2017/11/04

DOWCIPY


 
Przychodzi prawiczek do domu publicznego i mówi do burdelmamy: 
• Witam, chciałbym spędzić dzisiejszą noc z jedna z pani dziewczyn, tylko mam prośbę, proszę mi dać jakąś doświadczoną bo ja nie jestem jeszcze obyty w tych sprawach 
Na to mama: 
• Słuchaj koleś to jest ekskluzywny dom publiczny, przyjmujemy tylko doświadczonych klientów spadaj do lasu i ćwicz na dziuplach, możesz przyjść za 2 lata. 
Przychodzi po 2 latach wyrośnięty jak tarzan i mówi:
• Chce kobiety, tylko nie byle jakiej. 
• Ja jestem wolna - mówi burdelmama. 
• No to idziemy na górę. 
Poszli do pokoju i gość mówi: 
• Stań w rogu pokoju. 
Stanęła. 
• Zdejmij ubranie. 
Zdjęła. 
• A teraz się pochyl.                                                                                                                Pochyliła się . 
Gość wziął rozbieg i strzelił jej siarczystego kopa .
• Co jest, o co ci chodzi? - pyta zszokowana mamcia. 
• Sprawdzam, czy nie ma szerszeni.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          Poznał chłopak dziewczynę. Po kilku spotkaniach ona zdecydowała się zaprosić chłopaka na obiad niedzielny do rodziny. W związku z tym, że chłopak pochodził z biednej rodziny i nie miał za wiele kasy, nie wiedział za bardzo w co ma się ubrać i co zrobić żeby dobrze się zaprezentować. Po chwili zastanowienia wpadł na genialny pomysł. Przypomniał sobie, że ma w szopie starego Junaka, więc w połączeniu ze starymi dżinsami i kurtką skórzaną będzie git. Poszedł do szopy, odgarnął całe to siano, którym pojazd był przykryty i... zamarł. Junak był cały zardzewiały. Już prawie się załamał, gdy wpadł na genialny pomysł. Wysmaruje go wazeliną... Jak pomyślał tak zrobił, junak świecił się jak psu jaja. W niedziele pojechał do dziewczyny, ona czekała na 
niego przed wejściem i mówi:
• Słuchaj Kaziu, pamiętaj o jednej rzeczy, po zjedzeniu obiadu nie wolno Ci się odzywać. Kto pierwszy to zrobi, ten myje wszystkie gary... No taka jest u nas tradycja. 
Kaziu myśli: "niech będzie, no problemo, chyba ich porypało, jeżeli myślą, że ja, gość, będę mył te gary". 
Weszli do domu, kwiatuszki dla mamusi, dzień dobry, witamy itp. Obiad minął bez problemu, wszystkim smakowało, skończyli jeść i... cisza, nikt się nie odzywa. Ojciec myśli: "co ja się będę odzywał, robiłem na nockę, a teraz miałbym te gary myć. Nigdy w życiu, siedzę cicho". Matka myśli: "nom chyba ich poczesało, jeśli myślą, że się odezwę. Cały dzień gotowałam, a teraz miałabym zmywać. A tam ta patelnia jest tak urypana... Nie ma mowy siedzę cicho". Dziewczyna myśli: "Żeby tylko Kazik się nie odezwał..." Kazik myśli: "Porąbani, przyszedłem w gości i myślą, że będę gary mył???" 
Minęła godzina i cisza. Kazik się wkurzył, wziął swoją dziewczynę, położył na stole, zdjął majtki i zerżnął. 
Ojciec myśli: "a co mnie to obchodzi, pewnie dyma ją codziennie, ja się tych garów nie chyce". 
Matka myśli: "w dupie to mam. Jak pomyśle o tej patelni, to mi się słabo robi". 
Mija dwie godziny i cisza. Kazik się wkurwił, wziął matkę, położył na stół i ją zerżnął. 
Ojciec myśli: "!#$procent mać, przegiął pałę, ale ja to mam w dupie. Całą noc harowałem, a teraz będę garnki mył?" 
Dziewczyna myśli: "Grunt, żeby się tylko Kazik nie odezwał". 
Mijają trzy godziny i cisza ale... zaczął padać deszcz... Kazik podbiega do okna, patrzy a tam całą wazelinę zmyło mu z Junaka. Załamany myśli: 
"Huk, odezwę się."
• Czy macie może wazelinę??? 
A ojciec na to:
• To ja już może umyję te garnki...                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                          Wieś. Zapuszczone, biedne gospodarstwo. Biedni gospodarze. Z inwentarza domowego został tylko głodny kogut, pies i kot. Usiedli sobie oni wieczorkiem pod izbą i naradzają się. 
Kogut: 
• Nie ma co, ku*wa, zwlekać. Wynoszę się jutro rano do innej wioski. Tutaj nie ma ziarna, nie ma kur, nic, ku*wa, nie ma. Nie ma po kim deptać. 
Kot: 
• Ja też stąd idę! Nie ma ziarna, nie ma gryzoni. Nie ma krowy, nie ma mleka. 
Pies: 
• A ja jeszcze zaczekam parę dni. 
Kogut i Kot chórem: 
• A tobie co? Oszalałeś? 
Pies: 
• Wczoraj wieczorem słyszałem, jak gospodarz mówił do gospodyni: "Jeszcze parę dni takiego głodu i będziemy chyba chu*a ssać Szarikowi...                                                                                                                                                                                                                          Środek nocy, z baru wychodzi nawalony facet i chce iść do domu, jednak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Pod barem stoi jedna taksówka, więc facet sprawdza swój portwel i wylicza że ma 15zł. Podchodzi więc do taksówkarza i pyta:
•Panie ile za kurs na Sienkiewicza?
•O tej porze to 20.
•A za 15 nie da rady?
•Za 15 nie opłaca mi się silnika odpalać.
•Panie niech Pan się zlituje, późno jest, zimno, ja jestem wcięty, do domu daleko.
•Facet spadaj i nie zawracaj mi głowy. 
Więc nie było wyjścia facet poszedł na pieszo do domu. 
Następnego dnia idzie ten sam facet ulicą i widzi długą kolejkę taksówek a na samym końcu kolejki stoi ten niemiły taksówkarz. Facet podchodzi więc do pierwszej taksówki i mówi:
• Ile za kurs na Sienkiewicza?
• 20zł. - mówi taksiarz.
• Ja dam panu 50zł za kurs ale w czasie jazdy zrobi mi pan loda.
• Spadaj zboku bo zaraz ci dowale. 
Facet podchodzi do 2 taksówki: 
Ile za kurs na Sienkiewicza?
• 20zł. - mówi taksiarz.
• Ja dam panu 50zł za kurs ale w czasie jazdy zrobi mi pan loda.
• Spadaj zboku bo nie ręcze za siebie. 
Facet podchodził do każdej taksówki i sytuacja powtarzyła się. 
Podchodzi do ostatniej taksówki - tej spod baru - i mówi do kierowcy:
• Ile za kurs na Sienkiewicza?
• 20zł. - mówi taksówkarz.
• Ja dam panu 50zł za kurs ale pod warunkiem że ruszy pan powoli i pomacha do wszystkich swoich kolegów taksówkarzy.
                                                  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz