2017/02/25

HORROR 26.02.2017

TopBeatrix - czyli prostytutka z Los Santos

Joanna Urbaniak

Przykro mi, acz nie jestem w stanie spisać swojej historii, zachowując dokładną chronologię i opis wszystkich zabójstw. Nie jestem w stanie, ponieważ podejrzewam, iż po dziesiątym mordzie, który mógłbym dokładnie opisać wszystkie następne nocne wyprawy pomieszały się, a część kluczowych faktów po prostu uleciała. Jak wzory czy daty pomniejszych bitew. Przykładem może być morderstwo bezdomnego w pewną majową noc w Quitters (dzielnica na zachód od mostu Cunninghana). Pamiętam, że go zamordowałem, jednak nie potrafię sobie przypomnieć, jakim narzędziem się wtedy posługiwałem - czy to był nóż? Nie! Nożem przestałem mordować chyba już po czwartej ofierze obawiając się podejrzeń policji o grasującym seryjnym mordercy, a poza tym zawsze dążyłem do różnorodności, więc nóż stał się... po prostu kurwa nudny! No dobra - więc czy to był młotek? Też nie... Młotkiem zatłukłem czarnoskórego mężczyznę, która zmierzał gdzieś, słuchając w międzyczasie muzyki w swoim przenośnym odtwarzaczu. Ach - cóż to była za śmierć! Po prostu poezja!

Jak widzicie teraz wiele rzeczy po prostu "pomieszało się mi w głowie" i nie byłbym w stanie stworzyć rzetelnego opisu wydarzeń tej ciepłej wiosny w tym zasranym mieście, a o rzetelność i prawdę chodzi w tym wszystkim najbardziej. Nie myślcie, że jest to spowiedź człowieka skruszonego, który dopiero dostrzegł jak wielkie są jego winy, jak bardzo zgrzeszył i wstąpił na drogę, która odwróciła go od Zbawcy i reszta tych pieprzonych bzdur! Ale kończąc myśl - podsumowanie, które teraz czytacie jest informacją przeznaczoną dla was. Chcę, aby po mojej śmierci wysłano ten tekst do biura jakiejś dużej gazety i aby każdy się dowiedział kim był Mike Travis. Kim był i czego dokonał! Ale powróćmy do sensu opisywania chronologii wydarzeń...

Moja opowieść jest dokładnym opisaniem morderstw, które są wyrywane z mozaiki, której już nikt chyba nie ułoży w całość. Opisuje zabójstwa, które w chwili, gdy piszę te słowa same pokonują barierę czasu i pamięci. Pamiętne morderstwa, które jakby powracają z odległej krainy. Wtrącając gdzieniegdzie własny komentarz będę przerywał ciąg wydarzeń, które nachodzą moją głowę jak dawno nie widziani goście.

Boże! Od tego chyba trzeba zacząć, prawda? Od morderstwa, które wywarło na mnie największy wpływ i które zapamiętałem najdokładniej. Słuchajcie zatem, gdyż nawet dla mnie omówiona historia jest cholernie ważna.

Pojechałem wtedy do Los Santos - dzielnicy Latynosów, by poszukać "okazji" w części miasta, w której bardzo rzadko bywałem. Ulice wypełnione marginesem społecznym i członkami pomniejszych gangów; dealerzy prochów na każdym rogu i zniszczone przez graffiti mury. Niestety nie dostrzegłem żadnego zaułka, czy innego miejsca, gdzie szwędały się jakieś pojedyncze osoby, których urwany krzyk mógłby zostać niesłyszany (jak widzicie byłem bardzo ostrożny - przy każdym poszukiwaniu potencjalnego miejsca zbrodni i ofiar uwzględniałem krzyk konającego). Dopiero później dostrzegłem...

...niewielką grupkę kobiet stojących na rogu, na którym znajdowała się wypożyczalnia filmów dla dorosłych z charakterystycznym, różowym neonem ukazujący litery XXX wabiącym już z daleka. Postanowiłem skorzystać z okazji i zabić jedną z prostytutek w samochodzie.

Natychmiast pomyślałem o potencjalnym narzędziu zbrodni i odrzuciłem ideę noża, którego stałym miejscem było tylne siedzenie wozu oraz ideę rewolweru, który po zakupie w jednym z oddziałów sieci "Ammunation", woziłem w schowku samochodowym. Chodziło głównie o krew, a raczej wymóg jej braku po zabójstwie. Słyszałem wtedy w głowie potencjalne pytania w sądzie poparte na wynikach analiz krwi typu:
Panie Travis - jak pan wyjaśni, iż krew zamordowanej znalazła się w pańskim samochodzie na fotelu, wycieraczkach, desce rozdzielczej? Czy potrafi pan odeprzeć zarzut morderstwa pierwszego stopnia?

Tak, więc uwzględniając wszelkie okoliczności i ewentualny rozwój wypadków wpadłem na znakomity pomysł! Szybko rozpiąłem pasek i gwałtownym ruchem zdjąłem go z moich jeansów. Oto i narzędzie zbrodni przewidziane na dzisiejszą noc! Był wykonany z mocnej skóry, która miała tą zaletę, iż materia nie ślizgała się po jej powierzchni. Poza tym spodobała mi się myśl uduszenie kobiety, ponieważ jak dotąd nie zabiłem w podobny sposób. Różnorodność przede wszystkim, jak widzicie.

Dosłownie kilka sekund po tym jak rzuciłem pasek na tylne siedzenie forda na tyle blisko, aby z łatwością sięgnąć po niego, gdy będzie potrzebny, w okno od strony przedniego pasażera zastukała swoimi długimi paznokciami młoda kobieta. Otworzyłem drzwi, a ona schylając głowę zapytała z charakterystycznym meksykańskim akcentem:
- Masz ochotę się zabawić?
- No jasne, wskakuj.

Dopiero, kiedy znalazła się obok mnie mogłem przyjrzeć się jej dokładnie. To była chyba najpiękniejsza kobieta, jaką kiedykolwiek widziałem w rzeczywistości. Wiecie, jakie było moje pierwsze skojarzenie widząc tą Meksykankę? Miss Wenezuela, jak Boga kocham... Najważniejsze były jednak włosy - oczywiście, długie, zdrowe, kruczoczarne i lśniące. Gęste niczym peleryna i wydzielające wspaniałą, hipnotyczną woń kwiatów i owoców. Pamiętam, że miała duże, szczere, czarne oczy; brązową cerę, która była jej naturalnym odcieniem, a nie efektem częstych pobytów w solarium i nadmiernego używania samoopalaczy. Delikatne usta, które wydawały się być stworzone do całowania; piękny, zgrabny nosek; gładkie jak skóra niemowlęcia policzki z tym zabawnym pieprzykiem na prawym z nich.
- Mam tu przytulne gniazdko, gdzie będziemy mogli się zabawić. Skręć w prawo na najbliższym skrzyżowaniu - oznajmiła bez większych emocji.
- Nie mam czasu - odpowiedziałem spokojnie. - Zrobimy to w samochodzie.

Na ciało spojrzałem dopiero później, a i tak z góry wiedziałem, iż będzie wspaniałym dopełnieniem pięknej twarzy. Nie myliłem się oczywiście, ale oszczędzę wam moich spostrzeżeń, ponieważ nie posiadam talentu do opisywania gabarytów kobiet z tymi wszystkimi szmirowatymi porównaniami do owoców. Nie będę was oszukiwał - z każdą kolejną sekundą coraz wyraźniej zakochiwałem się w mojej pięknej pasażerce. Była dziwką, ale patrząc na nią tak niewiele rzeczy przypominało mi o jej sposobie zarobku. Pamiętam każdą część jej garderoby: wysokie, skórzane buty dochodzące prawie kolan; obcisła, ale bardzo gustowna niebieska spódniczka i bardzo ładna koszulka w palmy z dużym dekoltem, która odsłaniała brzuch wraz z przekutym pępkiem. Jedyną rzeczą, która mi się nie podobała wspominając jej ubrania była żółta, wykonana z jakiegoś nylonu torebka, która w mojej opinii charakteryzowała większość prostytutek w Los Santos.
- Skoro tak, to zaparkuj przed parkiem - rozkazała łagodnym głosem i ponownie wróciła do obserwowania meksykańskiej dzielnicy.

Twarz kobiety była taka smutna... Smutek i zmęczenie w oczach - pamiętam to bardzo dobrze. Była tanią prostytutką, którą praktycznie każdy zasraniec posiadający określoną sumę mógł mieć dla siebie w wiadomym celu. Napełniało mnie to gniewem! Nawet nie byłem sobie w stanie wyobrazić jej wstydu i uczuć towarzyszącym kolejnym płatnym stosunkom, gdzie musiała oddawać własne ciało. Dla pomiętych, rzuconych od niechcenia i z poczucia wyższości dwudziestu dolarów. Widziałem w niej kolejną "zagubioną w Hollywood" kobietą, która mając jedynie własne marzenia przyjechała do wielkiego miasta, gdzie wspomniane marzenie zostały ucięte i zdeptane. Marzenia, które w zderzeniu z okrutną rzeczywistością stały się kolejną gwiazdą w nieistniejącym dla ludzi, którzy swój upragniony sukces odnieśli "bulwarze złamanych snów". Może chciała być modelką, aktorką, piosenkarką? Może miała ambicje i marzenia, ale nie znając praw rządzących showbiznesem wylądowała na ulicy, gdzie, by przeżyć musiała dołączyć do gigantycznej rzeszy kobiet zajmujących czołowe miejsce w nocnym życiu miasta? Któż to wie....

Zakochałem się w tej smutnej, zagubionej, małomównej piękności, czując wręcz emanujący od niej wstyd i rozpacz. Była postacią tragiczną w tym pieprzonym show, jakie stworzył nam Bóg. Może nawet jej pomogłem? Może przygnębienie w jakim żyła w końcu zaprowadziłoby ją do tragicznych wydarzeń, a nasze spotkanie na zawsze w jakimś stopniu zmieniło nas obydwoje. Może jest teraz w niebie, gdziekolwiek ono jest (i jeśli w ogóle istnieje...).
- Jak masz na imię? - zapytałem nieśmiało.
- A jakbyś chciał, bym się nazywała?
- Beatrix - odparłem.

Do tej pory nie mam pojęcia co kierowało mną, gdy bez chwili zastanowienia wybrałem imię Beatrix. Podejrzewam, iż usłyszałem je w, jakimś filmie i bohaterka nosząca to imię wywarła na mnie taki wpływ, iż podświadomie zawsze chciałem, aby moja ukochana właśnie tak się nazywała. "Najpierw coś mówi, później myśli", prawda? Rzeczywiście opisywana sytuacja zdaje się potwierdzać to powiedzenie.
- Zatem dzisiejszej nocy będę miała na imię Beatrix - oznajmiła z chłodnym uśmiechem, wyćwiczonym uśmiechem w, którym nie było ani krzty radości czy rozbawienia.
- Nazywam się Mike Travis.

Zrobiłem to dość automatycznie, jednak tak czy inaczej miałem ją zamordować, więc nie obawiałem się podawać autentycznej tożsamości. Zresztą pewnie uważała, iż oto natrafiła na kolejnego gościa w okolicach czterdziestki, który zdradza swoją nudną żonę z młodymi, atrakcyjnymi prostytutkami. Pewnie myślała, iż wymyśliłem, jakiejś imię i nazwisko wmawiając, iż to moje własne. Ale powróćmy do historii...
- Miło mi, panie Travis - stwierdziła obojętnie i wskazała na praktycznie pusty parking mówiąc: - Tam zaparkuj samochód.

Okazało się, iż Beatrix zupełnie nieświadomie wybrała świetne miejsce, jeśli chodzi o moje mroczne zamiary. Parking położony był w dość znacznej odległości od bramy wejściowej parku, był pogrążony w żółtawej poświacie lamp latarni, a gdzieniegdzie znajdował się nieprzenikniony mrok. Idealna sceneria do kręcenia kolejnego krwawego horroru. Oczywiście nie mogę zapomnieć napisać, iż wszystkie samochody zaparkowane tamtej nocy były puste. Ciche, ustronne, pozbawione świadków miejsce.
- Płatne z góry, skarbie.
- Oczywiście - odpowiedziałem i wyjmując z tylnej kieszeni spodni portfel wręczyłem jej dwudziestodolarowy banknot. Był pomięty.
- Nie całuj w usta.
- Dobrze.

Jednak zachowała część godności, którą zamierzała bronić niczym ostatniego bastionu. Usta były symbolem - każdy mógł mieć jej ciało, jednak usta były zarezerwowane tylko dla osoby, którą Beatrix kochała. Podobała mi się ta myśl, nawet, jeśli prostytutka po prostu brzydziła się wymianą płynów przez usta. Moja teoria w idealny sposób dopełniła obraz kobiety zagubionej, próbującej zachować resztki swoich marzeń i kobiecej godności.

Beatrix zbliżyła się do mnie i nawet nie spojrzawszy mi w oczy schyliła się kierując głowę do rozporka. Chciałem jej oszczędzić podłego obowiązku rozpinania rozporka i brania kolejnego fiuta do ust. Jak tylko jej ręce sięgnęły do mojego rozporka bardzo delikatnie wyciągnąłem rękę na tylne siedzenie chwytając pasek. Natychmiast obwiązałem nim nadgarstki i jednym, płynnym ruchem narzuciłem pasek na szyję kobiety. Drgnęła gwałtownie. Była zaskoczona i przerażona, ale było już za późno.

Dusiłem Beatrix tylko dwie minuty, ale każda sekunda zdawała się wówczas trwać wiecznie. Od tego ciągłego naporu strasznie rozbolały mnie dłonie. To samo dotyczyło knykci, które stały się wręcz purpurowe od ściskania skórzanej powierzchni. A ona wydawała odgłosy jakby jej gardło wypełniono galaretowatą, półpłynną substancją. Chyba płakała...

Wiecie - gdyby zamiast automatycznie kierując dłonie do gardła, które opasał skórzany pasek Beatrix uderzyła mnie pięścią w jaja pewnie odsiadywałbym wyrok, który do końca życia pozostawiłyby mnie w ciasnej celi, a moja niedoszła ofiara, w której jeszcze tej samej nocy zakochałem się stałaby się gościem kolejnego odcinka Oprah pod tytułem: "Pokonały szaleńców". Niestety był to odruchowy ruch, który miał odciągnąć pasek od jej gardła, jednak siła uścisku uniemożliwiła włożenie choćby szpilki pomiędzy ściśnięte powierzchnie. Naprawdę nie chciałem popełnić nawet najmniejszego błędu.

Zanim udusiłem piękną Meksykankę usłyszałem głuchy trzask, po którym nastąpiła cisza. Beatrix nadal żyła i nawet trochę się szarpała walcząc o życie, ale przestała wydawać jakiekolwiek odgłosy. Dopiero teraz jestem prawie pewien, iż wiem co tam się wtedy wydarzyło. Wydaje mi się, iż chwilę przed śmiercią siła nacisku zmiażdżyła prostytutce krtań. Powtarzam, że to tylko moje przypuszczenia! Później umarła, a jej głowa opadła na moje krocze....

Pocałowałem ją w czubek głowy i poczułem ten wspaniały zapach jej kruczoczarnych włosów. Czyż to nie zabawne? Może i było to tylko niepoważne, głupie zauroczenie, ale mimo to zamordowałem ją czując pewną satysfakcję. Ten zapach... Czy kiedykolwiek poczuję podobny zapach u jakiejkolwiek innej kobiety? Pamiętam, że włączyłem radio i znalazłem audycję z starymi, miłosnymi piosenkami. Wsłuchując się w kojące ballady i często popieprzone, nieżyciowe teksty rozmyślałem o prostytutce, którą nazwałem Beatrix. Później rozpłakałem się ukrywając w twarz dłoniach...

...próbując opanować emocję. Kiedy w końcu, po około dziesięciu minutach zdołałem opanować łzy postanowiłem wracać do domu i zrobić to co najlepsze podczas tak smutnych chwil - zapaść w sen i przespać jak najwięcej następnego dnia. Otworzyłem zatem drzwi samochodu od strony pasażera i pchnąłem ciało kobiety podeszwą ciężkiego buta. Upadła na asfalt z głuchym łoskotem towarzyszącym uderzeniu czaszki o beton. Dźwięk ten po dziś dzień prześladuje mnie w koszmarach, których na szczęście mam coraz mniej.

Widocznie wraz z wiekiem człowiek przestaje wierzyć w demony, potwory czyhające pod łóżkiem w szafie czy inne wymysły filmowego przemysłu grozy. Człowiek dojrzewa i naturalnym procesem jest postępujący racjonalizm pewnych zachowań i zjawisk. Podając własny przykład wraz z wiekiem pojawiało się w mojej głowie coraz mniej marzeń, a co jest bezpośrednio połączone z marzeniami - pojawiało się mniej koszmarów, które mógłbym dokładnie pamiętać po obudzeniu. Jednakże... nadal czekając na piaskowego dziadka zdarza mi się usłyszeć ten okropny łoskot i od razu przypomina mi się obraz bezwładnego ciała pięknej kobiety, które wyrzucam z samochodu niczym niepotrzebny już balast.

Straszne, nieprawdaż? Jeszcze straszniejsze wydaje się wspomnienie zostawienia Beatrix na środku opustoszałego parkingu. Zostawienie ciała osoby, którą zacząłem darzyć względnym uczuciem miłości! Ale cóż innego miałem zrobić? Transportować chłodnego trupa w bagażniku samochodu, by policja mogła go odnaleźć w miejscu porośniętym romantyczną roślinnością, albo na wzgórzu, z którego widoczna była przystań (o zachodzie słońca przystań ta prezentuje się wyjątkowo romantycznie i poetycko). Przykro mi przyjaciele, ale byłem bardzo racjonalnym i ostrożnym seryjnym mordercą, dlatego mimo mojego płomiennego uczucia zostawiłem Beatrix tam, gdzie ją uśmierciłem. Była to doskonała decyzja. Niestety nazajutrz ani w prasie ani w telewizji nie wystąpiła choćby wzmianka o morderstwie prostytutki w Los Santos. Bardzo mnie to zawiodło - następnego dnia moja miłość wygasła (jak świeca na wietrze) jednak fakt, iż świat nie dowiedział się o tym incydencie bardzo mnie zabolał. Choć z drugiej strony stwierdziłem, iż rozgłos związany z moimi czynami nie przyniesie mi żadnych korzyści, a jedynie narazi na schwytanie przez służby policyjne. Tak czy inaczej podczas kolejnego "polowania" zabiłem Beatrix - najpiękniejszą kobietę, jaką kiedykolwiek widziałem i, która na zawsze pozostanie w moim sercu.

Zamordowałem ponad siedemdziesiąt osób. Nie znam dokładnej liczby, bo zawsze w ostateczny rachunek wkradał się błąd. Mniejszy bądź większy, ale zawsze uniemożliwiał mi precyzyjnie policzyć wszystkie osoby, które pozbawiłem życia. Nigdy nie powiązali wszystkich morderstw i nigdy nie ogłosili, że w te gorące lato 2004 roku w pieprzonym Lost Heaven działał prawdziwy socjopata. Prawdziwy seryjny morderca. Zamierzam wydrukować ten list. I dziesiątki pozostałych, które układają się w jedną logiczną całość, opisującą mnóstwo przeróżnych zabójstw. Nie mogę się doczekać, kiedy je wyślę do osób, które będą wiedziały jak te dokumenty wykorzystać.

Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę wyraz ich twarzy w telewizji, gdy będą udzielać wywiadów. Nie mogę się doczekać ich opinii na internetowych forach. I nie mogę się doczekać, gdy cała Ameryka zacznie szeptać z przerażeniem moje imię.

Mike Travis... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz