2015/02/21

Tak oszukują na mięsie mielonym

Masz ochotę na mielone albo domowe hamburgery? Zanim kupisz w sklepie zmielone już mięso, dobrze się zastanów
Są sklepy masarskie, w których na klientów czeka zmielone już mięso wieprzowe czy drobiowe. Jeśli mamy pewność, że zostało przygotowane tego samego dnia, jeżeli ekspedientki mielą je na oczach klientów, bez większego ryzyka można je kupić.
Należy tylko uważać latem, gdy są upały. Nawet w ladzie chłodniczej takie mięso szybko się psuje i nabiera nieprzyjemnego zapaszku.
Gorzej, gdy sięgamy po paczkowane porcje. Tak naprawdę nie do końca wiemy, co w nich jest. Zacznijmy od nazwy. Jeśli to, co trzymamy w rękach, nazywa się „mięso mielone”, zgodnie z prawem może zawierać jedynie mięso i niewielki dodatek soli.
Za to gdy producent oferuje nam „mięso garmażeryjne”, „mięso na kotlety”, „mięso kulinarne” czy „wyrób mielony”, możemy być pewni, że będzie tam składników znacznie więcej. Przede wszystkim kolagen. Pochodzi on ze skórek i chrząstek, czym producent już się nie chwali.
Tłuszcz być może z jakichś tłustych okrawków. Ale to nie koniec. Na liście składników można też znaleźć wodę (!), białko sojowe, błonnik bambusowy, substancje konserwujące, nawet syrop glukozowy! I oczywiście wszechobecny glutaminian sodu, czyli wzmacniacz smaku.
Każdy, kto do tej pory korzystał z tych wyrobów, a raz zrobi kotlety z mięsa zmielonego własnoręcznie czy na naszych oczach, od razu poczuje różnicę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz