2015/03/20

BRAWO POLSCY LEKARZE To cud! Uratowali maluszka, ważył 820 gramów



Kamilek Wawruch
Kamilek Wawruch (4 mies.) urodził się jako wcześniak, w 24 tygodniu ciąży. Niemal 4 miesiące przed terminem
legnicaByły oficer zaatakował nożem pielęgniarkę
Ka­mi­lek Waw­ruch (4 mies.) uro­dził się jako wcze­śniak, w 24 ty­go­dniu ciąży. Nie­mal 4 mie­sią­ce przed ter­mi­nem. Był ma­lut­ki: ważył za­le­d­wie 820 gra­mów. Taki praw­dzi­wy „okru­szek”. Chłop­czyk był le­czo­ny z po­wo­du nie­wy­dol­no­ści od­dy­cha­nia i krą­że­nia, ale potem po­ja­wi­ła się też nie­wy­dol­ność wie­lo­na­rzą­do­wa. Dziec­ko umie­ra­ło. Wtedy le­ka­rze za­ry­zy­ko­wa­li i po­sta­wi­li wszyst­ko na jedną kartę. Pod­łą­czy­li Ka­mil­ka do sztucz­nej nerki. I stał się cud! Nie­mow­lę wró­ci­ło do ży­wych! Ma­lu­szek z Le­gni­cy (dol­no­ślą­skie) to naj­mniej­sze dziec­ko na świe­cie ura­to­wa­ne dzię­ki te­ra­pii ner­ko­za­stęp­czej!
Ka­mi­lek przy­szedł na świat w li­sto­pa­dzie, w le­gnic­kim szpi­ta­lu. Był ma­luś­ki. I wszyst­ko było z nim nie tak. Chłop­czyk nie po­tra­fił sa­mo­dziel­nie od­dy­chać, bo jego na­rzą­dy we­wnętrz­ne, w tym płuca, były nie­roz­wi­nię­te. Dla­te­go malec, nie­mal od pierw­szych chwil życia, pod­łą­czo­ny był do re­spi­ra­to­ra. To ma­szy­na od­dy­cha­ła za niego. Do tego chłop­czyk miał za­cho­wa­ny tzw. prze­wód tęt­ni­czy, czyli po­łą­cze­nie aorty z tęt­ni­cą płuc­ną, który jest ko­niecz­ny w okre­sie życia pło­do­we­go.

Po uro­dze­niu prze­wód ten po­wi­nien się sam za­mknąć. U Ka­mil­ka tak się nie stało. Le­ka­rze mu­sie­li więc podać ma­leń­stwu leki, dzię­ki któ­rym prze­wód się przy­mknął. Kiedy dzie­ciąt­ko miało 10 dni, stanu jego zdro­wia gwał­to­wa­nie się za­ła­mał. Do­szło do nie­wy­dol­no­ści krą­że­nia i nie­wy­dol­no­ści wie­lo­na­rzą­do­wej: m.​in. płuca, nerki, wą­tro­ba, układ krą­że­nia i he­ma­to­lo­gicz­ny od­mó­wi­ły po­słu­szeń­stwa.


– Chłop­czyk był ży­wio­ny po­za­je­li­to­wo, nie od­da­wał moczu. Do­szło do obrzę­ków. Było na­praw­dę źle. Dziec­ko umie­ra­ło – opo­wia­da dr Woj­ciech Ko­wa­lik, or­dy­na­tor neo­na­to­lo­gii w Wo­je­wódz­kim Szpi­ta­lu Spe­cja­li­stycz­nym w Le­gni­cy. Le­ka­rze za­ry­zy­ko­wa­li, po­szli za gło­sem in­tu­icji. – Je­dy­nym moż­li­wym spo­so­bem na ura­to­wa­nie malca było pod­łą­cze­nie go do sztucz­nej nerki, która za­stą­pi­ła pracę nerek, co zro­bi­li­śmy w 12. dobie życia. Me­to­da ta, wy­jąt­ko­wo rzad­ko sto­so­wa­na u dzie­ci, po­le­ga na tym, że krew wy­pro­wa­dza się z or­ga­ni­zmu na ze­wnątrz, oczysz­cza, ogrze­wa i prze­ta­cza z po­wro­tem pa­cjen­to­wi – tłu­ma­czy or­dy­na­tor. Przy­zna­je, że wtedy nikt z me­dy­ków nie zda­wał sobie spra­wy z faktu, że na świe­cie ta me­to­da nie była jesz­cze nigdy sto­so­wa­na u tak ma­lut­kich dzie­ci. – Do tej pory naj­mniej­sze było 2-ki­lo­gra­mo­we nie­mow­lę w Korei Po­łu­dnio­wej – wy­ja­śnia Ko­wa­likPo 3 do­bach stał się cud! – Po­wró­ci­ła czyn­ność nerek i ukła­du krą­że­nia ser­co­wo-na­czy­nio­we­go – wspo­mi­na or­dy­na­tor. Teraz Ka­mi­lek ma 4 mie­sią­ce i waży 3,7 kg. Wszyst­ko jest z nim do­brze, malec ro­śnie jak na droż­dżach, roz­wi­ja się pra­wi­dło­wo i jest przy­go­to­wy­wa­ny do wy­pi­su. – Wtedy, w tych dra­ma­tycz­nych chwi­lach, za­wie­rzy­li­śmy le­ka­rzom. Mo­dli­li­śmy się do Boga i wie­rzy­li­śmy, że nas wy­słu­cha. Udało się. Nawet nie po­tra­fię wy­ra­zić, jak bar­dzo je­stem szczę­śli­wa – mówi namMał­go­rza­ta Waw­ruch, mama Ka­mil­ka. Nic dziw­ne­go. To, co wy­da­rzy­ło się w le­gnic­kim szpi­ta­lu, to praw­dzi­wy cud me­dy­cy­ny! – Dla nas to nie­by­wa­ły suk­ces. Osią­gnę­li­śmy Hi­ma­la­je neo­na­to­lo­gii le­gnic­kiej. To dla nas taki lot na księ­życ – przy­zna­je skrom­nie dr Woj­ciech Ko­wa­lik. Skrom­nie, bo prze­cież to osią­gnię­cie nie tylko na skalę Le­gni­cy, Dol­ne­go Ślą­ska czy nawet Pol­ski, ale na skalę świa­to­wą!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz