Dostałem list z zapytaniem czemu organizuję głównie pielgrzymki, a nie jakieś normalne wycieczki.
Zdewociał Pan, czy jak?
Pewnie trochę zdewociałem, co jest normalnym procesem. Z wiekiem się dewocieje, człowiek lubi mieć ciepło w głowę, więc wybiera mocher, łazi do kościoła nie tylko w niedziele, grzechocze różańcem w kieszeni. Ale organizuję pielgrzymki (a nie wycieczki) z zupełnie innego powodu.
Słowo "pielgrzymka" filtruje Uczestników. Jeśli ktoś ma zamiar na wyjeździe do Ameryki Południowej walić rum z flaszki na tylnym siedzeniu autobusu, to owszem - mógłby wybrać do tego celu wyjazd z Cejrowskim (bo ja też lubię rum, i Margaritas i fiesta nie jest mi obca), ale jednocześnie RACZEJ nie wybierze wyjazdu opisanego jako "pielgrzymka".
Jak już jadę z grupą, to nigdy "na małpę", czyli wyłącznie do towarzystwa. Jak już jadę to POKAZUJĘ I OBJAŚNIAM. Rum i Margaritas, i fiestę też pokazuję i objaśniam, ale NIE tylko to.
Znają Państwo filmy "Boso...". Staram się tam tak tłumaczyć, żeby samo wchodziło do głowy. Jest scenariusz i prowadzę Widza za rękę, Na wyjazdach podobnie - też mam scenariusz. Poznajemy wszystko tak, jak poznawali hiszpańscy konkwistadorzy. Ostrożnie, powoli. Na początku niektóre rzeczy tylko oglądamy (pierwsza piramida), potem stopniowo zaczynamy rozumieć (druga piramida), a pod koniec wyjazdu (na trzeciej piramidzie) okazuje się, że wiemy już co ona oznaczała dla Indian i że nasze pierwotne myślenie o piramidzie i Indianach było bezsensowne..
Na początku wyjazdu wszyscy jednak wolą jajeczniczkę na śniadanie.
Pod koniec wyjazdu... wsuwają tortillas polane salsą, tak jakby to były polskie kanapki.
Słowo "pielgrzymka" filtruje zachowania, sposób bycia (nie pojawia się chamstwo, wulgaryzmy...). A jednocześnie dość często na tych "moich " pielgrzymkach pojawiają się osoby niewierzące. I jest im dobrze.
WC
Zdewociał Pan, czy jak?
Pewnie trochę zdewociałem, co jest normalnym procesem. Z wiekiem się dewocieje, człowiek lubi mieć ciepło w głowę, więc wybiera mocher, łazi do kościoła nie tylko w niedziele, grzechocze różańcem w kieszeni. Ale organizuję pielgrzymki (a nie wycieczki) z zupełnie innego powodu.
Słowo "pielgrzymka" filtruje Uczestników. Jeśli ktoś ma zamiar na wyjeździe do Ameryki Południowej walić rum z flaszki na tylnym siedzeniu autobusu, to owszem - mógłby wybrać do tego celu wyjazd z Cejrowskim (bo ja też lubię rum, i Margaritas i fiesta nie jest mi obca), ale jednocześnie RACZEJ nie wybierze wyjazdu opisanego jako "pielgrzymka".
Jak już jadę z grupą, to nigdy "na małpę", czyli wyłącznie do towarzystwa. Jak już jadę to POKAZUJĘ I OBJAŚNIAM. Rum i Margaritas, i fiestę też pokazuję i objaśniam, ale NIE tylko to.
Znają Państwo filmy "Boso...". Staram się tam tak tłumaczyć, żeby samo wchodziło do głowy. Jest scenariusz i prowadzę Widza za rękę, Na wyjazdach podobnie - też mam scenariusz. Poznajemy wszystko tak, jak poznawali hiszpańscy konkwistadorzy. Ostrożnie, powoli. Na początku niektóre rzeczy tylko oglądamy (pierwsza piramida), potem stopniowo zaczynamy rozumieć (druga piramida), a pod koniec wyjazdu (na trzeciej piramidzie) okazuje się, że wiemy już co ona oznaczała dla Indian i że nasze pierwotne myślenie o piramidzie i Indianach było bezsensowne..
Na początku wyjazdu wszyscy jednak wolą jajeczniczkę na śniadanie.
Pod koniec wyjazdu... wsuwają tortillas polane salsą, tak jakby to były polskie kanapki.
Słowo "pielgrzymka" filtruje zachowania, sposób bycia (nie pojawia się chamstwo, wulgaryzmy...). A jednocześnie dość często na tych "moich " pielgrzymkach pojawiają się osoby niewierzące. I jest im dobrze.
WC
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz