Żonę w imię Boże trzeba lać!
„Ekspres Bydgoski” doniósł, że radny PiS Rafał Piasecki znęcał się fizycznie i psychicznie nad swoją żoną. KŁAMSTWO! Wierutne i bezczelne do tego! Jak może gość prawicowej partii, który pewnie ma wygniecione od froterowania kościelnych posadzek kolana, znęcać się nad kobietą? On tylko uczył ją, „jak powinna funkcjonować prawdziwa chrześcijanka”. To nie jego wina, że żona była na tę naukę strasznie odporna. Tak to w życiu bywa, że jedni wszystko w lot chwytają, a innym wiedzę trzeba wbijać do łba. Misja jego była święta a środki, jakimi próbował ją wypełnić nie mają znaczenia.
Bezczelna baba za nic ponoć nie chciała wypełniać woli swego Pana, a tłumaczył jej wszystko przecież łopatologicznie. Zrobił harmonogram, gdzie jak wół stało, o której delikatnie ma go budzić i podać śniadanie, o której ma wrócić do domu z pracy, o której ma mu podać gorący posiłek, i o której ma spełnić swój małżeński obowiązek rozkładając w łóżku nogi. Co w tym trudnego? A jednak baba okazała się zupełnie niekumata.
Pochodzę z tradycyjnej rodziny, gdzie mężczyzna zarabia, a żona sprząta, gotuje, prasuje. Moja tego nie lubiła robić. Na pierwszym miejscu stawiała pracę, na drugim fitness. Oczekiwałem, że przynajmniej raz dziennie poda mi ciepły posiłek, a skoro zwykle jest zmęczona i chce szybciej iść spać, to wcześniej położy dzieci do łóżek i godzinę od 21:00 do 22:00 spędzi ze mną.
Tłumaczy mąż katolik. Tymczasem znajoma jego żony upoważniona do wypowiadania się na ten temat twierdzi, że Piasecki wyrzucał rzeczy swojej żony przez okno i bił ją.
Wielkie mi halo! No niby przyznał, że wyrzucił modem, baterie i kabel od laptopa, bo: „przyjeżdżała wieczorem i siadała do komputera (…) prosiłem ją, żeby z tym skończyła, bo mąż i żona powinni mieć dla siebie czas.” No właśnie! Co miał biedny chłopina robić, jak ona uparcie nie słuchała? Wziął i wypieprzył. A dlaczego przez okno? A przez co miał wyrzucić? No niby mógł do śmietnika, ale przecież idiotka by wygrzebała. I ponoć wcale jej nie bił. Czasem tylko „zatykał jej usta, żeby nie krzyczała”. A wiadomo, że baba jak chce to potrafi się drzeć. A po co sąsiedzi mięliby słuchać, że on właśnie żonę uczy? Zatykając jej usta dbał o jej godność!
Wszystko wyjaśni sąd, bowiem radny PiS podobno złożył pozew o rozwód z winy żony. Jest przekonany, że nie zwiała przed nim do Warszawy, tylko odeszła do kochanka.
Mam naderwane więzadła szyjne, uszkodzone zęby i złamany palec ręki – żali się na łamach „Expressu” Piasecki, zapewniając, że to kochanek żony tak go urządził. Jak mówi, został pobity pod warszawskim kościołem Najczystszego Serca Maryi, gdzie nakrył żonę z rzekomym adoratorem.
Oj! Pod kościołem ryj obić właścicielowi żony? Nie godzi się! Ale żona i jej znajomi twierdzą, że mają świadków, którzy zeznają, że… uwaga! Radny sam sobie te obrażenia zadał. A co się dziwić, skoro mu worek treningowy uciekł? Kogo miał lać? Siebie lał!
Do tego podobno żona od jakiegoś czasu zbierała dowody i kłótnie ze swoim Panem nagrywała. To szuja niewdzięczna!
Mamy nagranie sprzed Wigilii, gdzie Piasecki mówi do żony: „Żono, od nowego roku będę cię zdradzał. Zrobię to w imię Boże, żeby ciebie wychować. I biję cię w imię Boże, żebyś zrozumiała, jak powinna funkcjonować prawdziwa chrześcijanka” – przyznaje na łamach bydgoskiego dziennika znajoma małżonki polityka.
No! Wszystko odbywało się w imię Boże, więc ludziom od tego wara!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz