16-dniowy noworodek ze Szczecinka zmarł na sepsę. Służby medyczne zostały postawione w stan podwyższonej gotowości - podaje "Głos Koszaliński".Tagedia rozegrała się w czwartek. Mama 16-dniowego chłopca zgłosiła się na nocny dyżur do lekarza w Podimedzie. Sprawa wyglądała początkowo banalnie, bo matkę zaniepokoiły luźniejsze stolce oddawane przez dziecko. Lekarze jednak nabrali podejrzeń.
– Natychmiast wezwano pediatrę z oddziału, który po konsultacji z drugim lekarzem, uznał, że noworodka należy natychmiast przewieźć do szpitala w Koszalinie, bo zaobserwowano pewne symptomy mogące świadczyć o posocznicy – mówi doktor Marek Ogrodziński, zastępca dyrektora szpitala w Szczecinku.
– Wezwano zespół ratowniczy z Koszalina, nie mogliśmy wykorzystać naszego transportu, bo tylko koszaliński szpital ma karetkę "N” neonatologiczną przystosowaną do przewozu noworodków i wcześniaków. W szpitalu noworodek był dokładnie godzinę i 45 minut.
Niestety, błyskawicznie postępujące zakażenie całego organizmu tzw. sepsa, sprawiło, że do Koszalina malec przyjechał już w stanie krytycznym. – Wkrótce potem zmarł, jesteśmy już po sekcji zwłok i wiadomo, że przyczyną śmierci była sepsa – mówi Cezary Sołowij, rzecznik szpitala wojewódzkiego w Koszalinie.
- Wdrożyliśmy wszelkie niezbędne procedury stosowane w tym wypadku: od wszystkich osób, które miały kontakt z dzieckiem, pobrano próbki materiału na posiew – wyjaśnia dr Marek Ogrodziński. Ma to pomóc w ustaleniu źródła zakażenia, choć może to być trudne. Przede wszystkim trzeba ustalić, z jaką bakterią chorobotwórczą mamy do czynienia. Na wyniki badań trzeba poczekać do 72 godzin. Na razie nikt nie jest objęty kwarantanną, nie zamknięto żadnego oddziału. – Nie było takiej potrzeby, dziecko praktycznie z izby przyjęć pojechało do Koszalina – mówi zastępca dyrektora.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz