2015/04/12

Hołownia wspomina Leszczyńskiego: był fanem intensywności życia


"Szli­śmy w mil­cze­niu za trum­ną. Nie mia­łem wra­że­nia, że jest we­so­ło lub smut­no, było jakoś pusto" - tymi sło­wa­mi we wzru­sza­ją­cym wpi­sie po­grzeb dzien­ni­ka­rza mu­zycz­ne­go Ro­ber­ta Lesz­czyń­skie­go re­la­cjo­nu­je Szy­mon Ho­łow­nia. "Coś pękło, gdy chwi­lę przed opusz­cze­niem trum­ny do grobu, głos za­bra­ła mama Ro­ber­ta. Wi­dzia­łem, że wszy­scy pła­czą. Ate­iści, ro­ken­dro­low­cy, mą­drzy re­dak­to­rzy i modne damy. Mi wtedy też po raz pierw­szy po­le­cia­ła łza" - pisze dzien­ni­karz na swo­jej stro­nie in­ter­ne­to­wej.
Foto: PAPPogrzeb Roberta Leszczyńskiego odbył się 10 kwietnia

"Leszcz miał po­grzeb taki, jaki chyba chciał. Piszę »chyba«, bo wcale nie je­stem pe­wien, czy on miał rze­czy­wi­ście pro­blem z Bo­giem, czy ra­czej z na­szym Ko­ścio­łem. A coś mi mówi, że gdy­bym spo­tkał go parę mie­się­cy wcze­śniej i po­wie­dział mu: »Lesz­czu, jak­byś umarł, to zro­bi­my Ci taki ka­to­lic­ki po­grzeb, że War­sza­wa jesz­cze cze­goś ta­kie­go nie wi­dzia­ła!«, on pew­nie zgo­dził­by się na to z uśmie­chem, mó­wiąc: »Dobra, Ho­łow­nia, dawaj, ro­bi­my!« (...)" - czy­ta­my we wpi­sie Ho­łow­ni.
"Na­strój był taki, jakby był z nami Leszcz: prze­ko­ma­rzan­ki, aneg­do­ty, wy­ści­gi na sym­pa­tycz­ne wbi­ja­nie szpi­lek" - pisze dzien­ni­karz o po­grze­bie Lesz­czyń­skie­go. Ho­łow­nia wspo­mi­na ko­le­gę jako "fana in­ten­syw­no­ści życia we wszyst­kich jego prze­ja­wach" i "wy­trwa­łe­go ko­lek­cjo­ne­ra atrak­cyj­nych kon­cep­cji".
Przy­ta­cza po­ru­sza­ją­ce słowa mamy Ro­ber­ta Lesz­czyń­skie­go, która pod­czas po­grze­bu miała przy­znać, że jej syn miał ostry język i prze­pro­sić w jego imie­niu tych, któ­rych mógł ura­zić. "(..) w tym po­że­gna­niu było coś wię­cej, coś co chyba więk­szość z nas chcia­ła nad tym gro­bem czuć: że może to jed­nak nie ko­niec. Że może Lesz­czu gdzieś tam jesz­cze roz­krę­ci jakąś im­pre­zę." - pisze Ho­łow­nia.

Dzien­ni­karz przy­zna­je, że oddał cześć przy­ja­cie­lo­wi "w jego ob­rząd­ku my­śle­nia, super, ale i tak wie­rzę, że my się jesz­cze spo­tka­my. Że wyj­dzie mi kie­dyś na spo­tka­nie, cały za­afe­ro­wa­ny, opo­wia­da­jąc na jed­nym od­de­chu jakie w tym nie­bie są fan­ta­stycz­ne dźwię­ki, jak cu­dow­ne ko­bie­ty i jak no­wa­tor­skie me­to­dy tle­nie­nia fry­zu­ry."
Na ko­niec Ho­łow­nia za­pra­sza na mszę, o którą po­pro­sił wraz z mamą Ro­ber­ta Lesz­czyń­skie­go. "Kto jest z War­sza­wy i miał­by czas w środę o 18.00, za­pra­sza­my do ko­ścio­ła św. Jacka na ulicę Freta 10." - czy­ta­my we wpi­sie.
Nie­spo­dzie­wa­na śmierć
Przy­po­mnij­my, Ro­bert Lesz­czyń­ski zmarł nagle w środę, 1 kwiet­nia. Miał 48 lat. W la­tach 1994-2002 Ro­bert Lesz­czyń­ski pra­co­wał w "Ga­ze­cie Wy­bor­czej" jako dzien­ni­karz i kry­tyk mu­zycz­ny. Prze­pro­wa­dzał wy­wia­dy z ar­ty­sta­mi ta­kich ze­spo­łów jak: Red Hot Chili Pep­pers, Me­tal­li­cą, Sex Pi­stols, Pearl Jam, Iggy Popem czy The Pro­di­gy.
Przez trzy lata pro­wa­dził pro­gram mu­zycz­ny w TV Po­lo­nia, a potem w ka­na­le "Tylko Mu­zy­ka". W 2006 objął sta­no­wi­sko re­dak­to­ra na­czel­ne­go ma­ga­zy­nu "Laif". W la­tach 90. ubie­głe­go wieku przez krót­ki czas był człon­kiem ze­spo­łu Ka­ra­te Musiq, który za­ło­żył wraz z Woj­cie­chem Pi­li­chow­skim. Był też rzecz­ni­kiem pra­so­wym Przy­stan­ku Wo­od­stock.
Ro­bert Lesz­czyń­ski udzie­lał się rów­nież czyn­nie w po­li­ty­ce. W ostat­nich la­tach ubie­gał się mię­dzy in­ny­mi o man­dat rad­ne­go sto­li­cy, a także kan­dy­do­wał do Sejmu jako czło­nek Ruchu Pa­li­ko­ta. W 2005 roku był jed­nym z twór­ców Par­tii De­mo­kra­tycz­nej. W 2014 kan­dy­do­wał do Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go. Z kolei w la­tach 90. był zwo­len­ni­kiem Unii Wol­no­ści.
"Nie­wy­dol­ność wie­lo­na­rzą­do­wa"
Spra­wę śmier­ci dzien­ni­ka­rza bada pro­ku­ra­tu­ra. - Wstęp­ne wy­ni­ki sek­cji zwłok Ro­ber­ta Lesz­czyń­skie­go wska­zu­ją, iż do jego zgonu do­szło na sku­tek nie­wy­dol­no­ści wie­lo­na­rzą­do­wej. Prze­pro­wa­dzo­na sek­cja zwłok nie wy­ka­za­ła, aby do zgonu do­szło na sku­tek urazu me­cha­nicz­ne­go – po­wie­dział One­to­wi Prze­my­sław Nowak, rzecz­nik Pro­ku­ra­tu­ry Okrę­go­wej w War­sza­wie.
Jak po­in­for­mo­wał rzecz­nik, do­kład­niej­szą przy­czy­nę zgonu bę­dzie można usta­lić po uzy­ska­niu wy­ni­ków zle­co­nych badań do­dat­ko­wych, w tym tok­sy­ko­lo­gicz­nych. Wy­ni­ki te znane będą za co naj­mniej kilka ty­go­dni. Wów­czas bie­gli spo­rzą­dzą osta­tecz­ną opi­nię z sek­cji zwłok.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz