Tak jak przypuszczałem i ostrzegałem - wojna zbliża się wielkimi krokami. To lobby wojskowe, które skorumpowało większość rządów, upycha cały nadprodukowany złom po biednych krajach, mając gwarancję wypłaty z puchnących i niekontrolowanych budżetów ograbiających ludność tubylczą. Musimy tego doświadczyć sami najwyraźniej i ludzie to czują. Najszybciej młodzi. Kolega akurat filmował mój program i mówił: - Boję się, że mnie wezmą do wojska… Ja akurat przeglądałem net i odpowiadam: - Ooo, coś dla ciebie. Litwa wraca do powszechnego poboru, 19-26 lat, od września, na razie na 9 miesięcy. Ooo, Kopacz podpisała przed chwilą porozumienie o szkoleniu wojskowym w Polsce! I zapytałem go, czy ma gdzie wyjechać, bo szkoda tak zdolnego chłopaka (ma też zespół muzyczny, kapitalnie gra na gitarze), żeby ginął. On że faktycznie jest wysoki i pierwszego go odstrzelą, więc chyba machnie się do Australii… Przestrzegam zatem, tak jak wielu Polaków będzie chciało umrzeć za Ojczyznę (w tym ja), równie wielu się z niej ewakuuje, i nie z powodów ekonomicznych, tylko zwykłego strachu. A ten będzie rósł, bo o to chodzi Rosjanom, a ta prośba o tomahawki dla okrętów sytuacji nie uspokoi - tyle nam pomogą, co tomahawki Indianom, może tylko żeby "na dnie z honorem lec, z honorem lec!". Jak pobór jest na Ukrainie, a będzie na Litwie, siłą rzeczy dotrze do Polski. Najpierw wzruszałem ramionami i pierwszy raz w życiu cieszyłem się, że skończyłem 50. Potem, niestety, skojarzyłem, że… mam 35-letniego syna, który strzelać nie potrafi ani nawet kopać okopów (szczęśliwie mamy domy na wsi i lasy, by zwiać do partyzantki). No, ale oglądam TVN i pan Wróbel, dyrektor szkoły i wieczny dziennikarz in spe, stwierdził rzecz, która wbiła mnie w fotel (dziękuję!): że 50 lat tak, granica poboru, ale jak ktoś był we wojsku ("we" jeszcze się mówiło), no to 60! Bo wyszkolony i przydać się może! Przyjdzie mi zatem zgłosić się i marzyć o pracy w sztabie - znam angielski, rosyjski, cyrylicę i umiem pisać na maszynie, także strzelać (ale w okularach już). Tyle że ja poza Ojczyzną nie mam nic do stracenia. I tak tylko haruję na zmianę z chodzeniem po lekarzach, zatem wojna też jest jakąś opcją wygodną honorowej eutanazji (spróbuję dokonać czegoś bohaterskiego). Poza tym lata temu już pisałem, i znajdziecie to w mojej książce, że wojsko przyda się Polakom. Dopiero tam docenią smak herbaty, chleba zwykłego, a nauczą się porannego wstawania, ścielenia łóżek, posłuchu i dyscypliny! Dyscypliny, która likwiduje różnice poglądów. Wszelkie, bo dowódca jest ponad prawem. Pamiętam swoje szkolenie, jeszcze na uniwerku. Któryś ze studentów zaczął się burzyć, na co legendarny major Grygiel odkrzyknął, ale z pewnością w głosie i groźbą: "Gdyby była wojna, to bym cię tu na miejscu zastrzelił! I nic by mi nie zrobili!". Taka dyscyplina Polakom by się przydała, bo co ja widzę? Znów wałkują ten proces żołnierzy z Afganistanu. Prokurator (wojskowy!), chce kar od 12 do 5 lat więzienia dla czterech Polaków. Bo ostrzelali wioskę, myśląc, że tam talibowie, a byli cywile. I zabili ich tuzin, także dzieci. Otóż trzeba niestety zacząć ludziom powtarzać, że wojna to nie jest zabawa. I że strzela się do wszystkiego, co się rusza! I że tak musi być - a jak jest wojna, to są straty. Musimy być psychologicznie do tego przygotowani, że dla wroga nie ma litości, bo i on jej nie zna. W Afganistanie wysadzono niejednego Polaka, prawdziwej liczby nie poznamy nigdy. I że terror był w dziejach Polski często najskuteczniejszą bronią, odpowiedzią na terror. Z caratem po powstaniu styczniowym działaliśmy przez skrytobójców sztyletników (ponad tysiąc Rosjan zabitych) i wybuchy bombowe, a z grupy tej wyrósł… Piłsudski. I wiele ulic w Warszawie nosi imiona naszych zamachowców. Dobra, walka z Niemcami - taki zamach na konwój z kasą przy Senatorskiej przeprowadzony przez AK.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz