Tafefobia (paniczny lęk przed pogrzebaniem żywcem) to obawa, która towarzyszy wielu ludziom. I nie jest ona bezzasadna. Przypadki osób, które - uznane za zmarłych - obudziły się potem w kostnicy bądź mogile wcale nie są rzadkością. Podobny strach nie doskwiera jednak wszystkim - nie dotyczy on raczej uczestników przedziwnego, makabrycznego rytuału, który odbywa się na Kubie.
Ta przerażająca impreza odbywa się każdego roku. Biorą w niej mieszkańcy Santiago de las Vegas - niewielkiej miejscowości, położonej nieopodal Hawany. Z roku na rok pojawia się też coraz więcej kochających uczucie strachu turystów. Podczas obrządku określanego mianem "Pogrzebu Pachencho" do grobu składany jest jeden ze śmiałków. Nagroda za odwagę? Jeszcze za życia może się dowiedzieć, co dzieje się z ciałem człowieka po śmierci. Po tej mrożącej krew w żyłach wiwisekcji może się zaś napić rumu. Rytuał organizowany jest cyklicznie od 1984 r. pod koniec karnawału. Jak twierdzą organizatorzy, ceremonia ma symbolizować powtórne narodziny i stanowić hołd dla wyzwania, jakim jest życie.
(fot. © 2014 Franklin Reyes/ )
Uroczystość rozpoczyna się wczesnym rankiem. O brzasku na ulice wyjeżdża traktor z przyczepą, na której znajduje się trumna. W skrzyni znajduje się żywy człowiek. Kondukt pogrzebowy, w skład którego wchodzi orkiestra, maszeruje za pojazdem w kierunku cmentarza, gdzie trumna składana jest w przygotowanej wcześniej mogile.
W tym roku, podobnie jak w kilku poprzednich latach, osobą, która zdecydowała się dobrowolnie położyć w trumnie, która na końcu miarowo spuszczana jest do ziemi, był Divaldo Aguiar. To on grał tytułowego Pachencho. Aktorem jest również ksiądz, który modli się najpierw nad trumną, a potem nad grobem - poinformował dziennik "Daily Mail".
(fot.© 2014 Franklin Reyes/ )
Podczas całej uroczystości panuje raczej radosna atmosfera. Wśród wesołych uczestników obrządku znajdują się jednak zrozpaczeni żałobnicy. Wśród nich Carmen Zamora, która udaje wdowę po zmarłym. "Był takim dobrym człowiekiem. Teraz zostawia mnie całkiem samą. Nie chcę, by chowano go w ziemi. Mój Boże, nie" - rozpaczała kobieta.
Większość osób bawi się jednak znakomicie. "Nigdy nie opuszczam tego przyjęcia. Rozmawiam z szefem i biorę dzień wolnego" - tłumaczy 50-letnia Rebeca Morera. Punktem kulminacyjnym całej uroczystości jest chwila, w której Pachencho, znajdując się w złożonej w grobie trumnie, otwiera usta. Uczestnicy rytuału wlewają wówczas do jego ust rum. Wtedy mężczyzna otwiera oczy, a chwilę później zostaje wyciągnięty z grobu.
"Odrodzić się to jedna z najpiękniejszych rzeczy w życiu" - tłumaczy Divaldo Aguiar.Pierwszy ceremoniał odbył się 5 lutego 1984 r., kiedy wyprawiając fikcyjny pogrzeb, zdecydowano się pożegnać karnawał. Imię bohatera festiwalu zostało zaczerpnięte ze sztuki, która grana była kiedyś w mieście. Skąd coraz większa popularność tej makabrycznej imprezy? Większość osób nie ma wątpliwości. "To prawdziwe tchnienie życia w miasto, które tego potrzebuje ze względu na bardzo trudne życie" - powiedziała jedna z mieszkanek.
(rc/ac/niewiarygodne.pl)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz