Barman od wejścia:
- Przepraszam, nie wolno wpuszczać psów do baru
- Ale to pies przewodnik
- Proszę pana, to jamnik...
- KU*WA DALI MI JAMNIKA?
- O, przepraszam. Proszę wejść Facet u lekarza zakładowego.
- I co tam panu dolega?
- Smak. Nie czuję smaku.
- Siostro proszę podać próbkę numer 19. Proszę. Niech pan spróbuje.
- Łeee... przecież to gówno!
- No widzi pan. Smak wrócił.
Ten sam facet po tygodniu.
- A tym razem mam problemy z pamięcią.
- Siostro proszę o próbkę numer 19.
- Ale Panie doktorze. Próbka numer 19 to gówno!
- No widzi pan. Pamięć wróciła. Facet wchodzi do knajpy i widzi swojego kumpla, który siedzi przy barze mocno przygnębiony. Podchodzi więc do niego i pyta, w czym rzecz.
- Pamiętasz tę śliczną dziewczynę ode mnie z pracy, z którą chciałem się umówić, ale nie mogłem nawet do niej podejść, bo za każdym razem, kiedy ją widziałem, to mi stawał?
- No pamiętam.
- W końcu zebrałem się na odwagę i poprosiłem, żeby się ze mną umówiła. I ona się zgodziła.
- Super! To kiedy randka?
- Byliśmy umówieni dziś wieczorem. Ale bałem się, że znów mi stanie. Więc przykleiłem go sobie plastrem do nogi, żeby w razie czego nie było widać.
- No i dobrze! Gdzie problem?
- Poszedłem do niej, zadzwoniłem, a ona otworzyła w takiej cieniutkiej,przezroczystej sukience...
- No i...?!
- Kopnąłem ją w twarz... Przychodzi syn ze szkoły:
- Tato, pani od matematyki chce się z tobą spotkać.
- A co się stało?
- Ona mnie pyta ile jest 7 razy 9. Odpowiadam, że 63. Ona mnie pyta ile jest 9 razy 7. Odpowiedziałem: Do ch*ja, co za różnica?
- Rzeczywiście, co za różnica... Dobrze, zajdę do niej.
Następnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- Jak pójdziesz, zajrzyj jeszcze do WF-isty.
- Po co?
- W trakcie gimnastyki kazał mi podnieść lewą rękę. Podniosłem. Potem prawą. Podniosłem. Potem poprosił podnieść lewą nogę. Podniosłem. A teraz - mówi - podnieś i prawą nogę. Ja mu na to: Co, mam na chu*u stanąć?
- No tak, rzeczywiście... Dobrze, zajdę i do niego.
Kolejnego dnia syn znowu wraca ze szkoły:
- Tato, byłeś już w szkole?
- Jeszcze nie.
- To już nie chodź. Wyrzucili mnie.
- Co ty mówisz? Dlaczego?
- Wezwali mnie do dyrektora, wchodzę do gabinetu, a tam siedzi nauczycielka matematyki, WF-ista i pani od polskiego...
- Pani od polskiego? Na ch*j tam ona przyszła?
- Właśnie tak zapytałem... Wielki, ogromny, wielopiętrowy supermarket, w którym kupicie wszystko. Szef przyjmuje do pracy nowego sprzedawcę, dając mu jeden dzień okresu próbnego żeby go przetestować.
Po zamknięciu wzywa szef nowego sprzedawcę do biura:
- No to ile dziś zrobił pan transakcji? - pyta sprzedawcę.
- Jedną, szefie.
- Co? Jedną?! Nasi sprzedawcy mają średnio od sześćdziesięciu do siedemdziesięciu transakcji w ciągu dnia! Co pan robił przez cały dzień? A właściwie to ile pan utargował?
- Trzysta osiemdziesiąt tysięcy dolarów.
Szefa zatkało.
- Trzy... sta osiem... dziesiąt tysięcy? Na Boga, co pan sprzedał?!
- No, na początku sprzedałem mały haczyk na ryby...
- Haczyk na ryby? Za trzysta osiemdziesiąt tysięcy?
- Potem przekonałem klienta żeby wziął jeszcze średni i duży haczyk. Następnie przekonałem go, że powinien wziąć jeszcze żyłkę. Sprzedałem mu trzy rodzaje: cienką, średnią i grubą. Wdaliśmy się w rozmowę. Spytałem gdzie będzie łowić. Powiedział, że na Missouri, dwadzieścia mil na północ. W związku z tym sprzedałem mu jeszcze porządną wiatrówkę, nieprzemakalne spodnie i rybackie gumowce, ponieważ tam mocno wieje. Przekonałem go, że na brzegu ryby nie biorą, no i tak poszliśmy wybrać łódź motorową. Spytałem go jakie ma auto i wydusiłem z niego, że dość małe aby odwieźć łódź, w związku z czym sprzedałem mu przyczepę.
- I wszystko to sprzedał pan człowiekowi, który przyszedł sobie kupić jeden, jedyny haczyk na ryby?!
- Nieee. On przyszedł z zamiarem kupienia podpasek dla swojej żony. Zaproponowałem mu, że skoro w weekend nici z seksu to może pojechałby przynajmniej na ryby... Międzynarodowe zawody w przeklinaniu. Trzech finalistów: Amerykanin, Rosjanin, Polak.
Finalistów usadzono w szczelnie zamkniętych kabinach, żeby nie mogli się podsłuchiwać i podpatrywać. Komisja dała znak. Pierwszy wystartował Amerykanin:
- Fak, mada faka, fak jo self ... itp., itd... I tak przez około 5 minut.
Drugi Rosjanin:
- Job twoju mać, bladź, ch*j wam w żopu... itp. itd..
Po dziesięciu minutach ostrych słów przyszła kolej na Polaka. Lekki rumor w kabince i leci wiązanka:
- O żesz ty w mordę p*****lona mać, w dupę r***ana kozia dupo, p****ole cię i twoja matkę też... itp. itd.
Polak nadaje tak ok. godziny. Nagle wystawia głowę z kabinki i mówi:
- Dobra, mogę zaczynać.
Komisja na to:
- Zaczynać!? A co to było przez ostatnią godzinę?!
- To? Nic. Sznurówka mi się rozwiązała, ciasno w tej kabinie jak ch*j i nie mogłem k*rwy zawiązać.. Warszawiak, Ślązak i Kaszub pojechali na wczasy do Egiptu. Gdy płynęli łódką, wyłowili z wody gliniany dzban z dziwną pieczęcią. Po chwili złamali tę pieczęć i z dzbana wyleciał Dżinn.
- Uwolniliście mnie, spełnię wasze trzy życzenia. Po jednym na każdego.
Kaszub:
- Ja tak kocham Kaszuby... Niech zawsze woda w jeziorach będzie czysta, ryb będzie pod dostatkiem, a turyści niech będą porządni i bogaci.
Dżinn:
- Nudnawe życzenie, ale jak chcesz. Zrobione.
Warszawiak:
- Wybuduj dookoła Warszawy ogromny mur, żeby odgrodzić moje miasto od reszty tego zacofanego kraju i żeby żadni wsiowi mi tu nie przyjeżdżali.
Dżinn:
- OK. Zrobione. Teraz ty - Dżinn zwraca się do Ślązaka.
Slązak:
- Powiedz mi coś więcej o tym murze wokół Warszawy.
- No, otacza całe miasto, jest betonowy, wysoki na kilometr i szeroki na trzy kilometry u podstawy. Mysz się nie prześlizgnie.
Slązak:
- Dobra. Nalej wody do pełna.
.
Wybory prezydenckie. Magdalena Ogórek: Wygram te wybory, jeżeli..
Państwo w żaden sposób nie wspomaga młodych ludzi na rynku kredytowym, mieszkaniowym, a przede wszystkim zatrudnia na umowy śmieciowe – stwierdziła w Opolu Magdalena Ogórek, kandydatka Sojuszu Lewicy Demokratycznej na prezydenta Polski. Dodała, że liczy, iż właśnie młodzi ludzie oraz kobiety będą jej elektoratem ponieważ ona "chce im bardzo mocno pomóc". Jak zaznaczyła, jeżeli te właśnie grupy wesprą ją w wyborach, to jest pewna nawet wygranej.
Magdalena Ogórek spotkała się we wtorek z rektorem Uniwersytetu Opolskiego prof. Stanisławem S. Nicieją, mediami i członkami SLD. Miała przespacerować się też po mieście, ale ze względu na ulewny deszcz plany zmieniono.
Pytana, jak wyobraża sobie walkę z umowami śmieciowymi i na ile jest możliwe ich zniesienie, kandydatka SLD tłumaczyła, że byłoby to możliwe gdyby został obniżony np. podatek CIT" oraz gdy zadbamy o wzrost gospodarczy.Przedsiębiorcy, z którymi rozmawiam w każdym miejscu w Polsce deklarują, że jeżeli nie będą traktowani, jako potencjalni przestępcy, tylko jako dobro narodowe, i nie będą przez państwo tak uciskani, będą dużo chętniej zatrudniać na etaty- stwierdziła. Zaznaczyła jednak, że "między wszystkimi postulatami, które głosi, musi być synergia".Żeby to wszystko zrealizować musimy zadbać o wiele sektorów. Ta podstawowa, ten fundament, to jest zmiana prawa i od prawa podatkowego chcę zacząć- zadeklarowała Magdalena Ogórek.
Pytana o to, na kogo będzie głosować w II turze wyborów prezydenckich i czy poprze w niej kogoś, kandydatka SLD stwierdziła jednoznacznie:Ja będę w drugiej turze i będę walczyła o urząd prezydenta. Nie biorę w ogóle takiego scenariusza pod uwagę. Tak jak wspomniałam, jeżeli kobiety i młodzież zechcą mnie poprzeć, wygram te wybory.
Jak złagodzić objawy meteopatii ????
Jak pokonać objawy meteopatii?
Skaczące ciśnienie, brak słońca, zbyt wysoka lub niska temperatura czy silny wiatr – jeśli nagłe zmiany pogody wpływają na twoje samopoczucie, to znak, że jesteś meteopatą. Jednak dzięki prostym zabiegom można złagodzić dokuczliwe dolegliwości, takie jak ból głowy, rozdrażnienie czy trudności z koncentracją.
Bezsenność, bóle głowy, zmęczenie, rozdrażnienie, trudności z koncentracją – to typowe objawy meteopatii (meteoropatii). Czasem dochodzą bóle mięśni i stawów, pojawia się apatia. Niektórzy reagują na zmianę pogody jeszcze silniej – nasilają się dolegliwości reumatyczne, odzywają się u nich wrzody żołądka i dwunastnicy.
To wina wegetatywnego układu nerwowego – niezależnej i pracującej bez udziału naszej świadomości centrali, która steruje procesami życiowymi. Dba on o zachowanie wewnętrznej równowagi, niezależnie od tego, co się dzieje na zewnątrz. Układ ten musi zachować stałe warunki niezbędne do procesów życiowych. Bodźce pogodowe w pewien sposób go pobudzają. Jak sobie pomóc? Niestety, na meteopatię nie ma leków. Można łagodzić tylko jej objawy.
Jak łagodzić objawy meteopatii?
- Śledź komunikaty o sytuacji biometeorologicznej. Wtedy możesz z wyprzedzeniem zaplanować zajęcia tak, aby nie brać na siebie cięższych obowiązków w czasie zmian pogody.
- Zażywaj ruchu na świeżym powietrzu. Nie rezygnuj z wyjścia z domu nawet w brzydką pogodę. Staraj się ten czas spędzić aktywnie, bo wtedy organizm łatwiej przyzwyczaja się do zmian atmosferycznych.
- Wysypiaj się. Codziennie potrzebujesz 8 godzin snu. Dzięki temu nie będziesz mieć problemów z porannym wstaniem, a w ciągu dnia unikniesz uczucia senności.
- Pij ziółka. Na przykład kozłek lekarski uspokaja, podnosi koncentrację i sprawność umysłową. Natomiast melisa działa łagodząco (np. przy dolegliwościach żołądkowych), a szyszki chmielu ułatwiają zasypianie i łagodzą drażliwość.
- Sięgnij po preparaty bez recepty. Wypróbuj tabletki zalecane dla wrażliwych na zmianę pogody dostępne w aptekach z zawartością melisy, żeń-szenia czy kofeiny. Możesz przyjmować też lecytynę. Jest niezbędna do prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego,pomaga przy problemach z koncentracją i pamięcią. Dobry jest również magnez, który łagodzi drażliwość, stres, obniża pobudliwość, a także witaminy z grupy B – regulują działanie układu nerwowego, poprawiają pamięć, nastrój i szybkość reakcji.
BEST LOOK: TAYLOR SWIFT W MAŁEJ CZARNEJ KAUFMAN FRANCO
Taylor Swift i nowa wersja kultowej małej czarnej, czyli połączenie bardzo sexy nie tylko dla bardzo szczupłych dziewczyn! Zobaczcie naszego BEST LOOK-a!
Taylor Swift była jedną z gwiazd zaproszonych na 2015 iHeartRadio Music Awards w Los Angeles. Piosenkarka pojawiła się nie tylko na czerwonym dywanie, ale też na scenie. Co na ten estradowo-show-biznesowy wieczór wybrała Taylor Swift, która na co dzień lubi styl vintage?
Tym razem zdecydowała się na coś bardziej zadziornego, nowoczesnego i przede wszystkim spektakularnego! To bardzo ciekawa wersja małej czarnej, ozdobionej milionem czarnych kryształków. Sukienka pochodzi z kolekcji LBD by Kaufman Franco i moim zdaniem jest idealnym rozwiązaniem na tego typu okazje.
Ma bardzo ciekawy kształt, odsłaniający „kwadraty” nagiego ciała w okolicach żeber. Ten zabieg buduje całą sylwetkę i optycznie zmniejsza talię.
Połyskujące w blasku fleszy kryształki wprowadzają do tej kreacji odrobinę glamour.
Spódniczka mini odsłania genialne nogi aktorki, a kropką nad i są aksamitne sandałki z kolekcji Tamary Mellon. Do tego odrobina rockowej biżuterii Rachel Katz and Porter Lyons.
I jeszcze zoom na fryzurę. Taylor Swift została wierną fanką popularnego ostatnio WOB-a i muszę przyznać, że w tej fryzurze wygląda po prostu świetnie!
Zaskoczeniem może być też fakt, że Taylor Swift zrezygnowała ze swoich legendarnych już czerwonych ust na rzecz naturalnego różu. Najwyraźniej uznała, że tak błyskotliwa kreacja nie lubi konkurencji…
Subskrybuj:
Posty (Atom)