Dodano: 31.05.2015 [19:49]
Nie sposób inaczej zacząć tego tekstu, jak od wyrażenia radości ze zmiany na urzędzie Prezydenta RP. Owa radość wynika nawet nie tyle z samych wygranych wyborów, ile z powstania realnej szansy na zmianę dotychczasowego modelu władzy w Polsce. Modelu, w którym rola obywateli w sprawowaniu władzy ograniczona została do faktu uczestnictwa w akcie wyborczym, choć lepiej byłoby powiedzieć, że nakłaniano nas nie do dokonywania wyboru, ale raczej do uczestnictwa w głosowaniu.
Pierwszy krok
Jednak radości nie należy mylić z triumfalizmem. Musimy pamiętać, że dla możliwości skutecznego i efektywnego realizowania zapowiedzianych przez Andrzeja Dudę zmian, niezwykle ważne, a nawet kluczowe, będą wyniki jesiennych wyborów parlamentarnych. Możemy cieszyć się z tego, że pierwszy krok na drodze naprawy naszego państwa został zrobiony – nie zapominając, że jest to krok pierwszy.
Jednak już dzisiaj możemy zacząć rozmawiać o zadaniach i priorytetach kadencji prezydenta Andrzeja Dudy. Dla mnie najważniejszym hasłem kampanii była niewątpliwie „zmiana”. Dziś jednak oczekuję, że dość przecież ogólne hasło „zmiany” zacznie przybierać bardziej konkretne kształty. Nie spodziewam się oczywiście, że stanie się to natychmiast, ale liczę, że proces przygotowywania takich „zmian” mógłby się zacząć jeszcze przed zaprzysiężeniem.
Działać od zaraz
Rozpoznanie obszarów, w których Polacy zmian oczekują, i ustalenie hierarchii tych potrzeb nie wymaga przecież fizycznego urzędowania w Pałacu Prezydenckim. Czas przed objęciem urzędu nie powinien i nie może być czasem wakacji (choć pora roku do tego skłania), ale właśnie okresem przygotowań, tak by wszystkie konieczne działania można było podejmować bezpośrednio po formalnym zaprzysiężeniu prezydenta. Choć jest to czas formowania Kancelarii Prezydenta, można go również wykorzystać na te prace merytoryczne.
Właśnie z pracami nad konkretyzacją projektów zmian wiąże się jeszcze jedna kwestia, która była mocno podnoszona w trakcie kampanii. Mam na myśli otwartość prezydentury. Chciałbym, aby tworzenie i konkretyzacja planów odbywały się na drodze rzeczywistego i szerokiego dialogu społecznego. Rozumiem przez to, że w takim dialogu udział brać będą nie tylko wąskie grona eksperckie i elity polityczne, ale szansę wyrażenia swoich opinii i wpłynięcia na ostateczny kształt przyjętych rozwiązań uzyskają również te środowiska, które dotychczas były konsekwentnie pomijane. Choćby z tego powodu, że nie należały do zwycięskiego obozu politycznego lub były pozbawione reprezentacji parlamentarnej. Nie chodzi tu o czysto formalne zwrócenie się o opinię do takich środowisk, ale o włączenie (lub niewykluczanie) ich do wypracowywania rozwiązań, o ich rzeczywisty udział w procesie sprawowania władzy.
Tak właśnie prowadzony dialog byłby doskonałym środkiem do odbudowywania wspólnoty, o której również tak często była mowa w trakcie kampanii. Publiczna debata, publiczna zarówno w sensie jej jawności, jak i otwartości na rozmaite środowiska, będzie owo poczucie wspólnoty budowała. Podejmowane w ten sposób decyzje będą bowiem efektem kompromisu opartego na wypowiedzianych i wysłuchanych argumentach zawartego przy świadomym współudziale stron biorących udział w debacie, a nie arbitralnie narzuconej woli władzy.
Priorytety społeczne
Obszarem, w którym zmiany oczekiwane są w pierwszej kolejności, są kwestie społeczne, szczególnie podwyższenie związanej z nimi kwoty wolnej od podatku. Przede wszystkim dlatego, że poprawi to sytuację materialną najuboższych. Równie ważną kwestią, choć trudniejszą w znalezieniu rozwiązania, jest obniżenie wieku emerytalnego. Prace nad jej rozwiązaniem powinny rozpocząć się niezwłocznie. Jednak w tej materii nie oczekiwałbym natychmiastowych rozwiązań w postaci kierowanych do Sejmu projektów ustaw. Po pierwsze dlatego, że nadal większość ma tam niechętna (a nawet wroga) Andrzejowi Dudzie koalicja, która ochoczo wyniki takich działań wyrzuci do kosza (o ile dopuści do ich procedowania), a po drugie, z racji znaczenia tych zmian (nie tylko w skali finansowej). Jestem przekonany, że lepiej nad nimi dłużej popracować i lepiej je przygotować, niż narazić się na obstrukcję ze strony niektórych środowisk (zwłaszcza tych związanych z wprowadzeniem wyższego wieku emerytalnego).
W sferze społecznej zresztą tych oczekiwanych zmian jest znacznie więcej. Za jedną z fundamentalnych uważam likwidację barbarzyńskich przepisów dotyczących eksmisji z mieszkań. Mam również nadzieję, że szeroki dialog dotyczyć będzie zarówno walki z bezrobociem, z nędzą czy wykluczeniem społecznym, jak i problematyki służby zdrowia czy sfery edukacji. We wszystkich tych obszarach spodziewam się, że dyskurs będzie toczony przez grono poszerzone o przedstawicieli innych, niż obecnie dominujące, poglądy neoliberalne.
Nie wykluczajmy
Jednak nie wolno nam zapomnieć o najbliższym wyzwaniu, przed jakim stanie ośrodek prezydencki – czyli o referendum o charakterze ustrojowym, które ma się odbyć 6 września. Ponieważ niektóre z kwestii stawianych w tym referendum dotyczą materii konstytucyjnej, trudno będzie Pałacowi Prezydenckiemu zachować milczenie czy ustawić się w pozycji bezstronnego wykonawcy woli społeczeństwa. Uważam, że już dziś powinna rozpocząć się dyskusja zarówno nad rozwiązaniami dotyczącymi systemu wyborczego, jak sposobami finansowania partii politycznych. Taka dyskusja toczy się od lat wśród politologów. Jest jeden podstawowy argument, dla którego to ośrodek prezydencki powinien być inicjatorem i moderatorem tej debaty – prowadzenie jej przez partie polityczne, a więc podmioty najbardziej zainteresowane, będzie mało wiarygodne, będzie miało charakter kampanii wyborczej, w której zbyt dużo będzie haseł i propagandy, a zbyt mało rzetelnych argumentów.
Chciałbym na koniec zaapelować – nie dajmy ponieść się fali zemsty i odwetu. Niech fakt, że obóz sprawujący dziś jeszcze władzę nie chciał i nie prowadził żadnego dialogu, nie skłania nas do wykluczenia reprezentantów tego środowiska z dialogu w przyszłości. Jeżeli damy się ponieść takim nastrojom – czym będziemy się od nich różnili?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz