2017/02/02

Wybić zęby sędziowskiej sitwie. Koniec zaufania do postkomunistycznej kliki

Dodano: 02.02.2017 [20:37]
Wybić zęby sędziowskiej sitwie. Koniec zaufania do postkomunistycznej kliki - niezalezna.pl
foto: Tomasz Adamowicz/Gazeta Polska
To minister sprawiedliwości wybierać będzie prezesów sądów, a Sejm skład Krajowej Rady Sądownictwa. Sędziowie nie będą mogli ukrywać swoich majątków, za nieprawidłowości grozić im będzie realna odpowiedzialność, a do spraw dobierani będą nie przez wpływowych zwierzchników, lecz losowo. Te zmiany wzbudziły panikę wśród tzw. sędziów pałacowych, trzęsących dotąd sądami. Histeria ta wynika z tego, że pierwszy raz od 1945 r. przywieziona na sowieckich bagnetach wielopokoleniowa sędziowska sitwa czuje się zagrożona - czytamy w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.

– Obecna władza chce być grabarzem demokracji. Jeżeli ustawa Ziobry wejdzie w życie, przestaniemy mówić o niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Tym bardziej że nie mamy już mechanizmu obronnego w postaci Trybunału Konstytucyjnego – tak sędzia Waldemar Żurek, rzecznik Krajowej Rady Sądownictwa, zareagował na łamach „GW” na zapowiadane zmiany.

Jeszcze ostrzej wypowiedział się w tej kwestii prof. Andrzej Zoll, widząc w proponowanej reformie nawiązanie do pomysłów stalinowskich. – Kaczyński jest uczniem Stanisława Ehrlicha, teoretyka prawa, który w pierwszym okresie PRL był bardzo mocno związany z nurtem stalinowskim. Ehrlich uważał, że klasa robotniczo-chłopska musi tworzyć polityczny ośrodek decyzyjny niezależny od państwa. Echa tej myśli powtarzały się potem przez lata w wypowiedziach Kaczyńskiego – stwierdził w rozmowie z portalem Onet.pl.

Istota cytowanych wypowiedzi i dziesiątków im podobnych polega na odwróceniu pojęć. Oto odziedziczony po komunizmie wymiar sprawiedliwości przedstawiany jest jako uosobienie niezawisłości, uczciwości i najwyższych standardów.

Ten wywód ma jeden bardzo słaby punkt, czyli niemożność opisania, skąd tak wspaniały wymiar sprawiedliwości w III RP zaistniał, skoro z wyjątkiem jednego sędziego Krzysztofa Zieniuka, który skazał w latach 80. Adama Michnika i Władysława Frasyniuka, nie usunięto z niego praktycznie nikogo.

Próba opisania, jak doszło do tego nieprawdopodobnego sukcesu III RP, wymaga od jego wyznawców niezwykłego lawirowania. I tak też robi cytowany już prof. Zoll, kiedy pytany, czy w TK „sędziowie powołani w PRL w pełni realizowali wizję Jaruzelskiego”, odpowiada:

„To zadziwiające, ale oni zachowali kręgosłup. Oczywiście trafili do Trybunału z błogosławieństwa PZPR, ale to naprawdę byli dobrzy prawnicy. Nie wydali żadnego wyroku, którego musieliby się dziś wstydzić”.

Dopytywany o to, jak pracowało mu się z „sędziami wybieranymi przez PZPR, a później przez postkomunistów”, stwierdza zaś:

„Mam szacunek do tych sędziów, bo oni zazwyczaj bardzo szybko zapominali, z jakiej byli rekomendacji. Jako dobrzy prawnicy, najbardziej cenili prawo. Czuli się niezależni”.

Użyte przez Zolla słowo „zadziwiające” jest tu kluczowe. Rzeczy zadziwiające dzieją się bardzo rzadko, a jeśli już, to dotyczą nawróceń jednostkowych. Natomiast masowe nawrócenia na praworządność sędziów totalitarnego państwa, wsadzających do więzienia wrogów ustroju, nie zdarzyły się nigdy w historii świata.

Potwierdza to opinia o sądach zwykłych Polaków – ufa im zaledwie 27 proc. z nich. Jeszcze bardziej drastyczne były wyniki innego badania, które omawiała w „GW” Ewa Siedlecka:

„Niepokojące jest, że aż 22 proc. badanych nie wierzy, że sędziowie orzekają niezawiśle, nie ulegają naciskom. 44 proc. zaś uważa, że czasem ulegają, a czasem nie. Czyli aż 66 proc nie ma zaufania do niezawisłości sędziów. To dramatycznie zły obraz wymiaru sprawiedliwości” .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz