Żonę w imię Boże trzeba lać!
Bezczelna baba za nic ponoć nie chciała wypełniać woli swego Pana, a tłumaczył jej wszystko przecież łopatologicznie. Zrobił harmonogram, gdzie jak wół stało, o której delikatnie ma go budzić i podać śniadanie, o której ma wrócić do domu z pracy, o której ma mu podać gorący posiłek, i o której ma spełnić swój małżeński obowiązek rozkładając w łóżku nogi. Co w tym trudnego? A jednak baba okazała się zupełnie niekumata.
Pochodzę z tradycyjnej rodziny, gdzie mężczyzna zarabia, a żona sprząta, gotuje, prasuje. Moja tego nie lubiła robić. Na pierwszym miejscu stawiała pracę, na drugim fitness. Oczekiwałem, że przynajmniej raz dziennie poda mi ciepły posiłek, a skoro zwykle jest zmęczona i chce szybciej iść spać, to wcześniej położy dzieci do łóżek i godzinę od 21:00 do 22:00 spędzi ze mną.
Tłumaczy mąż katolik. Tymczasem znajoma jego żony upoważniona do wypowiadania się na ten temat twierdzi, że Piasecki wyrzucał rzeczy swojej żony przez okno i bił ją.
Wielkie mi halo! No niby przyznał, że wyrzucił modem, baterie i kabel od laptopa, bo: „przyjeżdżała wieczorem i siadała do komputera (…) prosiłem ją, żeby z tym skończyła, bo mąż i żona powinni mieć dla siebie czas.” No właśnie! Co miał biedny chłopina robić, jak ona uparcie nie słuchała? Wziął i wypieprzył. A dlaczego przez okno? A przez co miał wyrzucić? No niby mógł do śmietnika, ale przecież idiotka by wygrzebała. I ponoć wcale jej nie bił. Czasem tylko „zatykał jej usta, żeby nie krzyczała”. A wiadomo, że baba jak chce to potrafi się drzeć. A po co sąsiedzi mięliby słuchać, że on właśnie żonę uczy? Zatykając jej usta dbał o jej godność!
Wszystko wyjaśni sąd, bowiem radny PiS podobno złożył pozew o rozwód z winy żony. Jest przekonany, że nie zwiała przed nim do Warszawy, tylko odeszła do kochanka.
Mam naderwane więzadła szyjne, uszkodzone zęby i złamany palec ręki – żali się na łamach „Expressu” Piasecki, zapewniając, że to kochanek żony tak go urządził. Jak mówi, został pobity pod warszawskim kościołem Najczystszego Serca Maryi, gdzie nakrył żonę z rzekomym adoratorem.
Oj! Pod kościołem ryj obić właścicielowi żony? Nie godzi się! Ale żona i jej znajomi twierdzą, że mają świadków, którzy zeznają, że… uwaga! Radny sam sobie te obrażenia zadał. A co się dziwić, skoro mu worek treningowy uciekł? Kogo miał lać? Siebie lał!
Do tego podobno żona od jakiegoś czasu zbierała dowody i kłótnie ze swoim Panem nagrywała. To szuja niewdzięczna!
Mamy nagranie sprzed Wigilii, gdzie Piasecki mówi do żony: „Żono, od nowego roku będę cię zdradzał. Zrobię to w imię Boże, żeby ciebie wychować. I biję cię w imię Boże, żebyś zrozumiała, jak powinna funkcjonować prawdziwa chrześcijanka” – przyznaje na łamach bydgoskiego dziennika znajoma małżonki polityka.
No! Wszystko odbywało się w imię Boże, więc ludziom od tego wara!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz