Autor tekstu "Sensacyjne odkrycie komisji smoleńskiej" z najnowszego numeru "Gazety Polskiej" (od jutra w sprzedaży) mówił o tym, czego dotyczy przełomowy materiał.
Jest to prawdopodobnie najtwardszy dowód jaki znaleziono. Jeśli okaże się, że wzrost temperatury nie mógł być spowodowany niczym innym, to będzie to niezbicie wskazywało na eksplozję. Ten wzrost temperatury został zarejestrowany przez czujnik na zewnątrz samolotu. Zapoczątkował on szereg awarii w maszynie i został zarejestrowany na wysokości 40 metrów nad ziemią
– zaznaczył Grzegorz Wierzchołowski.
Okazuje się, ze podkomisja smoleńska badając różne dokumenty na temat katastrofy natrafiła w aktach Millera na fragment zapisu, który został wycięty. Pisaliśmy o tym  już kilka lat temu. Wycięty fragment zastąpiono kopią rosyjską. Brakuje m.in. tego intrygującego zapisu o skoku temperatury. Okazuje się, że badania dokumentów i akt pozostałych po komisji Millera mogą dać przełomowe wyniki
– podkreślił naczelny portalu Niezalezna.pl.
Nie wiemy kto indywidualnie dokonał tego usunięcia. Wklejono tam fragment rosyjskiego zapisu niewiadomego pochodzenia, na którym też są błędy. Działania komisji wyglądają na fałszerstwo. Osoba, która to zleciła, mogła mieć w tym jakiś interes
– dodał Grzegorz Wierzchołowski.
Od pierwszego dnia z kolegami z redakcji zajęliśmy się badaniem tej sprawy. Było wtedy dużo dezinformacji medialnych, dużo manipulacji, oddzielaliśmy ziarna od plew. Próbowaliśmy docierać do ekspertów. Było to utrudnione, bo część osób się bała. W pierwszych tygodniach po katastrofie nikt nie chciał mówić o swoich tezach pod nazwiskiem. Redakcja "Gazety Polskiej" jako jedyna postanowiła się tą sprawą zająć. Nie działała jeszcze komisja parlamentarna pod przewodnictwem Antoniego Macierewicz. To było zwykłe dążenie do prawdy
– wspomniał dziennikarz.
Rząd musiał mieć coś do ukrycia, skoro zdecydował się na sposób badania, który faworyzuje Rosjan, kiedy Polacy byli jak petenci wobec Rosjan. Może Rosjanie mieli jakieś haki, formy nacisku na rząd Tuska? Albo wygodnie było zdecydować się na takie działanie. Zrobiono to po to, żeby te dowody zniknęły
– stwierdził Grzegorz Wierzchołowski.