renesans: bajki i fantazje
Ja to już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
Bajki. Wszędzie widzę tylko bajki. Jedni tworzą historię o niewyobrażalnie fantastycznych fabułach, w które aż ciężko uwierzyć… To tak jak z filmami „sajsfikszyn” tych takich na pograniczu budowania wszechświata. Inni kreują się na rzadkie osobniki, wręcz zagrożone wymarciem… Takie niby prawdziwe, takie niby kochane, dbające o swoje własności oraz oczywiście i… – tak użyje tego słowa, nie boję się! A co? Zabroni mi ktoś? – i oczywiście kreujące się na wredne dominujące i podłe bestie. Wielkie demony seksu, o których nawet myśleć nie wypada, dzieci mroku, straszni i wzbudzający pożądanie, topiący każdy upór.
Jeszcze trochę i zacznę się wpierw pytać czy wierzą w jednorożce.
Dlaczego jednorożce? A bo ponoć piękne są. Tylko szkoda, że nie istnieją.
Bajki. Wszędzie widzę tylko bajki. Jedni tworzą historię o niewyobrażalnie fantastycznych fabułach, w które aż ciężko uwierzyć… To tak jak z filmami „sajsfikszyn” tych takich na pograniczu budowania wszechświata. Inni kreują się na rzadkie osobniki, wręcz zagrożone wymarciem… Takie niby prawdziwe, takie niby kochane, dbające o swoje własności oraz oczywiście i… – tak użyje tego słowa, nie boję się! A co? Zabroni mi ktoś? – i oczywiście kreujące się na wredne dominujące i podłe bestie. Wielkie demony seksu, o których nawet myśleć nie wypada, dzieci mroku, straszni i wzbudzający pożądanie, topiący każdy upór.
Jeszcze trochę i zacznę się wpierw pytać czy wierzą w jednorożce.
Dlaczego jednorożce? A bo ponoć piękne są. Tylko szkoda, że nie istnieją.
Czasami się zastanawiam czy nie stworzyć swoistego rodzaju podziału szanownych panów i władców, no bo skoro już ktoś rozpisał się względem klasyfikacji uległych kobiet to czemu nie zabrać się za „dominujących” facetów?
Myślę, że typów znalazłoby się więcej, ale na początek…
Myślę, że typów znalazłoby się więcej, ale na początek…
Cyber panowie. Dużo można o nich napisać. Przedkładają lizanie szyb nad wpieprzanie lodów. „Służba” czy tam „tresura” jednostronna. Polega to na wyciągnięciu od potencjalnej ofiary półnagich lub nagich zdjęć dla samozaspokojenia swego ego. Ich można by było podzielić na podtypy (nie, nie studiowałam biologii) takie jak bajarze, jestem mądrzejszy oraz żałuj boś niegrzeczna. Przykładowe zwroty to „chcesz zostać moją cyber suką?” lub gdy jajko okazuje się być mądrzejsze i bardziej wyszczekane od kury „następnym razem bądź grzeczniejsza to może zobaczysz”.
Lubiący zakupy w REAL’u. Charakterystyczną cechą jest pisanie przez tychże na dzień dobry słowa „real?” i nic więcej. Czasami, aż korci mnie aby odpisać w takich momentach np.: „nie, wolę tesco” albo „nie, robię zakupy w Biedronce”. To smutne, że w dzisiejszych czasach zamiast przywitać się delikwent od razu proponuje Ci spacer do galerii handlowej po zakupy spożywcze w Realu.
Fanatycy okładek. Irytują mnie typy pytający się… STOP! Żądający opisu postaci po raptem 3 wymienionych zdaniach, a nie daj boże miej o 2 (słownie: DWA) kilogramy za dużo lub za mało, posiadaj nie ten kolor włosów co kandydat lubi bądź akceptuje… To już Cie bidulko dyskwalifikuje i u jakże wspaniałego szanownego pana oraz władcy z wybujałą fantazją i wyidealizowanym wyobrażeniem na temat uległości cyber suką nie zostaniesz.
Znajomy przypomniał mi ostatnio, że faceci to wzrokowcy. Możliwe. Czym zatem jest dla nich uległość? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami. Być może dojdziecie do wniosku, że w uległej partnerce można zmienić praktycznie wszystko. Kwestia podejścia i… odpowiedniej daniny. Ale o daninach napiszę innym razem.
Wszystkie te typy łączy jedna cecha wspólna. Jaka? Mylenie submisywności z łatwym seksem i wykorzystaniem potencjalnej kobiety dla celów własnych.
Zbieżność wypowiedzi oczywiście zamierzona.
Sama nie wiem skąd tyle wredności i czepialstwa jest ostatnio we mnie ale nie przeszkadza mi to zbytnio. « skarpetki w salonie
Sama nie wiem skąd tyle wredności i czepialstwa jest ostatnio we mnie ale nie przeszkadza mi to zbytnio. « skarpetki w salonie
krokodyl
Ptaszki raźno ćwierkały za oknem, robaki pomrukiwały na parapecie… Obrazek sielanki, tęczy i krainy sokiem marchwiowym płynącym.
Królik, napuszony i z brzuszkiem do góry leży, leży i się opierdala patrząc w sufit. Obok, również do góry brzuszkiem leży Smoczyca, zamiatając ogonem – cel zamiatania jest nieznany.
Leżą sobie tak i pachną. Pachną i leniwie zerkają na szkiełko.
Królik, napuszony i z brzuszkiem do góry leży, leży i się opierdala patrząc w sufit. Obok, również do góry brzuszkiem leży Smoczyca, zamiatając ogonem – cel zamiatania jest nieznany.
Leżą sobie tak i pachną. Pachną i leniwie zerkają na szkiełko.
– Zjadłbym budyń – powiedział króliczek, reagując silnym ślinotokiem na widok reklamy w telewizorze.
– O to to. Idź do sklepu.
I poszedł, bo co miał zrobić? Zaprotestować? Ryzykowne to to.
– O to to. Idź do sklepu.
I poszedł, bo co miał zrobić? Zaprotestować? Ryzykowne to to.
****
Wpadł zdyszany do legowiska. Patrzy to na Smoczycę to na siatkę.
– Wejdzie, zobaczy… I po niespodziewajce – myślał.
– Jeśli chcesz egzystować w kuchni to teraz – popatrzył, badając sytuację. – Później będzie zakaz wstępu – dodał uśmiechając się niezręcznie, stał w drzwiach na salony i spoglądał na Smoczyce. Kuchnia to Jej królestwo i doskonale wiedział, że ryzykuje, ale zależało mu aby nie patrzyła jak tańczy z garnkami i miskami. Chciał zrobić najbardziej zajebisty budyń w lesie. Tfu, na świecie. Więc patrzył wyczekująco na Smoczycę. Spodziewał się ognia karnego i już, już prawie czuł zapach spalonego futra…
– Nie, nie chcę – odpowiedziała leniwie Smoczyca. Czasem jednak użyczała swojemu królikowi miejsca w kuchni, aby ten mógł spełniać się w robieniu dla Niej niespodziewanych przysmaków czym karmił Jej wysublimowany smak
– Chyba się domyśliła – odetchnął i pokicał do kuchni.
– Wejdzie, zobaczy… I po niespodziewajce – myślał.
– Jeśli chcesz egzystować w kuchni to teraz – popatrzył, badając sytuację. – Później będzie zakaz wstępu – dodał uśmiechając się niezręcznie, stał w drzwiach na salony i spoglądał na Smoczyce. Kuchnia to Jej królestwo i doskonale wiedział, że ryzykuje, ale zależało mu aby nie patrzyła jak tańczy z garnkami i miskami. Chciał zrobić najbardziej zajebisty budyń w lesie. Tfu, na świecie. Więc patrzył wyczekująco na Smoczycę. Spodziewał się ognia karnego i już, już prawie czuł zapach spalonego futra…
– Nie, nie chcę – odpowiedziała leniwie Smoczyca. Czasem jednak użyczała swojemu królikowi miejsca w kuchni, aby ten mógł spełniać się w robieniu dla Niej niespodziewanych przysmaków czym karmił Jej wysublimowany smak
– Chyba się domyśliła – odetchnął i pokicał do kuchni.
Królik zawinął się na pięcie. Wpadł do kuchni, wali, tłucze, szuka po szafkach. Dramatyczna walka o niewykipienie mleka właśnie się zaczęła.
Nauczony doświadczeniem, że w pierwszej kolejności należy sobie wszystko przygotować, skakał od szafki do szafki szukając tarki. Znalazł. Wiązanką ochrzcił czekoladę, która topiła mu się w palcach.
– Następnym razem wezmę posypkę i nie będę się trytytyty z tą czekoladą – sapnął. Trzy kostki zeżarł zanim starł ich odpowiednią ilość. Potem również trzy pokroił na mniejsze kawałki. Usypał sobie kopczyk z wiórków czekoladowych, podzielił na trzy równe części większe kawałki czekolady. Ciapał teraz żurawinę. Ubzdurało mi się, że słodkie i kwaśne będzie fajnym połączeniem.
Przypomniał sobie o co chodziło z wodą i mlekiem. Ktoś mu kiedyś zaszczepił ideologię, że mleko się nie przypala jak się garnczka dno wodą pokryje. Niby śmieszne, ale działało. Budyń przypalić się nie mógł…
Postawił mleko na gaz. Stał nad garnkiem i patrzył. W między czasie młoda Jaszczurka chciała uprowadzić rurki.
– Nie – sapnął królik. – Później.
Jaszczurka już zabierała się do porwania krakersów. Królik warknął. Obrona mu teraz nie była w głowie, pilnować musiał mleka żeby mu nie spieprzyło, a tu mu jakaś niewyrośnięta Jaszczurka uwagę odwraca.
Tak… Wystarczyło, że się królik odwrócił na sekundę. Mleko chciało uciekać z garnka.
– Niedobre mleko – szepnął króliczek do garnka i wlał rozmemłany proszek ze szklaneczki. Stał nad garnczkiem i mieszał, mieszał, mieszał…
– Budyniu, ale powiedz mi… Czy już jesteś dobry?
Wsadził widelczyk do pyszczka. Mruknął z zadowoleniem.
Przelał zawartość do trzech miseczek.
– Jaszczurko! – krzyknął. – Będziesz to jadł? – zapytał pokazując na żurawinę.
Jaszczurka się skrzywiła.
– Trudno… – i zabrał się za strojenie deseru dla Jaszczurki.
– Dwie rurki, kawałki czekolady… A bez żurawiny, dobra. Jeszcze bita śmietana i czekoladowe ścinki.
Nauczony doświadczeniem, że w pierwszej kolejności należy sobie wszystko przygotować, skakał od szafki do szafki szukając tarki. Znalazł. Wiązanką ochrzcił czekoladę, która topiła mu się w palcach.
– Następnym razem wezmę posypkę i nie będę się trytytyty z tą czekoladą – sapnął. Trzy kostki zeżarł zanim starł ich odpowiednią ilość. Potem również trzy pokroił na mniejsze kawałki. Usypał sobie kopczyk z wiórków czekoladowych, podzielił na trzy równe części większe kawałki czekolady. Ciapał teraz żurawinę. Ubzdurało mi się, że słodkie i kwaśne będzie fajnym połączeniem.
Przypomniał sobie o co chodziło z wodą i mlekiem. Ktoś mu kiedyś zaszczepił ideologię, że mleko się nie przypala jak się garnczka dno wodą pokryje. Niby śmieszne, ale działało. Budyń przypalić się nie mógł…
Postawił mleko na gaz. Stał nad garnkiem i patrzył. W między czasie młoda Jaszczurka chciała uprowadzić rurki.
– Nie – sapnął królik. – Później.
Jaszczurka już zabierała się do porwania krakersów. Królik warknął. Obrona mu teraz nie była w głowie, pilnować musiał mleka żeby mu nie spieprzyło, a tu mu jakaś niewyrośnięta Jaszczurka uwagę odwraca.
Tak… Wystarczyło, że się królik odwrócił na sekundę. Mleko chciało uciekać z garnka.
– Niedobre mleko – szepnął króliczek do garnka i wlał rozmemłany proszek ze szklaneczki. Stał nad garnczkiem i mieszał, mieszał, mieszał…
– Budyniu, ale powiedz mi… Czy już jesteś dobry?
Wsadził widelczyk do pyszczka. Mruknął z zadowoleniem.
Przelał zawartość do trzech miseczek.
– Jaszczurko! – krzyknął. – Będziesz to jadł? – zapytał pokazując na żurawinę.
Jaszczurka się skrzywiła.
– Trudno… – i zabrał się za strojenie deseru dla Jaszczurki.
– Dwie rurki, kawałki czekolady… A bez żurawiny, dobra. Jeszcze bita śmietana i czekoladowe ścinki.
Taki sam deser tylko z dodatkiem żurawiny zaniósł królik Smoczycy.
– Och! – pisnęła i zamiast jeść, zrobiła fotkę i zaczęła się chwalić.
– Chwalipięta – pomyślał królik i zajął się swoim deserem.
– Och! – pisnęła i zamiast jeść, zrobiła fotkę i zaczęła się chwalić.
– Chwalipięta – pomyślał królik i zajął się swoim deserem.
****
– Jak dorosnę chcę być krokodylem – pisnął mały Smok, pieszczotliwie nazywany przez królika Jaszczurką nowe życie III
zdrada
– Zdradzam Cię – powiedział z poważną miną króliczek. – Zdradzam i nie kryję, że mnie to jara jak węgiel podpałka do grilla – wyszczerzył ząbki w uśmiechu.
Umościł sobie legowisko z trawy i listków. Oparł się o bok smoczycy.
– Zdradzam Cię! Słyszysz? – szturchnął Ją w bok.
– Słyszę – odpowiedziała spokojnie Smoczyca. – Gadasz o dziwnych rzeczach.
– Ja? O dziwnych?! – oburzył się. – Zdradzam Cię! Ukarz mnie za nieposłuszeństwo.
Smoczyca się tylko uśmiechnęła szyderczo.
– Przestań już mlaskać i zjedz coś konkretniejszego… Głodny nie jesteś sobą i strasznie gwiazdorzysz.
– Nie mam snickersa… – zmartwił się.
– Nie prowokuj mnie dzisiaj… W ogóle mnie nie prowokuj.
– Tak, tak wiem. Jak będę prowokował to nie dostanę, albo dostanę tak, że mi nie będzie smakowało…
– No.
– Otwórz pyszczek – uśmiechnął się szeroko podstawiając Smoczycy coś w łapce pod pysk.
– Nie przekupisz mnie…
– Jak to? Żelkami cię nie przekupię?
– Nie.
– A wiesz… że całkiem przypadkiem mam w norce paczkę Maltanek?
– Oszukujesz! – roześmiała się Smoczyca.
Umościł sobie legowisko z trawy i listków. Oparł się o bok smoczycy.
– Zdradzam Cię! Słyszysz? – szturchnął Ją w bok.
– Słyszę – odpowiedziała spokojnie Smoczyca. – Gadasz o dziwnych rzeczach.
– Ja? O dziwnych?! – oburzył się. – Zdradzam Cię! Ukarz mnie za nieposłuszeństwo.
Smoczyca się tylko uśmiechnęła szyderczo.
– Przestań już mlaskać i zjedz coś konkretniejszego… Głodny nie jesteś sobą i strasznie gwiazdorzysz.
– Nie mam snickersa… – zmartwił się.
– Nie prowokuj mnie dzisiaj… W ogóle mnie nie prowokuj.
– Tak, tak wiem. Jak będę prowokował to nie dostanę, albo dostanę tak, że mi nie będzie smakowało…
– No.
– Otwórz pyszczek – uśmiechnął się szeroko podstawiając Smoczycy coś w łapce pod pysk.
– Nie przekupisz mnie…
– Jak to? Żelkami cię nie przekupię?
– Nie.
– A wiesz… że całkiem przypadkiem mam w norce paczkę Maltanek?
– Oszukujesz! – roześmiała się Smoczyca.
zoo czyli cyrk na kółkach
Lenił się królik w swojej norce, wyciągnął swoje skoki i na stołeczku oparł, oglądał wraz ze Smoczycą program przyrodniczy w telewizji. Po norze rozchodziły się słodkie zapachy marchwi i bzu.
Sok marchewkowy stygł w kubeczkach, na talerzykach leżały kawałki ciasta marchewkowego swoją wielkością odpowiednie dla naszych bohaterów.
– Króliczki są do głaskania, a nie do zgniatania – zaprotestował, gdy ta z należytym wdziękiem oraz urokiem postanowiła się przytulić. – Większa jesteś. Oczka mi wypadną – argumentował. – Bądź delikatniejsza – poprosił.
– Ale ty lubisz jak nie jestem delikatna. Ciągle się pytasz gdzie się podziała cała ta brutalność w naszym związku.
Króliczek prychnął.
– A teraz co? Protestujesz w imię czego? Strajku? Głodówkę sobie fundujesz protestując? – westchnęła. – Nikt nie zrozumie królików, nikt…
Królik prychnął zadziornie.
– Głodny jestem – powiedział zmieniając temat i łapiąc się za talerzyk z kawałkiem ciasta, wchłoną je błyskawicznie. – Bo rzadko jesteś myśliwym – spojrzał na nią wzrokiem pełnym tęsknoty. – Ostatnio – dodał po chwili.
– Ruszył byś tyłek, porobiłbyś coś kreatywnego, a nie tylko plamki, przemoc i takie tam ci w głowie. Nie mam ochoty – naburmuszyła się.
– Wiem, rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że mi tęskno Smoczyco… – poruszył nerwowo uchem.
Z telewizora dobiegł ich głos.
– Króliczki są do głaskania, a nie do zgniatania – zaprotestował, gdy ta z należytym wdziękiem oraz urokiem postanowiła się przytulić. – Większa jesteś. Oczka mi wypadną – argumentował. – Bądź delikatniejsza – poprosił.
– Ale ty lubisz jak nie jestem delikatna. Ciągle się pytasz gdzie się podziała cała ta brutalność w naszym związku.
Króliczek prychnął.
– A teraz co? Protestujesz w imię czego? Strajku? Głodówkę sobie fundujesz protestując? – westchnęła. – Nikt nie zrozumie królików, nikt…
Królik prychnął zadziornie.
– Głodny jestem – powiedział zmieniając temat i łapiąc się za talerzyk z kawałkiem ciasta, wchłoną je błyskawicznie. – Bo rzadko jesteś myśliwym – spojrzał na nią wzrokiem pełnym tęsknoty. – Ostatnio – dodał po chwili.
– Ruszył byś tyłek, porobiłbyś coś kreatywnego, a nie tylko plamki, przemoc i takie tam ci w głowie. Nie mam ochoty – naburmuszyła się.
– Wiem, rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że mi tęskno Smoczyco… – poruszył nerwowo uchem.
Z telewizora dobiegł ich głos.
– Ssaki naczelne mają najlepiej wśród wszystkich zwierząt rozwinięty mózg – zapatrzyli się w obraz telewizora.
– Typową cechą zachowania szympansów jest budowa gniazd.
Płaski ekran wbudowanego w drzewo telewizora wyświetlał teraz kilku przedstawicieli szympansa zebranych przy stosie owoców. Ewidentnie zdjęcia do programu były kręcone w zoo.
– Samiec alfa na każdym kroku próbuje udowodnić swoją pozycję w grupie – brzmiał głos. – Jednakże w stadzie, wąska grupa zainteresowanych co i raz próbuje odebrać samcowi alfa pozycję, przez co dochodzi często do rozlewu krwi, a i nierzadko do śmierci jednego z przeciwników. Szympansy traktują przywództwo bardzo poważnie, a odebranie go powoduje wykluczenie z grupy przegranego samca.
– Ojej! – wrzasnął króliczek. – Czy on właśnie zrobił kupę?
– Na to wygląda – odpowiedziała smoczyca z bardzo zniesmaczoną miną. – I to we własnym gnieździe…
– Obrzydliwiec – zmarszczył nosek króliczek. – O fuuu – zasłonił oczka króliczek.
– Już. Skończył się tarzać we własnym gównie.
– Sądzisz Smoczyco, że takie zachowania podkreślają jego dominację nad innymi samcami i samicami?
– Myślę króliczku, że to tylko podkreśla jakim jest idiotą…
– Normalnie czuję ten zapach…
– Walki między pretendentami do korony bywają bardzo wulgarne – brzmiało. – Ten samiec, który jest bardziej dominujący w swej dominacji zgarnia wszystkie samice.
– Ciekawe – powiedział króliczek.
– Żaden członek stada nie ma prawa sprzeciwić się samcowi alfa. Jednak gdy do tego dochodzi stado zaczyna postrzegać go jak agresora. Rzeczony agresor może zostać obrzucony błotem lub fekaliami.
– Oj… – zapiszczał króliczek. – To tak jak czasami u nas w lesie.
– Co masz na myśli?
– A to, że niektóre zwierzęta są tak głupie i naiwne, że ślepo wykonują polecenia innych zwierząt. Jak im się karze skoczyć w ogień, to nie zapytają po co…
– Czasami jednak stado dostrzega niepoprawne zachowanie lidera. Samiec alfa zmuszany jest do odejścia ze stada…
– O kurcze!
– Spalony…
– Nie no nie palmy zwierzaków.
– Sam mówiłeś o skakaniu w ogień.
– Ale to w innym kontekście.
– W następnym odcinku przyjrzymy się zwyczajom zajęczaków. Czytała Krystyna Czubówna.
W norce zapadła cisza.
– A i tak samice będą musiały posprzątać to całe gówno… – posmutniał. – Będziesz to jadła? – zapytał, wskazując łapką na ciasto marchewkowe.
– Nie, jakoś przeszła mi ochota na konsumpcję.
– Dziwne. Ty zawsze jesteś głodna.
– Uważaj. Bo zjem ciebie.
– No wiesz co? Ponoć nie jesz byle czego.
– Ostatecznie mogę zrobić wyjątek. Jakiś grzeczny jesteś ostatnio.
– Typową cechą zachowania szympansów jest budowa gniazd.
Płaski ekran wbudowanego w drzewo telewizora wyświetlał teraz kilku przedstawicieli szympansa zebranych przy stosie owoców. Ewidentnie zdjęcia do programu były kręcone w zoo.
– Samiec alfa na każdym kroku próbuje udowodnić swoją pozycję w grupie – brzmiał głos. – Jednakże w stadzie, wąska grupa zainteresowanych co i raz próbuje odebrać samcowi alfa pozycję, przez co dochodzi często do rozlewu krwi, a i nierzadko do śmierci jednego z przeciwników. Szympansy traktują przywództwo bardzo poważnie, a odebranie go powoduje wykluczenie z grupy przegranego samca.
– Ojej! – wrzasnął króliczek. – Czy on właśnie zrobił kupę?
– Na to wygląda – odpowiedziała smoczyca z bardzo zniesmaczoną miną. – I to we własnym gnieździe…
– Obrzydliwiec – zmarszczył nosek króliczek. – O fuuu – zasłonił oczka króliczek.
– Już. Skończył się tarzać we własnym gównie.
– Sądzisz Smoczyco, że takie zachowania podkreślają jego dominację nad innymi samcami i samicami?
– Myślę króliczku, że to tylko podkreśla jakim jest idiotą…
– Normalnie czuję ten zapach…
– Walki między pretendentami do korony bywają bardzo wulgarne – brzmiało. – Ten samiec, który jest bardziej dominujący w swej dominacji zgarnia wszystkie samice.
– Ciekawe – powiedział króliczek.
– Żaden członek stada nie ma prawa sprzeciwić się samcowi alfa. Jednak gdy do tego dochodzi stado zaczyna postrzegać go jak agresora. Rzeczony agresor może zostać obrzucony błotem lub fekaliami.
– Oj… – zapiszczał króliczek. – To tak jak czasami u nas w lesie.
– Co masz na myśli?
– A to, że niektóre zwierzęta są tak głupie i naiwne, że ślepo wykonują polecenia innych zwierząt. Jak im się karze skoczyć w ogień, to nie zapytają po co…
– Czasami jednak stado dostrzega niepoprawne zachowanie lidera. Samiec alfa zmuszany jest do odejścia ze stada…
– O kurcze!
– Spalony…
– Nie no nie palmy zwierzaków.
– Sam mówiłeś o skakaniu w ogień.
– Ale to w innym kontekście.
– W następnym odcinku przyjrzymy się zwyczajom zajęczaków. Czytała Krystyna Czubówna.
W norce zapadła cisza.
– A i tak samice będą musiały posprzątać to całe gówno… – posmutniał. – Będziesz to jadła? – zapytał, wskazując łapką na ciasto marchewkowe.
– Nie, jakoś przeszła mi ochota na konsumpcję.
– Dziwne. Ty zawsze jesteś głodna.
– Uważaj. Bo zjem ciebie.
– No wiesz co? Ponoć nie jesz byle czego.
– Ostatecznie mogę zrobić wyjątek. Jakiś grzeczny jesteś ostatnio.
– Bo ja jestem grzeczny! – krzyknął. – Miły, puchaty i trza mnie głaskać. O!
ozolagnia czyli o tym jak zapach pobudza zmysły
Z dedykacją dla strasznie upartego i niecierpliwego Łukasza
To był jeden z tych długich zimowych wieczorów kiedy to dziewczyny łapią się za kubek gorącej czekolady albo za kakao, biorą książkę do ręki i owijają szczelnie kocykowym kokonem zatracając się w kolejnej ckliwej historii z happy endem. Natomiast faceci siadają do kolejnej strzelanki albo sięgają po coś strategicznego odcinając się zupełnie od realnego świata.
Ich układ był prosty. Ona raz czy dwa razy w miesiącu przyjeżdżała w odwiedziny do jego małego mieszkanka na obrzeżach miasta. Cicha i w większości zamieszkała przez starsze osoby, okolica nie sprzyjała zdecydowanie głośniejszym zabawom. Jednak jego Ukochana miała już poukładane życie z równie poukładanym mężem, a spotykanie się z Nią bliżej centrum niosło za sobą dość duże ryzyko, że sprawa by wyszła na jaw, a Ona sama miałaby pewnie nieprzyjemności z tego powodu.
Nie chciał tego, zasady były banalnie proste, a że w sumie i tak nie przepadał za ostrymi formami zabaw to miejsce spotkań nie miało większego znaczenia. Nawet można by powiedzieć, że jego własne terytorium sprawiało, że czuł się bezpieczniej.
Był specyficzną osobą, nie był masochistą w szerokim znaczeniu tego słowa chociaż zdecydowanie był fetyszystą. Mimo, że jeszcze nie do końca znał wszystkie zakamarki swoich upodobań, tak jak i nie znał wszystkich swoich odchyleń od przysłowiowej normy… Jedno trzeba mu przyznać – był bardzo otwarty na wszelkiego rodzaju eksperymenty czy nowości i dość szybko akceptował nowe fetysze lub bodźce, które sprawiały, że osiągał wysokie podniecenie, a czasami nawet i spełnienie.
Nie chciał tego, zasady były banalnie proste, a że w sumie i tak nie przepadał za ostrymi formami zabaw to miejsce spotkań nie miało większego znaczenia. Nawet można by powiedzieć, że jego własne terytorium sprawiało, że czuł się bezpieczniej.
Był specyficzną osobą, nie był masochistą w szerokim znaczeniu tego słowa chociaż zdecydowanie był fetyszystą. Mimo, że jeszcze nie do końca znał wszystkie zakamarki swoich upodobań, tak jak i nie znał wszystkich swoich odchyleń od przysłowiowej normy… Jedno trzeba mu przyznać – był bardzo otwarty na wszelkiego rodzaju eksperymenty czy nowości i dość szybko akceptował nowe fetysze lub bodźce, które sprawiały, że osiągał wysokie podniecenie, a czasami nawet i spełnienie.
****
W zamku zgrzytnął klucz. Cicho skrzypnęły drzwi wejściowe.
– Hej, jestem w kuchni. Masz może ochotę na coś ciepłego do picia?
– Cześć. Tak, najchętniej kawę z mlekiem.
– Nie za późno na kawę?
Kobieta nieco zdziwiona spojrzała na mężczyznę, który pod Jej wzrokiem zauważalnie się skurczył.
– Czy masz życzenie podyskutować ze mną na temat mojego wyboru cieczy, którą zamierzam wypić przed tym kiedy zacznę się tobą bawić? – Jej spojrzenie mówiło wiele. Stała oparta o framugę drzwi do kuchni. U Jej stóp leżała torba podróżna, ale jakaś większa niż zazwyczaj.
– Jedziesz gdzieś? – zapytał, starając się szybko zmienić temat.
– Nie. Dopiero wróciłam. Z dziewczynami byłam na zatowarowaniu sklepu. Zaczęłyśmy wczoraj, a do 12 musiałyśmy skończyć. Bo o tej porze otwierali galerię. Jestem wycieńczona… Brudna, śmierdząca i zapewne klejąca – mężczyzna się oblizał lubieżnie. Zalewał właśnie wrzątkiem kawę dla swojej Pani. – Pomyślałam, że spędzę u ciebie cała noc – zadrżał. Nie trafił strumieniem wrzącej wody do kubka. – Ale wpierw się wykąpię – zamarł w bezruchu. Ta myśl… To coś nowego. Coś co mógłby właśnie… Ona jak zwykle uważnie obserwowała jego reakcje i nic nie uszło Jej uwadze.
Wydawało mu się, że to cała wieczność. Bił się z myślami, serce mu waliło. Czy miałby na tyle odwagi aby poprosić o to by…
– proszę, nie kąp się – wyszeptał płonąc rumieńcem.
– Hej, jestem w kuchni. Masz może ochotę na coś ciepłego do picia?
– Cześć. Tak, najchętniej kawę z mlekiem.
– Nie za późno na kawę?
Kobieta nieco zdziwiona spojrzała na mężczyznę, który pod Jej wzrokiem zauważalnie się skurczył.
– Czy masz życzenie podyskutować ze mną na temat mojego wyboru cieczy, którą zamierzam wypić przed tym kiedy zacznę się tobą bawić? – Jej spojrzenie mówiło wiele. Stała oparta o framugę drzwi do kuchni. U Jej stóp leżała torba podróżna, ale jakaś większa niż zazwyczaj.
– Jedziesz gdzieś? – zapytał, starając się szybko zmienić temat.
– Nie. Dopiero wróciłam. Z dziewczynami byłam na zatowarowaniu sklepu. Zaczęłyśmy wczoraj, a do 12 musiałyśmy skończyć. Bo o tej porze otwierali galerię. Jestem wycieńczona… Brudna, śmierdząca i zapewne klejąca – mężczyzna się oblizał lubieżnie. Zalewał właśnie wrzątkiem kawę dla swojej Pani. – Pomyślałam, że spędzę u ciebie cała noc – zadrżał. Nie trafił strumieniem wrzącej wody do kubka. – Ale wpierw się wykąpię – zamarł w bezruchu. Ta myśl… To coś nowego. Coś co mógłby właśnie… Ona jak zwykle uważnie obserwowała jego reakcje i nic nie uszło Jej uwadze.
Wydawało mu się, że to cała wieczność. Bił się z myślami, serce mu waliło. Czy miałby na tyle odwagi aby poprosić o to by…
– proszę, nie kąp się – wyszeptał płonąc rumieńcem.
Kobieta uwodzicielskim krokiem podeszła do krzesła odsuwając je od stołu. Obróciła je oparciem w stronę mężczyzny i usiadła okrakiem. Przeciągnęła dłonią po skórze buta.
– Jak ci się podobają moje nowe kozaki?
– Bardzo – wyszeptał głośno przełykając ślinę. Cholewka ściśle przylegała do nogi. – Chociaż mogłyby być dłuższe, takie za kolano – kobieta się uśmiechnęła.
– Wiesz jak ciężko się prowadzi samochód w kozakach z cholewką powyżej kolana? Zakładając że robisz trasę na blisko 300 kilometrów to dość upierdliwe.
Mężczyzna wpatrywał się w rozłożone nogi kobiety. Jej czarne spodnie przypominały leginsy, ale nie był tego pewien. Jej biała koszula i marynarka sprawiały, że wyglądała trochę jak nauczycielka w szkole. Elegancko i formalnie… Budziła respekt samym strojem.
– Długo będziesz mieszał mi tę kawę?
Właśnie się zorientował, że na zbyt długo oddał się swym perwersyjnym myślom zamiast zająć się swym Gościem.
– Jak ci się podobają moje nowe kozaki?
– Bardzo – wyszeptał głośno przełykając ślinę. Cholewka ściśle przylegała do nogi. – Chociaż mogłyby być dłuższe, takie za kolano – kobieta się uśmiechnęła.
– Wiesz jak ciężko się prowadzi samochód w kozakach z cholewką powyżej kolana? Zakładając że robisz trasę na blisko 300 kilometrów to dość upierdliwe.
Mężczyzna wpatrywał się w rozłożone nogi kobiety. Jej czarne spodnie przypominały leginsy, ale nie był tego pewien. Jej biała koszula i marynarka sprawiały, że wyglądała trochę jak nauczycielka w szkole. Elegancko i formalnie… Budziła respekt samym strojem.
– Długo będziesz mieszał mi tę kawę?
Właśnie się zorientował, że na zbyt długo oddał się swym perwersyjnym myślom zamiast zająć się swym Gościem.
Kobieta wstała z krzesła i skierowała się w stronę mężczyzny. Położyła dłoń na jego ramieniu, a on nie stawiając oporu, zupełnie instynktownie mimo braku jakiegokolwiek nacisku z Jej strony, po prostu przed Nią klęknął. Czuł jej intensywny zapach już z odległości tych pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu centymetrów. Zapach całego dnia. Mieszaninę zmęczenia, kurzu i intymności.
Złapała go za tył głowy i wcisnęła jego twarz między swoje uda.
– Podoba Ci się taki zapach? Podoba Ci się świadomość, że nie miałam czasu się wykąpać? Podoba Ci się zapach potu zmieszany z intymnością? – zadrżał po ostatnim zdaniu. Kobieta nagle odepchnęła go od siebie. – Boże z kim ja się zadaję! Jesteś tak zboczoną świnią, że aż brakuje mi słów aby opisać twoje perwersyjne upodobania – mężczyzna spuścił wzrok, wbijając go w lekko ubłocone kozaki, czuł się zawstydzony i poniżony. Znów zadrżał myśląc o zapachu nóg po tylu godzinach ciężkiej pracy.
Złapała go za tył głowy i wcisnęła jego twarz między swoje uda.
– Podoba Ci się taki zapach? Podoba Ci się świadomość, że nie miałam czasu się wykąpać? Podoba Ci się zapach potu zmieszany z intymnością? – zadrżał po ostatnim zdaniu. Kobieta nagle odepchnęła go od siebie. – Boże z kim ja się zadaję! Jesteś tak zboczoną świnią, że aż brakuje mi słów aby opisać twoje perwersyjne upodobania – mężczyzna spuścił wzrok, wbijając go w lekko ubłocone kozaki, czuł się zawstydzony i poniżony. Znów zadrżał myśląc o zapachu nóg po tylu godzinach ciężkiej pracy.
– Podejdź – powiedziała siadając na krześle. – Ściągnij mi buty – mężczyzna już wyciągał swoje ręce w kierunku suwaka prawego buta… – Suwaki rozepnij ustami – kolejny raz zadrżał słysząc takie słowa w połączeniu z nieuzmysłowionymi jeszcze pragnieniami czucia zapachu Jej stóp. Kolejny raz był wdzięczny losowi za to, że ich drogi się połączyły. Tak dużo mu pokazywała, tak dużo się od Niej nauczył. Trochę żałował, że nie jest jego żoną.
Chwycił wargami zimną i metalową część suwaka wciągając przy tym jak najwięcej powietrza nosem, delektując się intensywnością zapachu skóry buta zmieszanego z delikatnie pikantnym zapachem potu. Czuł, że go to pobudza, a sam zapach jak i świadomość nieświeżości w ogóle go nie odrzuca, a wbrew przeciwnie jeszcze bardziej go nakręca.
Kobieta wyswobodziwszy jedną stopę z kozaka uniosła ją.
– Liż, wiesz jak to lubię – mężczyzna zawahał się, ale już po chwili czuł również i intensywny smak Jej skóry.
Kobieta wyswobodziwszy jedną stopę z kozaka uniosła ją.
– Liż, wiesz jak to lubię – mężczyzna zawahał się, ale już po chwili czuł również i intensywny smak Jej skóry.
Zabawa szybko przeniosła się do pokoju. Ona już boso i bez spodni jedynie w białej rozchełstanej koszuli siadała właśnie okrakiem na jego twarzy.
– Zboczeniec! Perwers! – wykrzykiwała rytmicznie pocierając krokiem o jego twarz.
Kobieta zmieniła nieco pozycję odchylając się odrobinę tak by przy okazji nie stracić równowagi, ale aby tylna część jej ciała była centralnie nad jego ustami.
– Wyliż mi rowek – zażądała i już po chwili czuła ciepłą wilgoć między swoimi pośladkami. Szybko jednak porzuciła ten pomysł. Odwróciła się tak by widzieć jego nogi. Wypięła się żeby sięgał językiem do obu bram rozkoszy.
– Zboczeniec! Perwers! – wykrzykiwała rytmicznie pocierając krokiem o jego twarz.
Kobieta zmieniła nieco pozycję odchylając się odrobinę tak by przy okazji nie stracić równowagi, ale aby tylna część jej ciała była centralnie nad jego ustami.
– Wyliż mi rowek – zażądała i już po chwili czuła ciepłą wilgoć między swoimi pośladkami. Szybko jednak porzuciła ten pomysł. Odwróciła się tak by widzieć jego nogi. Wypięła się żeby sięgał językiem do obu bram rozkoszy.
– Zawsze chciałam to zrobić – powiedziała, a chwilę później pierdnęła tak głośno, że nie powstydziłby się tego żaden facet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz