2017/06/15

15-letnia Magda zmarła w szpitalu na Winiarach. Kazali jej czekać w kolejce... [AKTUALIZACJA]

15-letnia Magda zmarła w szpitalu na Winiarach. Kazali jej czekać w kolejce... [AKTUALIZACJA]Dramatyczne sceny rozegrały się na terenie Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego im. Marcina Kacprzaka w Płocku, gdzie zmarła 15-letnia Magda. Zdaniem matki dziewczyny winę za jej śmierć ponoszą pracownicy placówki, którzy umierającej pacjentce kazali... czekać w kolejce. Sprawą z urzędu zajęła się prokuratura i to ona odpowie na pytanie: czy personel szpitala zrobił wszystko, by uratować Magdę?Magda mieszkała wraz z rodzicami i trojgiem rodzeństwa w niewielkiej wsi pod Płockiem. Była uśmiechniętą, radosną gimnazjalistką. Lubiła spędzać czas z koleżankami ze szkolnych korytarzy, gdzie uchodziła za grzeczną, ułożoną dziewczynę. Również z nimi spędziła wieczór poprzedzający wizytę w szpitalu. Jak się okazało, ostatni...
Pacjent jak przedmiot
W miniony czwartek, po szkole, po przysłowiowym zameldowaniu się u rodziców, Magda wyszła na spotkanie z przyjaciółkami. Po powrocie z "babskiego" popołudnia nic nie wskazywało na to, że z dziewczyną może dziać się coś złego. Problemy zaczęły się dopiero nad ranem.
- Wstaliśmy jak zawsze o 6, dzieciaki szykowały się do szkoły. Wtedy Madzia zaczęła skarżyć się na złe samopoczucie. Mówiła, że bolą ją brzuch i plecy - wspomina ze smutkiem Aurelia Dymowska, mama dziewczyny.
Narzekania 15-latki nie były szkolną wymówką. Z każdą minutą Magda coraz wyraźniej dawała do zrozumienia, że nie ma mowy, aby dziś pojawiła się na lekcjach. Bóle nasiały się z każdą minutą i o godz. 9:30 pani Aurelia zdecydowała, że dalsze czekanie nie ma sensu - należy zaalarmować pogotowie ratunkowe.
- Dyspozytor z płockiego szpitala pytał mnie, czemu nie pojedziemy do lekarza rodzinnego. Ale czym? Rowerem? Z konającą z bólu córką? Czułam, że robią nam łaskę przysyłając kartkę - żali się pani Aurelia.
Na pomoc medyczną rodzina miała czekać zbyt długo - około godziny, a zachowanie ratowników, zdaniem matki zmarłej, pozostawiało wiele do życzenia.
- Lekarz zbadał córkę, pobrał jej krew, po czym stwierdził, że w jego opinii wszystko jest w porządku i nie widzi podstaw do hospitalizacji - opowiada mama Magdy.
Ostatecznie dziewczyna pod opieką matki została przewieziona do Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku. Tam rozpoczął się horror...
Zaczęli ratować, gdy było już za późno
Po przyjeździe do lecznicy panią Aurelię i jej córkę czekało zderzenie z bezwzględnymi procedurami.
- Musiałyśmy czekać w kolejce na izbie przyjęć. Przed nami było jeszcze kilkanaście osób, a Magda czuła się coraz gorzej. Jedynie dobroduszność oczekujących pozwoliła na to, żebyśmy weszły wcześniej - relacjonuje zdarzenia kobieta.
Po wstępnym badaniu lekarz odesłał nastolatkę na pediatrię. Choć dziewczyna słaniała się na nogach, to kolejne piętra szpitala miała przebyć o własnych siłach. Po wejściu na górę, Magdę i jej mamę czekały kolejne schody. Tym razem musiały zmierzyć się z następną kolejką. Dla 15-latki każda sekunda wydawała się jednak być wiecznością.
- Madzia była coraz słabsza, skręcała się z bólu, a twarz miała bladą jak ściana. W pewnym momencie zaczęła przelatywać mi przez ręce, a z ust sączyła się jej piana, dopiero wtedy sztab medyczny zaczął interweniować - opowiada pani Aurelia.
Jak dodaje kobieta, z pediatrii Magda trafiła do gabinetu zabiegowego, gdzie została podłączona pod aparaturę tlenową. W międzyczasie służba zdrowia analizowała wyniki badań młodej pacjentki, lecz nikt nie był w stanie powiedzieć, gdzie leży przyczyna jej cierpienia. Dziewczyna zaczęła tracić kontakt z rzeczywistością, jej organizm odmawiał posłuszeństwa, konieczne też było użycie respiratora. 15-latkę udało się przywrócić do żywych, jednak nie na długo. Pomimo prób lekarzy i personelu, ok. godz. 17. Magda zmarła.
Prokuratura szuka wyjaśnień
Śmierć nastolatki wzięła pod lupę Prokuratura Rejonowa w Płocku. Na wyjaśnienie okoliczności tragedii będzie trzeba jednak jeszcze poczekać.
- Tak jak w podobnych tego typu przypadkach, kiedy dochodzi do zgonu osoby niepełnoletniej, śledztwo zostało wszczęte w związku z nieumyślnym spowodowaniem śmierci. Sprawa jest świeża i póki co nie możemy zdradzać bliższych szczegółów - informuje prokurator Norbert Pęcherzewski.
Mama Magdy twierdzi, że już po tragedii lekarze podejrzewali tętniaka, który wcześniej niezdiagnozowany, mógł pęknąć doprowadzając do wewnętrznego krwotoku. Pani Aurelia nie kryje swojego żalu do personelu szpitala, zarzucając służbie medycznej opieszałość w działaniach. Pogrążona w żałobie kobieta liczy na jak najszybsze wyjaśnienie sprawy.
- Życia córce już nie wrócę, lecz nie chciałabym, aby inna matka musiała przechodzić przez koszmar, który mi się przytrafił - mówi przez łzy pani Aurelia.
Szpital nie chce jak na razie komentować wydarzeń z zeszłego piątku i czeka na rozwój prokuratorskiego śledztwa. Jaki będzie jego finał? O sprawie będziemy informować na bieżąco.
AKTUALIZACJA:

Przeprowadzono już sekcję zwłok 15-letniej Magdy. Na wyniki trzeba będzie jednak poczekać około 2 tygodnie. Czy ktoś dostanie zarzuty za śmierć dziewczyny? Wszystko będzie zależało od opinii biegłego z zakresu medycy. Sprawę będziemy monitorować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz