Dodano: 26.06.2015 [19:53]
Wyglądało na to, że po roku afera taśmowa powinna smakować jak odgrzewany kotlet. Nagła reakcja „Salowej” nieco zaskoczyła obywateli. Doktor Ewa przemeblowała gabinet, wyrzucając na pysk garść ministrów oraz ich wice-, i mimo braku uprawnień ku temu – zrobiła to samo z marszałkiem sejmu, a próbowała również z szefem CBA i generalnym prokuratorem. Jednak najwyraźniej Andrzej Seremet i Paweł Wojtunik mieli mocniejsze nerwy i twardsze kwity w zanadrzu niż dziedzic z Chobielina – Bezradek Sikorski, więc się utrzymali.
Parę dni zastanawiano się nad powodem takiej paniki, tłumacząc sobie, że widocznie jest coś więcej w nieudostępnionych taśmach. Rzeczywistość okazała się prostsza, za to bardziej kompromitująca. Menelski język koryfeuszy Platformy i ich stosunek do państwa, narodu i siebie nawzajem nie wyczerpywał całości obrazu (bo są, jak się okazało, także taśmy wideo).
Na początku naszej transformacji przy ul. Czerniakowskiej, dokładnego
Cóż za niezwykły kaprys historii – partia młodych optymistów, ongiś uczęszczających na rekolekcje w tynieckim opactwie, kończy jako klientela luksusowego zamtuza. Mam nadzieję, że kończy definitywnie. Że mimo zabiegów życzliwych kolesi umoczeni notable nie spadną na cztery łapy, nie załapią się na tłuste synekury, i jeśli kiedykolwiek o nich usłyszymy, to jedynie ze sprawozdań sądowych lub kiedy zechcą publikować pamiętniki.
Ktokolwiek to zrobił (myślę o nagrywaniu i ujawnieniu nagrań) i jakiekolwiek kierowały nim pobudki, dobrze zasłużył się narodowi. Proponuję więc panu prokuratorowi generalnemu obietnicę objęcia go – w zamian za ujawnienie i wydanie zgromadzonych taśm – abolicją. Oczywiście pod warunkiem, że nie powtórzy już tego procederu. Inna sprawa – mam nadzieję, że nowi prominenci będą innej jakości moralnej i zdecydowanie bardziej ostrożni, jeśli nawet przyjdzie im chętka pogrzeszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz