Dodano: 19.05.2016 [18:19]
Około godziny czternastej kierowca autobusu otrzymał informację o podejrzanym pakunku pozostawionym przez jednego z pasażerów. Tuż po wyniesieniu go na zewnątrz nastąpiła eksplozja, w wyniku której ranna została jedna osoba.
Akcja rozegrała się około godziny czternastej w autobusie linii 145, na rogu ul. Dworcowej i Kościuszki – tuż obok Dworca Głównego we Wrocławiu. Zaniepokojeni pasażerowie zwrócili uwagę kierowcy na podejrzany pakunek. Ten wyniósł go na zewnątrz, zaś chwilę potem nastąpił wybuch.
Dzisiejsza eksplozja to pierwszy taki przypadek w powojennej historii Wrocławia. Do tej pory sporadycznie zdarzały się jedynie fałszywe alarmy bombowe. Ostatnio – w zeszłym tygodniu, kiedy to po anonimowym telefonie ewakuowano dwie galerie w centrum miasta. Mężczyzna będący autorem dowcipu został namierzony zaledwie po paru godzinach. Okazał się nim trzydziestodwuletni mieszkaniec Kamiennej Góry. Teraz nie można jednak mówić o żartach, gdyż w wyniku prawdziwego wybuchu niemal doszło do tragedii.
Akcja rozegrała się około godziny czternastej w autobusie linii 145, na rogu ul. Dworcowej i Kościuszki – tuż obok Dworca Głównego we Wrocławiu. Zaniepokojeni pasażerowie zwrócili uwagę kierowcy na podejrzany pakunek. Ten wyniósł go na zewnątrz, zaś chwilę potem nastąpił wybuch.
Tymczasem, dzięki szybkiej reakcji kierowcy, niewielkie obrażenia odniosła zaledwie jedna osoba. Jest nią starsza kobieta, która przypadkiem znalazła się w pobliżu ładunku. Według naszych informacji doznała ona niegroźnych obrażeń, a jej życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Co znajdowało się w ładunku, który do tego doprowadził?- Procedura jest taka, że kierowca powinien zjechać z trasy, wypuścić pasażerów i zawiadomić odpowiednie służby. To była jednak sytuacja ekstremalna, w której kierowca zareagował bardzo intuicyjnie – komentuje Agnieszka Korzeniowska, rzecznik MPK Wrocław. - Być może jego działanie uratowało życie pasażerom. Strach sobie wyobrazić, co by się stało gdyby wybuch nastąpił w środku zatłoczonego autobusu.
To właśnie jeden z takich odłamków najprawdopodobniej ranił jedyną ofiarę wybuchu. Otwartym pozostaje pytanie, kto stał za tym wydarzeniem. Policja wyklucza, aby eksplozja była zorganizowanym zamachem terrorystycznym. W lokalnych mediach pojawiły się za to głosy, że sprawcą mógł być jeden z uczestników starć policją, które miały miejsce we Wrocławiu parę dni wcześniej. Nastąpiły one w wyniku śmierci dwudziestopięcioletniego Igora, który zmarł po porażeniu paralizatorem przez jednego z policjantów:- Ładunek będzie teraz poddany dokładnym analizom i badaniom. Na razie nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jak dokładnie został zrobiony – powiedział nam asp. szt. Łukasz Dutkowiak z biura prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Wygląda to jednak na domową, nieprofesjonalną konstrukcję. W foliowej reklamówce znajdował się garnek z ładunkiem wybuchowym i drobnymi, metalowymi elementami.
Te ślady to przede wszystkim nagrania z monitoringu znajdującego się wewnątrz autobusu. Ponadto, mężczyznę pospiesznie opuszczającego autobus na poprzednim przystanku, zapamiętali inni pasażerowie.- Absolutnie wykluczamy taką ewentualność – powiedział nam Łukasz Dutkowiak. - Mamy pewne ślady, prowadzone jest postępowanie w tej sprawie.
Dzisiejsza eksplozja to pierwszy taki przypadek w powojennej historii Wrocławia. Do tej pory sporadycznie zdarzały się jedynie fałszywe alarmy bombowe. Ostatnio – w zeszłym tygodniu, kiedy to po anonimowym telefonie ewakuowano dwie galerie w centrum miasta. Mężczyzna będący autorem dowcipu został namierzony zaledwie po paru godzinach. Okazał się nim trzydziestodwuletni mieszkaniec Kamiennej Góry. Teraz nie można jednak mówić o żartach, gdyż w wyniku prawdziwego wybuchu niemal doszło do tragedii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz