Niech się święci 1 maja!
Dodano: 01.05.2015 [08:07]
Takie błędne przekonanie jest efektem 45 lat istnienia PRL u, kiedy to robotnicze święto zostało włączone do komunistycznych rytuałów, w których uczestnictwo było obowiązkowe, a przez to pozbawione jakiegokolwiek emocjonalnego znaczenia, poza niechęcią, jaką zawsze rodzi przymus.
Tymczasem Międzynarodowe Święto Pracy zostało ustanowione decyzją II Międzynarodówki na Kongresie w Paryżu w roku 1889. Po raz pierwszy miało być obchodzone w 1890 r. Miało upamiętniać krwawy atak policji w Chicago na pokojowy wiec robotniczy, który odbywał się pod hasłami obrony miejsc pracy (jak byśmy dzisiaj to określili) i 8-godzinnego dnia pracy. Co ciekawe, w tym właśnie roku odbyły się również pierwsze obchody tego święta na ziemiach polskich.
Jednak ze względu na to, że polski ruch robotniczy (z wyjątkiem SDKPiL – późniejszych komunistów) w swojej zasadniczej części walczył zarówno z wyzyskiem robotników, jak i z uciskiem narodowym ze strony państw zaborczych, 1 maja manifestowano pod hasłami walki o prawa pracownicze i o niepodległą Polskę.
Patriotyczny 1 maja
Tak było zarówno przed 1918 r., tak było również podczas niemieckiej okupacji. Na dowód chcę przytoczyć zamieszczony w wydawanym na emigracji „Robotniku Polskim w Wielkiej Brytanii” (numer z maja 1949 r.) opis obchodów tego święta w 1941 r.: „Egzekutywa »Wolności« powzięła decyzję w porozumieniu z kierownictwami »Gwardii« i »Barykady Wolności«. Każdy członek tych organizacji, łącznie skupiających w tym czasie niemal całą młodzież pepeesowską, otrzymał polecenie wyrysowania w przeddzień 1 maja przynajmniej w trzech widocznych miejscach na ulicach miast antyfaszystowskiego znaku trzech strzał, symbolu dobrze znanego Polakom i zrozumiałego dla każdego Niemca. Członkowie »Wolności« obok strzał mieli wyrysować w miarę możliwości w dwóch językach hasło: »Wolność! Freiheit!«. Szczegółowa instrukcja zabraniała rysowania strzał na domach zamieszkanych przez Polaków, aby nie narażać mieszkańców na represje.
Zadanie nie było łatwe. »Generalna Gubernia« zawalona była żandarmerią i wojskiem, koncentrowanym już do uderzenia na Rosję. Od zmroku do rana obowiązywała godzina policyjna, a dniem i nocą krążyły wszędzie czujne patrole. Mimo to plan został wykonany. Z zadania wywiązali się wszyscy towarzysze. Wśród towarzyszek były rekordzistki, które wyrysowały po kilkadziesiąt znaków. W dniu 1 maja w Warszawie najwięcej strzał było w Śródmieściu, na Starówce, Żoliborzu, Woli, Ochocie i Mokotowie. Na Czerniakowskiej »niewykryty sprawca« nalepił ręcznie malowany afisz z hasłem »Wolność!« i znakiem trzech strzał nad samą głową wartownika przy głównej bramie koszar. Setki robotników widziały ten wyzywający znak walki, nim Niemcy spostrzegli go przy południowej zmianie warty. Piątka towarzysza Wacława, oblepiła podobnymi afiszami całą kolumnę niemieckich ciężarówek, zaparkowanych na noc na ulicy za murem ogrodu belwederskiego. 80 tak »udekorowanych« aut przejechało rano przez całe miasto i dopiero pod Wawrem żandarmeria zatrzymała »zbuntowaną« kolumnę.
Po organizacji »Wolność«, wcielonej w sierpniu 1941 r. do W.R.N., pozostał później tylko tytuł jednego z pism partyjnych, ale zainicjowany w 1941 r. typ demonstracji 1-majowej utrzymał się do końca okupacji niemieckiej. Napisy wykonywane ręcznie kredą lub tuszem zastąpione zostały tysiącami drukowanych nalepek z różnymi hasłami”. Autorem tej relacji był Wacław Zagórski.
Jest o co walczyć
Również w niedawnej przeszłości Polacy pokazywali, że 1 maja nie jest komunistyczną własnością. Mam oczywiście na myśli niezależne obchody 1 maja w latach 80. Te pierwszomajowe święta dają nam kolejne dowody na to, że zdawaliśmy sobie sprawę tak ze znaczenia potrzeby, a nawet konieczności otwartej walki o swoje prawa, jak z symbolicznego znaczenia tej daty.
Ten historyczny wstęp pokazał – mam nadzieję – że mimo zmieniających się historycznych okoliczności, a co za tym idzie haseł i żądań umieszczanych na transparentach i ulotkach, nie ustaje choćby na chwilę potrzeba ich artykułowania i walki o ich realizację.
Także dziś, choć zmieniły się warunki, dzień 1 maja winien być dniem, w którym pracownicy powinni zamanifestować wolę walki. Tego dnia setki tysięcy ludzi w całej Europie będą na ulicach manifestowały swój sprzeciw wobec liberalnej polityki, która zmusza ich do wyrzeczeń, która pozbawia ich pracy, która wreszcie pozbawia ich perspektywy poprawy swojej sytuacji i nadziei na normalną przyszłość. Wszystko to dzieje się w imię realizacji dogmatów ekonomii neoliberalnej. Tej samej, która zmuszając większość do wyrzeczeń i rezygnacji z wielu rzeczy, drugą ręką hojnie wspiera sektor bankowy, aby mógł nadal generować dla siebie horrendalne
Ten dzień winien być dniem naszego protestu wobec powszechnego stosowania umów śmieciowych, wymuszonego przez rzekomo niezwykle wysokie koszty pracy w Polsce. Umów, które przynoszą dodatkowe
Ograniczanie czasu trwania umów zawartych na czas określony, którym ostatnio chwali się rządząca ekipa, jest zwykłą fikcją. Dość powiedzieć, że w myśl tych rozwiązań ich liczba i czas trwania są w rzeczywistości dowolne – byle tylko dotyczyły różnych stanowisk pracy u danego pracodawcy. Pracodawca znów ma możliwość żonglowania, kombinowania, a tym samym trzymania pracownika na krótkiej smyczy. To, co zdaniem rządzącej – liberalnej – ekipy jest częściowym spełnieniem związkowych postulatów, w rzeczywistości okazuje się kolejnym narzędziem zniewolenia.
Pora zmienić rządzących
Żądań i postulatów, które mogłyby znaleźć się na transparentach w związku z dniem 1 maja, jest dziś znacznie więcej. Choćby niedawne manifestacje nauczycieli żądających podwyżek płac. Warto chyba ten postulat uzupełnić o żądanie zatrzymania dokonującej się po cichu prywatyzacji polskiej oświaty. Likwidacja szkół publicznych przez jednostki samorządu terytorialnego i zastępowanie ich placówkami prywatnymi z jednej strony osłabia pozycję związków zawodowych reprezentujących pracowników oświaty, a z drugiej pogarsza sytuację samych nauczycieli, pozbawiając ich uprawnień wynikających z Karty nauczyciela.
Grup zawodowych bezskutecznie domagających się poprawy swojej sytuacji jest zresztą sporo. Mamy kolejarzy z postulatami poprawy bezpieczeństwa na kolei, górników walczących o zachowanie swoich miejsc pracy, rolników protestujących w obronie polskiej ziemi i jeszcze innych.
Jednak 1 maja, choć nazywany jest często świętem pracy, nie można zapominać i o tych, którzy tej pracy są pozbawieni, o tych wszystkich, którzy w wyniku obecnie realizowanej
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Nie tylko w imię historycznej prawdy, że 1 maja to nie komunistyczna galówka, nie tylko po to, by pokazać, że lewicowe tradycje to nie tylko moskiewska agentura. Przede wszystkim chciałbym, byśmy przestali wierzyć w to, że ekonomiczne postulaty społeczeństwa oznaczają rujnowanie budżetu państwa. Ludzie mają prawo walczyć o poprawę swojego bytu, wymuszać na rządzących decyzje, które temu będą służyły. Co więcej – mamy nawet prawo zmienić rządzących, jeżeli ich polityka służy tylko wąskiej grupie, a nie przekłada się na poprawę sytuacji całego społeczeństwa.
Najbliższe wybory, zarówno te majowe, jak i te jesienne wybory parlamentarne, dadzą taką możliwość. Zaś Międzynarodowy Dzień Pracy i związane z nim przesłanie stwarzają okazję do chwili refleksji nad tymi decyzjami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz