2015/04/29

Durczok nie naruszył Kodeksu pracy. Wróci do telewizji?

30.04.2015, godz. 07:59 / aktualizacja 30.04.2015, godz. 07:59
zemsta-durczoka
foto: AKPA
Po raporcie Państwowej Inspekcji Pracy, która badała łamanie praw pracowniczych i mobbing w stacji TVN, były szef "Faktów" Kamil Durczok (47 l.) może odetchnąć z ulgą. Okazało się, że kontrola nie wykazała naruszenia Kodeksu pracy. Prokuratorzy także niczego nie stwierdzili. Prawnik Durczoka zapowiada, że kolejny pozew jest już szykowany. Nieoficjalnie mówi się, że dziennikarz wkrótce może wrócić na wizję.
- Chciałbym jeszcze poprowadzić "Fakty" - mówił na początku afery Durczok. TVN jednak zwolnił tego popularnego dziennikarza. Jednak jak udało nam się ustalić, inne telewizje już o niego walczą. Bo ani inspektorzy pracy, ani śledczy nie stwierdzili, że Durczok złamał prawo. - To tylko potwierdza, co od samego początku mówił Kamil Durczok. Twierdził, że nie ma nic wspólnego z tą sprawą. Teraz potwierdziły to dwie niezależne od siebie instytucje państwowe: prokuratura i Państwowa Inspekcja Pracy. Nie wiemy, czym inspirowali się dziennikarze "Wprost", pisząc artykuły naruszające dobra osobiste mojego klienta. Zniesławili oni przy tym Kamila Durczoka, więc muszą też ponieść za to odpowiedzialność - mówi nam mecenas Jacek Dubois (53 l.).
Przypomnijmy, kontrolerzy PIP w TVN pojawili się w stacji po serii artykułów "Wprost" o molestowaniu i mobbingu, jakich miał się dopuszczać Kamil Durczok. - Inspektorzy nie stwierdzili naruszeń Kodeksu pracy - mówi stanowczo rzecznik Okręgowej Inspekcji Pracy Maria Kacprzak-Rawa. A to nie koniec. 10 kwietnia warszawska prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie ewentualnego molestowania seksualnego w TVN. Powód? - Nie zostały wypełnione znamiona żadnego czynu zabronionego - informował rzecznik warszawskiej prokuratury Przemysław Nowak.
Dla Kamila Durczoka stanowisko prokuratury i Państwowej Inspekcji Pracy jest niezwykle istotne. Jego adwokat złożył w sądzie już pozwy, w których domaga się od wydawnictwa i autorów publikacji w sumie 9 mln zł odszkodowania. Kolejny dokument jest szykowany.
"Wprost" jednak nadal obstaje przy swoim. - Z naszych informacji wynika, że PIP badała procedury dotyczące przeciwdziałania mobbingowi. Nie badała natomiast relacji między pracownikami a szefami. A co to oznacza? Że firma miała i ma procedury, natomiast konkretna osoba te procedury złamała - twierdzi cytowany przez Onet.pl sekretarz redakcji Marcin Dzierżanowski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz