Takiego skandalu w Trybunale Konstytucyjnym jeszcze nie było. Jeśli to prawda, to złamano i prawo, i  normy etyczne
Takiego skandalu w Trybunale Konstytucyjnym jeszcze nie było. Jeśli to prawda, to złamano i prawo, i normy etyczne Fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta
To, o czym pisze w czwartkowym wydaniu "Dziennik Gazeta Prawna", wprawia w osłupienie. Jeśli doniesienia gazety się potwierdzą, to oznacza to i cenzurę, i łamanie zwykłych zasad wychowania, i naruszenie Konstytucji. Jeśli dla Trybunału Konstytucyjnego Konstytucja ma jeszcze znaczenie...

"Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że prezes TK Julia Przyłębska nadała sędziemu z nominacji PiS Mariuszowi Muszyńskiemu prawo do... przeglądania listów przychodzących do innych sędziów. To on jednoosobowo ma decydować, które z listów są prywatne, a które mają charakter służbowy. Ustalenie tego, bez otwierania listu, jest wszak niemożliwe. Zatem – wychodzi na to, że sędzia Muszyński łamie konstytucyjne prawo o wolności i ochronie tajemnicy komunikowania się.
O tym, że sędzia Muszyński zastąpił mieszkającą na co dzień w Berlinie Przyłębską w niektórych obowiązkach, media pisały już wcześniej. Na jakiej podstawie? Trudno powiedzieć, nie jest przecież wiceprezesem TK. Mariusz Muszyński to postać co najmniej tajemnicza. Z nieoficjalnych informacji wynika, że w latach 90' był agentem wywiadu. To nie jest przeszkodą, aby zostać sędzią, ale informacja w tej sprawie powinna być ujawniona, a Muszyński to zataił.