2016/05/01

Unia nie, ale kasa unijna tak

28-04-2016 , ostatnia aktualizacja 28-04-2016 21:21
Czy można zionąć nienawiścią do Unii Europejskiej i jednocześnie wyciągać rękę po unijną kasę? Oczywiście.
Polacy nadal są zadowoleni z tego, że 1 maja 2004 roku Polska przystąpiła do Unii Europejskiej. Dziś nasze członkostwo w zdecydowanej większości akceptuje aż 84 proc. Polaków. Dzieje się tak pomimo prawicowej propagandy, która w zjednoczonej Europie wciąż widzi zagrożenie - mimo oczywistych korzyści - a nie szansę stabilnego rozwoju kraju. Dzieje się tak pomimo płomiennych kazań księży, którzy nadal starszą Polaków, że jeśli się zbyt mocno zintegrujemy z zachodnimi społeczeństwami, to w kraju nad Wisła zagoszczą tzw. wszystkie plagi świata: genderyzm, równouprawnienie, tolerancja… I dzieje się to pomimo, że Unia, co trzeba jasno powiedzieć, od dłuższego czasu znajduje się w powaznym kryzysie: wczoraj gospodarczym, dziś migracyjnym, a jutro być może będzie musiał mierzyć się z rozpadem - Brexit wciąż spędza sen z powiek nie tylko politykom w Londynie, ale także w Brukseli, Paryżu, Berlinie i Waszyngtonie. Powinien też w Warszawie.
Dlatego tak ważne jest, by na nowo opowiedzieć, jakie zalety i korzyści niesie ze sobą projekt zjednoczonej Europy. By pokazać, jak polskie wsie i miasta zmieniły się dzięki unijnym funduszom. By zrozumieć, jak unijne pieniądze przyczyniały się do podniesienia jakości życia: od budowy kanalizacji poczynając, poprzez dworce i lotniska, a na autostradach kończąc. W tym celu Ministerstwo Rozwoju, którym kieruje wicepremier Mateusz Morawiecki, rozdzieliło dotacje na promocję unijnych funduszy. Co się okazuje: niemałą część tych dotacji otrzymały media i instytucje, które nie kryją swojej niechęci do Unii Europejskiej - między innymi tygodnik „wSieci” kierowany przez braci Karnowskich i media ks. Tadeusza Rydzyka.Można założyć, że skoro do tej pory Unia w tych mediach była przedstawiana jako „czyste zło”, to raczej się to nie zmieni. I pieniądze, które miały posłużyć, by poinformować opinię publiczną w Polsce o unijnych funduszach i płynących z niej korzyściach, teraz posłużą do dalszego pisania o tym, jakim to wielkim zagrożeniem jest Wspólnota. Co więcej, prawicowym mediom, ani Kościołowi nie przeszkadza to, by jedną ręką brać z Unii pieniądze, a drugą grozić Brukseli paluszkiem. Jeśli jednak przeciwni Unii uważają, że Bruksela to „samo zło”, to zarazem powinni być konsekwentni, gardząc jej „brudną kasą”. Ale na taki gest honoru nie pozwala im cynizm. Może jednak ten czarny scenariusz się nie ziści. I stanie się cud. Może bowiem wczorajsi przeciwnicy Unii staną się od dziś jej obrońcami. W końcu teraz na forum europejskim nasz kraj reprezentuje rząd, który wspomniane media i instytucje ciałem i duchem popierają. Gdyby tak się stało, byłoby to z korzyścią dla nas wszystkich, gdyż w dobrze pojętym naszym interesie jest być w centrum unijnej polityki.
Gdybyście Państwo mimo wszystko jednak czytali o tym, jak wielkim zagrożeniem dla Polski jest Unia, to wyobraźcie sobie przez chwilę, że zamykają się dziś otwarte dla nas granice. Wyobraźcie sobie, że część tych autostrad po których jeździcie nigdy by nie powstała, gdyby nie „unijna kasa”. Że duża część mostów czy trakcji kolejowych, przy których widzicie tabliczki informujące, iż projekt został sfinansowany ze środków unijnych, nigdy nie zostałaby zrewitalizowana. Że na pobliskim basenie możecie się dobrze bawić, gdyż do jego budowy przyczyniły się unijne fundusze. Prawdą jest, że - jak Polska długa i szeroka - znaczona jest ona owymi tabliczkami, swoistymi „pomnikami”, informującymi, ile pieniędzy gmina czy miasto otrzymały w ramach unijnych funduszy. I jest też prawdą, że duża część rodzimej prawica owe tabliczki najchętniej by już ściągnęła i wyrzuciła na śmietnik historii.
Wyobraźcie sobie, że część tych autostrad po których jeździcie nigdy by nie powstała, gdyby nie „unijna kasa”.
Na koniec powiedzmy o rzeczy, której nie da się kupić za żadną kasę. Otóż dziś, wobec bezprecedensowego łamania konstytucji i podważania państwa prawa przez rząd PiS, być może nawet nie tyle trzeba nam unijnych funduszy, co dopominania się przez społeczeństwo obywatelskie, by w Polsce były respektowane europejskich wartości i standardy. By instytucje unijne broniły dziś naszych podstawowych praw obywatelskich. Z całą świadomością, że Unia nie jest tworem idealny. Bo z Unią Europejską jest trochę jak z demokracją: „Nie jest idealna, ale niczego lepszego nie udało nam się wymyślić”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz