Dodano: 28.07.2015 [20:52]
Na olsztyńskiej liście wyborczej PO zabraknie posłanki Lidii Staroń, która zdobyła popularność walką z lokalnymi sitwami oraz osobami poszkodowanymi przez spółdzielnie mieszkaniowe i komorników. Powód? Głosowanie wbrew zaleceniom PO w sprawach obyczajowych oraz wyciąganie afer swoim kolegom partyjnym.
Lidia Staroń – nie będąc jeszcze posłanką – naraziła się w Olsztynie wielu wpływowym osobom. W 2004 i 2005 r. niemal w pojedynkę rozbiła quasi-mafijny układ panujący w jednej z największych spółdzielni w Polsce (ponad 50 mln zł rocznego obrotu). Gdy jej prezes (zarejestrowany jako tajny współpracownik SB) trafił wreszcie do aresztu, w aucie Staroń parokrotnie przecinano przewody hamulcowe.
Już jako parlamentarzystka Staroń narobiła sobie wrogów również wśród czołowych postaci PO. Sprzeciwiła się ostro m.in. Zbigniewowi Chlebowskiemu, który podczas prac nad nowelizacją przepisów dotyczących praw spółdzielców opowiedział się za pozostawieniem socjalistycznych rozwiązań w tym zakresie. Staroń prowadziła też ostrą walkę o przestrzeganie w PO demokratycznych procedur. "Gazeta Polska" opisywała, jak w 2006 r. posłanka przeciwstawiła się „pompowaniu” kół członkowskich olsztyńskiej Platformy (do olsztyńskiego koła nr 4 zapisała się np. 92-letnia staruszka z Gdańska, całe rodziny członków tego koła, a także szkółka językowa jednego z działaczy). Staroń, wbrew wytycznym z centrali, nie godziła się też na lokalną koalicję PO z komitetem byłego komunistycznego cenzora Czesława Małkowskiego.
W lutym 2008 r. wybuchła jeszcze większa „afera” z udziałem krnąbrnej posłanki. Powiadomiła ona mianowicie NIK o interesach działacza PO Mirona Sycza i polityka PSL Adama Krzyśkowa. Ten drugi, jako prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, przyznał założonemu przez Sycza stowarzyszeniu 40 tys. zł na dofinansowanie budowy wiaty „edukacyjnej”. Budowla dziwnym trafem stanęła… na prywatnej ziemi Mirona Sycza (notabene byłego członka PZPR, a potem działacza „Ordynackiej”). Choć prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, politycy Platformy uznali, że winny jest nie Sycz, lecz Lidia Staroń. Poseł Sławomir Rybicki stwierdził np.: „takie rzeczy powinno się wyjaśnić w pierwszej kolejności we własnym gronie”, a olsztyński parlamentarzysta Janusz Cichoń oburzał się, że „nie pozwoli obrzucać błotem swojego kolegi-posła”.
Ostatnio posłanka podpadła władzom PO innymi decyzjami. Głosowała przeciwko ustawie o ratyfikacji lewackiej konwencji "antyprzemocowej", a także przeciw ustawie o in vitro. Nie poparła też Adama Bodnara w głosowaniu nad wyborem rzecznika praw obywatelskich. Staroń doniosła też do prokuratury o podejrzeniu nieprawidłowości przy budowie Term Warmińskich, którą rozpoczął zdominowany przez PO zarząd województwa i starosta z Platformy.
Lidia Staroń – nie będąc jeszcze posłanką – naraziła się w Olsztynie wielu wpływowym osobom. W 2004 i 2005 r. niemal w pojedynkę rozbiła quasi-mafijny układ panujący w jednej z największych spółdzielni w Polsce (ponad 50 mln zł rocznego obrotu). Gdy jej prezes (zarejestrowany jako tajny współpracownik SB) trafił wreszcie do aresztu, w aucie Staroń parokrotnie przecinano przewody hamulcowe.
Już jako parlamentarzystka Staroń narobiła sobie wrogów również wśród czołowych postaci PO. Sprzeciwiła się ostro m.in. Zbigniewowi Chlebowskiemu, który podczas prac nad nowelizacją przepisów dotyczących praw spółdzielców opowiedział się za pozostawieniem socjalistycznych rozwiązań w tym zakresie. Staroń prowadziła też ostrą walkę o przestrzeganie w PO demokratycznych procedur. "Gazeta Polska" opisywała, jak w 2006 r. posłanka przeciwstawiła się „pompowaniu” kół członkowskich olsztyńskiej Platformy (do olsztyńskiego koła nr 4 zapisała się np. 92-letnia staruszka z Gdańska, całe rodziny członków tego koła, a także szkółka językowa jednego z działaczy). Staroń, wbrew wytycznym z centrali, nie godziła się też na lokalną koalicję PO z komitetem byłego komunistycznego cenzora Czesława Małkowskiego.
W lutym 2008 r. wybuchła jeszcze większa „afera” z udziałem krnąbrnej posłanki. Powiadomiła ona mianowicie NIK o interesach działacza PO Mirona Sycza i polityka PSL Adama Krzyśkowa. Ten drugi, jako prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, przyznał założonemu przez Sycza stowarzyszeniu 40 tys. zł na dofinansowanie budowy wiaty „edukacyjnej”. Budowla dziwnym trafem stanęła… na prywatnej ziemi Mirona Sycza (notabene byłego członka PZPR, a potem działacza „Ordynackiej”). Choć prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo, politycy Platformy uznali, że winny jest nie Sycz, lecz Lidia Staroń. Poseł Sławomir Rybicki stwierdził np.: „takie rzeczy powinno się wyjaśnić w pierwszej kolejności we własnym gronie”, a olsztyński parlamentarzysta Janusz Cichoń oburzał się, że „nie pozwoli obrzucać błotem swojego kolegi-posła”.
Ostatnio posłanka podpadła władzom PO innymi decyzjami. Głosowała przeciwko ustawie o ratyfikacji lewackiej konwencji "antyprzemocowej", a także przeciw ustawie o in vitro. Nie poparła też Adama Bodnara w głosowaniu nad wyborem rzecznika praw obywatelskich. Staroń doniosła też do prokuratury o podejrzeniu nieprawidłowości przy budowie Term Warmińskich, którą rozpoczął zdominowany przez PO zarząd województwa i starosta z Platformy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz