o empatii słów kilka
Ostatnimi czasy, odbija mi z lekka,
Ale nie aż tak co by odpadła mi jakaś klepka.
I pomimo tej klepki ruchomej
Jak i również mimo tej sporej niewiadomej,
Postanowiłam moi mili,
Opowiedzieć wam skutki pewnej chwili
Ale nie aż tak co by odpadła mi jakaś klepka.
I pomimo tej klepki ruchomej
Jak i również mimo tej sporej niewiadomej,
Postanowiłam moi mili,
Opowiedzieć wam skutki pewnej chwili
Bajka będzie rymowana
A myślałam nad nią już od rana
Muszę Was ostrzec lojalnie,
Mysz i tak dostanie za to lanie.
A myślałam nad nią już od rana
Muszę Was ostrzec lojalnie,
Mysz i tak dostanie za to lanie.
Za górami, za lasami
Gdzie jeszcze dachy pokrywa się azbestami,
Właśnie w tej wielkomiejskiej dżungli,
gdzie ponoć Chińczycy robią zupę z kundli…
Mieszkał sobie smok, taki myśliwy
I przeszkadzał mu miejski smog, a i był pamiętliwy
Gdzie jeszcze dachy pokrywa się azbestami,
Właśnie w tej wielkomiejskiej dżungli,
gdzie ponoć Chińczycy robią zupę z kundli…
Mieszkał sobie smok, taki myśliwy
I przeszkadzał mu miejski smog, a i był pamiętliwy
Otóż rzecz się działa nie tak dawno
I zrobiono komuś, coś prawie „jawno”
Pewna mysz w gości przyjechała
Minęła furtkę, już biegła, mijała kwiatków zalążki
Ale nie zauważyła zielonej wstążki…
I zrobiono komuś, coś prawie „jawno”
Pewna mysz w gości przyjechała
Minęła furtkę, już biegła, mijała kwiatków zalążki
Ale nie zauważyła zielonej wstążki…
I rypnęła mysz jak długa
Już myślała, że się uda.
A tu dziwy! Związana leży
Szamocze się i pyta – kuda, kuda?
Już myślała, że się uda.
A tu dziwy! Związana leży
Szamocze się i pyta – kuda, kuda?
– Na łono natury, do dzikich zwierzy
Mysz szlocha, uszom nie wierzy.
Jeż już swe ząbki szczerzy
Królik zaciera łapki – My są koneserzy!
Mysz szlocha, uszom nie wierzy.
Jeż już swe ząbki szczerzy
Królik zaciera łapki – My są koneserzy!
Porwaną mysz do palika przywiązali
Już znosili chrust i w stos układali
W te pędy jeż zaciera łapki, już ostrzy patyk
– Będziesz się brachu piekł – powiedział jak lunatyk
Już znosili chrust i w stos układali
W te pędy jeż zaciera łapki, już ostrzy patyk
– Będziesz się brachu piekł – powiedział jak lunatyk
Już królik z widłami stoi,
Już za chwilę smok nerwy ukoi,
Już jeż jabłko na patyk nabija
A mysz wrzeszczy – bo mnie królik poprzebija!
Już za chwilę smok nerwy ukoi,
Już jeż jabłko na patyk nabija
A mysz wrzeszczy – bo mnie królik poprzebija!
Cała trójka gromkim śmiechem rykła
Jeż jabłkiem zatkał myszce ryjka
Smok zieje gniewnie ogniem, mysz chce schronienia
– A teraz słuchaj co mamy do powiedzenia
Jeż jabłkiem zatkał myszce ryjka
Smok zieje gniewnie ogniem, mysz chce schronienia
– A teraz słuchaj co mamy do powiedzenia
– Za twe winy w całokształcie
– Za twe nie przemyślane słowa
Królik krzyczy – smoła, słoma
– Bo nie masz ty wyczucia w żarcie
– Za twe nie przemyślane słowa
Królik krzyczy – smoła, słoma
– Bo nie masz ty wyczucia w żarcie
– Ani w towarzystwie obycia
– Tolerowaliśmy twe nadużycia
– Ale koniec, współczuję ci bracie
– Smok już U KA RA CIĘ
– Tolerowaliśmy twe nadużycia
– Ale koniec, współczuję ci bracie
– Smok już U KA RA CIĘ
– Pamiętaj o tym zawsze
– By nie robić innym tego
– żebyś kiedyś sam nie czuł czegoś bagnistego
– Bo nawet niewinne żarty
– Mogą sprawić, że ktoś będzie miał nos utarty
– Bo luźno rzucone słowa mogą boleć…
– I to wcale nie na żarty…
– By nie robić innym tego
– żebyś kiedyś sam nie czuł czegoś bagnistego
– Bo nawet niewinne żarty
– Mogą sprawić, że ktoś będzie miał nos utarty
– Bo luźno rzucone słowa mogą boleć…
– I to wcale nie na żarty…
Bajka choć nie powala na kolana
Powinna być każdemu znana
Bo czasem słowa bolą bardziej od uderzenia…
Siniak zniknie, a niepotrzebne słowa przysparzają nam cierpienia.
Powinna być każdemu znana
Bo czasem słowa bolą bardziej od uderzenia…
Siniak zniknie, a niepotrzebne słowa przysparzają nam cierpienia.
Morał z tej bajki jest taki:
Najpierw pomyśl, zanim zaczniesz tworzyć bajki.
Najpierw pomyśl, zanim zaczniesz tworzyć bajki.
królik sadysta
Powoli zapadał już zmrok. Króliczek pakował się w wielką torbę, kolejno wrzucając do niej swoje rzeczy.
– Widzę, że jedziesz w podróż – zainteresował się diabeł. – Daleko się wybierasz? Ug! – zapytał, przebierając racicami.
– Bardzo daleko, będę latał.
– A już ci – zaskrzeczał, zanosząc się gardłowym śmiechem. – Króliki nie latają. Ug, ug! Króliki siedzą na tych swoich puchatych ogonkach. Ug! To nieloty! Ug, ug!
Króliczek nie zwracając uwagi na jego złośliwości właśnie szarpał się z kartonowym pudełkiem.
– A ty znowu z tą swoją pilarką? Ug, ug! Weź sobie daruj już. Ug! Zgubisz to ustrojstwo w końcu, zobaczysz. Ug! – nie dawał za wygraną rogaty stwór. – A co tam za skarby chowasz, co? Ug! Gadaj mi tu zaraz! Króliku zły. Ug, ug!
– A tam zaraz skarby – odpowiedział. – To tylko majtki na zmianę, skarpetki, kapcie… No co ty się tak krzywo uśmiechasz?
– Nic, nic – odpowiedział Rokita, ledwo powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu. – Podziwiam całkiem okazałe w swych rozmiarach twoje skrzywienie umysłowe. Ug! Bo wiesz… Twoje kapcie mają uszy! – nie wytrzymał i skrzecząc spadł z pieńka, na którym przesiadł.
– A pewnie, że mają. W końcu to małe, słodkie, puchate króliczki!
– Króliczki nie są słodkie i puchate.
– Ależ oczywiście, że są – uśmiechnął się szeroko.
– Futro będzie fruwało – zakołysał włochatym ciałem ze śmiechu.
– A już ci! Nie moje! Ty mi zwyczajnie zazdrościsz!
– Widzę, że jedziesz w podróż – zainteresował się diabeł. – Daleko się wybierasz? Ug! – zapytał, przebierając racicami.
– Bardzo daleko, będę latał.
– A już ci – zaskrzeczał, zanosząc się gardłowym śmiechem. – Króliki nie latają. Ug, ug! Króliki siedzą na tych swoich puchatych ogonkach. Ug! To nieloty! Ug, ug!
Króliczek nie zwracając uwagi na jego złośliwości właśnie szarpał się z kartonowym pudełkiem.
– A ty znowu z tą swoją pilarką? Ug, ug! Weź sobie daruj już. Ug! Zgubisz to ustrojstwo w końcu, zobaczysz. Ug! – nie dawał za wygraną rogaty stwór. – A co tam za skarby chowasz, co? Ug! Gadaj mi tu zaraz! Króliku zły. Ug, ug!
– A tam zaraz skarby – odpowiedział. – To tylko majtki na zmianę, skarpetki, kapcie… No co ty się tak krzywo uśmiechasz?
– Nic, nic – odpowiedział Rokita, ledwo powstrzymując się od kolejnego wybuchu śmiechu. – Podziwiam całkiem okazałe w swych rozmiarach twoje skrzywienie umysłowe. Ug! Bo wiesz… Twoje kapcie mają uszy! – nie wytrzymał i skrzecząc spadł z pieńka, na którym przesiadł.
– A pewnie, że mają. W końcu to małe, słodkie, puchate króliczki!
– Króliczki nie są słodkie i puchate.
– Ależ oczywiście, że są – uśmiechnął się szeroko.
– Futro będzie fruwało – zakołysał włochatym ciałem ze śmiechu.
– A już ci! Nie moje! Ty mi zwyczajnie zazdrościsz!
****
– Chodź – powiedział Myśliwy. – Wyjdziemy po mysz. Zgubi nam się jeszcze.
I poszli co chwila na siebie spoglądając między drzewa, głupkowato się uśmiechając stanęli przy przystanku komunikacji leśnej.
– A może pojechał innym jamnikiem? – zastanawiał się Myśliwy.
– To poczeka, a jak się nie doczeka to zadzwoni.
Po chwili podjechał jamnik, mysz zsiadła z jego grzbietu i wystraszonymi oczkami rozejrzała się po lesie.
– No to idziemy – zarządził Myśliwy, a mysz potulnie poszła za nami ciągnąc swoją walizeczkę po wertepach.
I poszli co chwila na siebie spoglądając między drzewa, głupkowato się uśmiechając stanęli przy przystanku komunikacji leśnej.
– A może pojechał innym jamnikiem? – zastanawiał się Myśliwy.
– To poczeka, a jak się nie doczeka to zadzwoni.
Po chwili podjechał jamnik, mysz zsiadła z jego grzbietu i wystraszonymi oczkami rozejrzała się po lesie.
– No to idziemy – zarządził Myśliwy, a mysz potulnie poszła za nami ciągnąc swoją walizeczkę po wertepach.
****
– Królik sadysta – pisnęła mysz, szarpiąc się w sznurkach. – Myszki są do głaskania, a nie do piskania!
– Oj tam, oj tam. Myszki fajnie piszczą jak się je naciska – wyszczerzył swoje białe ząbki w szerokim, sadystycznym uśmieszku dzierżąc w łapce pilarkę i spoglądając na Myśliwego oczami wielkimi jak pięć złotych.
zoo czyli cyrk na kółkach
Lenił się królik w swojej norce, wyciągnął swoje skoki i na stołeczku oparł, oglądał wraz ze Smoczycą program przyrodniczy w telewizji. Po norze rozchodziły się słodkie zapachy marchwi i bzu.
Sok marchewkowy stygł w kubeczkach, na talerzykach leżały kawałki ciasta marchewkowego swoją wielkością odpowiednie dla naszych bohaterów.
– Króliczki są do głaskania, a nie do zgniatania – zaprotestował, gdy ta z należytym wdziękiem oraz urokiem postanowiła się przytulić. – Większa jesteś. Oczka mi wypadną – argumentował. – Bądź delikatniejsza – poprosił.
– Ale ty lubisz jak nie jestem delikatna. Ciągle się pytasz gdzie się podziała cała ta brutalność w naszym związku.
Króliczek prychnął.
– A teraz co? Protestujesz w imię czego? Strajku? Głodówkę sobie fundujesz protestując? – westchnęła. – Nikt nie zrozumie królików, nikt…
Królik prychnął zadziornie.
– Głodny jestem – powiedział zmieniając temat i łapiąc się za talerzyk z kawałkiem ciasta, wchłoną je błyskawicznie. – Bo rzadko jesteś myśliwym – spojrzał na nią wzrokiem pełnym tęsknoty. – Ostatnio – dodał po chwili.
– Ruszył byś tyłek, porobiłbyś coś kreatywnego, a nie tylko plamki, przemoc i takie tam ci w głowie. Nie mam ochoty – naburmuszyła się.
– Wiem, rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że mi tęskno Smoczyco… – poruszył nerwowo uchem.
Z telewizora dobiegł ich głos.
– Króliczki są do głaskania, a nie do zgniatania – zaprotestował, gdy ta z należytym wdziękiem oraz urokiem postanowiła się przytulić. – Większa jesteś. Oczka mi wypadną – argumentował. – Bądź delikatniejsza – poprosił.
– Ale ty lubisz jak nie jestem delikatna. Ciągle się pytasz gdzie się podziała cała ta brutalność w naszym związku.
Króliczek prychnął.
– A teraz co? Protestujesz w imię czego? Strajku? Głodówkę sobie fundujesz protestując? – westchnęła. – Nikt nie zrozumie królików, nikt…
Królik prychnął zadziornie.
– Głodny jestem – powiedział zmieniając temat i łapiąc się za talerzyk z kawałkiem ciasta, wchłoną je błyskawicznie. – Bo rzadko jesteś myśliwym – spojrzał na nią wzrokiem pełnym tęsknoty. – Ostatnio – dodał po chwili.
– Ruszył byś tyłek, porobiłbyś coś kreatywnego, a nie tylko plamki, przemoc i takie tam ci w głowie. Nie mam ochoty – naburmuszyła się.
– Wiem, rozumiem, ale to nie zmienia faktu, że mi tęskno Smoczyco… – poruszył nerwowo uchem.
Z telewizora dobiegł ich głos.
– Ssaki naczelne mają najlepiej wśród wszystkich zwierząt rozwinięty mózg – zapatrzyli się w obraz telewizora.
– Typową cechą zachowania szympansów jest budowa gniazd.
Płaski ekran wbudowanego w drzewo telewizora wyświetlał teraz kilku przedstawicieli szympansa zebranych przy stosie owoców. Ewidentnie zdjęcia do programu były kręcone w zoo.
– Samiec alfa na każdym kroku próbuje udowodnić swoją pozycję w grupie – brzmiał głos. – Jednakże w stadzie, wąska grupa zainteresowanych co i raz próbuje odebrać samcowi alfa pozycję, przez co dochodzi często do rozlewu krwi, a i nierzadko do śmierci jednego z przeciwników. Szympansy traktują przywództwo bardzo poważnie, a odebranie go powoduje wykluczenie z grupy przegranego samca.
– Ojej! – wrzasnął króliczek. – Czy on właśnie zrobił kupę?
– Na to wygląda – odpowiedziała smoczyca z bardzo zniesmaczoną miną. – I to we własnym gnieździe…
– Obrzydliwiec – zmarszczył nosek króliczek. – O fuuu – zasłonił oczka króliczek.
– Już. Skończył się tarzać we własnym gównie.
– Sądzisz Smoczyco, że takie zachowania podkreślają jego dominację nad innymi samcami i samicami?
– Myślę króliczku, że to tylko podkreśla jakim jest idiotą…
– Normalnie czuję ten zapach…
– Walki między pretendentami do korony bywają bardzo wulgarne – brzmiało. – Ten samiec, który jest bardziej dominujący w swej dominacji zgarnia wszystkie samice.
– Ciekawe – powiedział króliczek.
– Żaden członek stada nie ma prawa sprzeciwić się samcowi alfa. Jednak gdy do tego dochodzi stado zaczyna postrzegać go jak agresora. Rzeczony agresor może zostać obrzucony błotem lub fekaliami.
– Oj… – zapiszczał króliczek. – To tak jak czasami u nas w lesie.
– Co masz na myśli?
– A to, że niektóre zwierzęta są tak głupie i naiwne, że ślepo wykonują polecenia innych zwierząt. Jak im się karze skoczyć w ogień, to nie zapytają po co…
– Czasami jednak stado dostrzega niepoprawne zachowanie lidera. Samiec alfa zmuszany jest do odejścia ze stada…
– O kurcze!
– Spalony…
– Nie no nie palmy zwierzaków.
– Sam mówiłeś o skakaniu w ogień.
– Ale to w innym kontekście.
– W następnym odcinku przyjrzymy się zwyczajom zajęczaków. Czytała Krystyna Czubówna.
W norce zapadła cisza.
– A i tak samice będą musiały posprzątać to całe gówno… – posmutniał. – Będziesz to jadła? – zapytał, wskazując łapką na ciasto marchewkowe.
– Nie, jakoś przeszła mi ochota na konsumpcję.
– Dziwne. Ty zawsze jesteś głodna.
– Uważaj. Bo zjem ciebie.
– No wiesz co? Ponoć nie jesz byle czego.
– Typową cechą zachowania szympansów jest budowa gniazd.
Płaski ekran wbudowanego w drzewo telewizora wyświetlał teraz kilku przedstawicieli szympansa zebranych przy stosie owoców. Ewidentnie zdjęcia do programu były kręcone w zoo.
– Samiec alfa na każdym kroku próbuje udowodnić swoją pozycję w grupie – brzmiał głos. – Jednakże w stadzie, wąska grupa zainteresowanych co i raz próbuje odebrać samcowi alfa pozycję, przez co dochodzi często do rozlewu krwi, a i nierzadko do śmierci jednego z przeciwników. Szympansy traktują przywództwo bardzo poważnie, a odebranie go powoduje wykluczenie z grupy przegranego samca.
– Ojej! – wrzasnął króliczek. – Czy on właśnie zrobił kupę?
– Na to wygląda – odpowiedziała smoczyca z bardzo zniesmaczoną miną. – I to we własnym gnieździe…
– Obrzydliwiec – zmarszczył nosek króliczek. – O fuuu – zasłonił oczka króliczek.
– Już. Skończył się tarzać we własnym gównie.
– Sądzisz Smoczyco, że takie zachowania podkreślają jego dominację nad innymi samcami i samicami?
– Myślę króliczku, że to tylko podkreśla jakim jest idiotą…
– Normalnie czuję ten zapach…
– Walki między pretendentami do korony bywają bardzo wulgarne – brzmiało. – Ten samiec, który jest bardziej dominujący w swej dominacji zgarnia wszystkie samice.
– Ciekawe – powiedział króliczek.
– Żaden członek stada nie ma prawa sprzeciwić się samcowi alfa. Jednak gdy do tego dochodzi stado zaczyna postrzegać go jak agresora. Rzeczony agresor może zostać obrzucony błotem lub fekaliami.
– Oj… – zapiszczał króliczek. – To tak jak czasami u nas w lesie.
– Co masz na myśli?
– A to, że niektóre zwierzęta są tak głupie i naiwne, że ślepo wykonują polecenia innych zwierząt. Jak im się karze skoczyć w ogień, to nie zapytają po co…
– Czasami jednak stado dostrzega niepoprawne zachowanie lidera. Samiec alfa zmuszany jest do odejścia ze stada…
– O kurcze!
– Spalony…
– Nie no nie palmy zwierzaków.
– Sam mówiłeś o skakaniu w ogień.
– Ale to w innym kontekście.
– W następnym odcinku przyjrzymy się zwyczajom zajęczaków. Czytała Krystyna Czubówna.
W norce zapadła cisza.
– A i tak samice będą musiały posprzątać to całe gówno… – posmutniał. – Będziesz to jadła? – zapytał, wskazując łapką na ciasto marchewkowe.
– Nie, jakoś przeszła mi ochota na konsumpcję.
– Dziwne. Ty zawsze jesteś głodna.
– Uważaj. Bo zjem ciebie.
– No wiesz co? Ponoć nie jesz byle czego.
– Ostatecznie mogę zrobić wyjątek. Jakiś grzeczny jesteś ostatnio.
ziarenka
Jak wiele jest rzeczy, których pragniemy podświadomie? Wiele, mnóstwo, mrowie. Jak wiele z nich nas przerażają? Kilka… Ile punktów z naszej listy pragnień przerastają nasze możliwości? Nie wiem, ale dowiem się jeśli pozwolisz mi spróbować. Dopiero wtedy będę wiedziała czy do danego marzenia dorosłam na tyle, by stawić czoło własnym lękom, by zrobić krok dalej… Dopiero wtedy przekonam się jak wiele siły to wymaga, jak wiele odwagi, jak ogromną ilością zaufania musiałabym obdarzyć Ciebie…
Fantazje są jak ziarenka. Kiełkują w Tobie, we mnie, w nas. Umiejętnie pielęgnowane rozwijają się, zakwitają głębokim pragnieniem, a gdy nadchodzi odpowiedni czas dojrzewają. Rodzi się wtedy piękny owoc – nagroda, spełnieniem zwana.
Ty znasz moje ziarenka, to jedno, szczególne, na którego samą myśl wilgotniałam, na którego wspomnienie sztywniałam, które oplatało mnie sieci strachem… Lina, las i ból. Unieruchomienie i odczuwanie bólu było dla mnie czymś bardzo trudnym, utrata możliwości reagowania napełniała mnie trwogą, lękiem, a nawet paniką. Wiedziałaś o tym… Tyle razy próbowałyśmy… Tyle razy musiałyśmy przerwać. Zawsze wtedy byłam na siebie zła. Nie dlatego, że się poddałam, ale dlatego, że chciałam to przeżyć, a nie potrafiłam opanować swojego lęku. W pewnym momencie przestałam upierać się, że kiedyś musi się udać, zaakceptowałam fakt, że aby ból był przyjemny nie mogę być unieruchomiona w żaden sposób. Przestałam o tym myśleć w kategoriach „może kiedyś”, zaczęłam natomiast postrzegać moją największą fantazję jako coś poza granicami mojej wytrzymałości i możliwości.
****
Nakręcona chodziłam od wczoraj, a zapach lasu, trawy i lekki ciepły wiatr muskający skórę, nakręcał mnie jeszcze bardziej. Widok dzień wcześniej oskubanych patyków, doprowadzał krew w żyłach do wrzenia.
Jak zwykle mój wzrok, mowa ciała i pewnie kilka innych szczegółów mówiło „tak, weź, zbij, zadaj mi ból, błagam”. Przestałam kontrolować te reakcje w Jej towarzystwie, bo obie stawiamy na impuls chwili…
– Ale cię zwiążę – powiedziała.
Nie mam pojęcia jak wyglądała moja reakcja, ale pewna jestem tego co poczułam. Wielkie ciepło wlało się w moje ciało, zalało kręgosłup aż się wyprostowałam. Moje oczy pewnie zrobiły się duże i błyszczące. Chciałam… I po raz pierwszy przy tej propozycji nie poczułam przerażenia.
Szybko i zwinnie oplotła moje nadgarstki zieloną liną, patrzyłam jak przekłada linę, byłam spokojna.
Lekkie uczucie strachu poczułam w chwili gdy dłonie uniosły się nad głowę.
– Boję się – szepnęłam.
Jej oczy błyszczały, musnęła mnie dłonią po pośladku. Uspokoiłam się. Pozycja przypominała tę z małych kroków, gdy uwiązała dla mnie pętlę bym mogła wsunąć w nią dłonie i się złapać. Wtedy miałam możliwość uwolnienia się, teraz nie.
Machnęła brzozą gdzieś za mną, świst wywołał reakcję, taką typową dla mnie. Już drżałam, już płonęłam pragnieniem. Pierwszy raz nie pomyślałam o zderzeniu fantazji z rzeczywistością i o tym, że nie mam jak uciec. Pierwszy raz… Do tego potrzebne jest innego rodzaju zaufanie, zupełnie inne porozumienie, inne myśli…
Pierwsze sztuki były delikatne, badała reakcje, a ja mogłam się oswoić z sytuacją, którą znam, ale na innych warunkach. Kolejne razy już niosły ze sobą fale kojącej wody.
Jak zwykle mój wzrok, mowa ciała i pewnie kilka innych szczegółów mówiło „tak, weź, zbij, zadaj mi ból, błagam”. Przestałam kontrolować te reakcje w Jej towarzystwie, bo obie stawiamy na impuls chwili…
– Ale cię zwiążę – powiedziała.
Nie mam pojęcia jak wyglądała moja reakcja, ale pewna jestem tego co poczułam. Wielkie ciepło wlało się w moje ciało, zalało kręgosłup aż się wyprostowałam. Moje oczy pewnie zrobiły się duże i błyszczące. Chciałam… I po raz pierwszy przy tej propozycji nie poczułam przerażenia.
Szybko i zwinnie oplotła moje nadgarstki zieloną liną, patrzyłam jak przekłada linę, byłam spokojna.
Lekkie uczucie strachu poczułam w chwili gdy dłonie uniosły się nad głowę.
– Boję się – szepnęłam.
Jej oczy błyszczały, musnęła mnie dłonią po pośladku. Uspokoiłam się. Pozycja przypominała tę z małych kroków, gdy uwiązała dla mnie pętlę bym mogła wsunąć w nią dłonie i się złapać. Wtedy miałam możliwość uwolnienia się, teraz nie.
Machnęła brzozą gdzieś za mną, świst wywołał reakcję, taką typową dla mnie. Już drżałam, już płonęłam pragnieniem. Pierwszy raz nie pomyślałam o zderzeniu fantazji z rzeczywistością i o tym, że nie mam jak uciec. Pierwszy raz… Do tego potrzebne jest innego rodzaju zaufanie, zupełnie inne porozumienie, inne myśli…
Pierwsze sztuki były delikatne, badała reakcje, a ja mogłam się oswoić z sytuacją, którą znam, ale na innych warunkach. Kolejne razy już niosły ze sobą fale kojącej wody.
Przeżyłam.
Dojrzałam.
Zrobiłyśmy krok dalej.
Dojrzałam.
Zrobiłyśmy krok dalej.
P.S.
Plamki, plamki, nasze plamki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz