2017/06/19

Odcięła córeczce głowę, wyszła na wolność

             Wstrząsająca zbrodnia na małym aniołku 😭
TO NIE MATKA, TO POTWÓR‼️‼️‼️
              30-letnia Małgorzata M. od dawna choruje na schizofrenię. Po urodzeniu córeczki przestała brać leki. Zmianę w jej zachowaniu zauważyli nawet sąsiedzi. Miała obłęd w oczach. Tamtego dnia była w domu sama z 6-miesięczną Agnieszką. Nagle chwyciła za nóż i zadała niemowlęciu kilkadziesiąt ciosów. Na koniec odcięła mu główkę. Po 10 latach w zakładzie psychiatrycznym sąd w 2016 r. wypuścił ją na wolność. Ta bulwersująca sprawa wyszła na jaw dopiero teraz, gdy prokuratura wniosła wniosek o kasację prawomocnego wyroku.

Właśnie mija 11 lat od tych tragicznych wydarzeń z czerwca 2006 r. 30-letnia wtedy Małgorzata M. mieszkała z 42-letnim mężem w małym domku na przedmieściach Opola. Jak mówili później sąsiedzi, oboje byli samotnikami. Nie utrzymywali kontaktów towarzyskich. Wszyscy wiedzieli, że Małgorzata jest chora psychicznie. Opiekował się nią mąż i rodzina z sąsiedniej Wójtowej Wsi, skąd pochodzi.Po urodzeniu córeczki, Agnieszki stan Małgorzaty się pogorszył. Po pewnym czasie wyszła jednak ze szpitala psychiatrycznego i wróciła do rodziny. Sąsiedzi często widywali ją spacerującą z niemowlęciem w nosidełku zawieszonym na szyi. Zdarzało się, że bez powodu się śmiała lub krzyczała, ale nie wyglądała na niebezpieczną. Szczególnie dla własnego dziecka.
Rodzina była pod opieką położnej z Opola, Ewy Janiuk. – Sama pani Małgosia jako osoba chora nie przyjmowała tej pomocy chętnie, ale za to wspaniale troszczyła się o nią i o dziecko jej cała rodzina. Dziecko było wypielęgnowane, zadbane, wręcz wychuchane – opowiadała. Miała też stały kontakt z pielęgniarką psychiatryczną, dzięki czemu wiedziała, na co zwracać uwagę w zachowaniu matki. Dlatego też, gdy tylko usłyszała, że kobieta często chodzi do kościoła z płaczącym dzieckiem, postanowiła ich ponownie odwiedzić. Nie zdążyła. Tego dnia doszło do tragedii.
Małgorzata prawdopodobnie przestała brać leki. Sąsiedzi już kilka tygodni przed tragedią zauważyli, że dzieje się coś złego. 30-latka była wystraszona i "miała obłęd w oczach". Tego dnia, pod nieobecność męża chwyciła za nóż i zadała kilkadziesiąt ciosów swojej sześciomiesięcznej córeczce. Na koniec odcięła Agnieszce głowę. Koszmarny widok, jaki zastali ratownicy medyczni, będzie im się zapewne śnił do końca życia.
Małgorzata M. przyznała się do winy. Twierdziła, że "chciała ochronić córkę przed złem tego świata". Jej mężowi nie postawiono zarzutów, ponieważ w czasie zabójstwa był poza domem. – Ze względu na niepoczytalność podejrzanej w czasie popełnienia przestępstwa oraz zagrożenie, jakie stwarzała dla porządku prawnego, sąd w 2007 r., na wniosek prokuratoraumorzył postępowanie karne przeciwko Małgorzacie M. i umieścił ją w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym – mówi Anna Zimoląg, rzeczniczka prokuratury regionalnej we Wrocławiu.
W 2016 r. biegli psychiatrzy stwierdzili, że kobieta nie stanowi już zagrożenia. W związku z tym sąd w Opolu uchylił wobec Małgorzaty M. stosowanie środka zapobiegawczego. Decyzję tę zaskarżył prokurator, ale sąd apelacyjny we Wrocławiu nie uwzględnił zażalenia. W związku z tym w 2017 r. do Prokuratora Generalnego został złożony wniosek o kasację wyroku. Dopiero dzięki temu informacja dotarła do mediów.
Ponieważ wyrok jest prawomocny, kobieta mogła wrócić do domu. – Prokuratura kwestionuje zasadność decyzji o uchyleniu środka zabezpieczającego w sytuacji, gdy sąd nie rozważył nawet zastosowania wobec niej środków alternatywnych w postaci terapii bądź elektronicznej kontroli miejsca pobytu – podkreśla prok. Zimoląg. Dzięki temu, można by było kontrolować, czy kobieta faktycznie nie stwarza już zagrożenia. 
/nto, uwaga/ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz