Spotkania z obywatelami na ich terenie, to dla polityków twardy orzech do zgryzienia. Boleśnie na własnej skórze przekonał się o tym Bronisław Komorowski, którego nastolatek zapytał na ulicach Warszawy jak jego siostra ma żyć za 2 tys złotych miesięcznie. Podobna "pułapka" została zastawiona na Ewę Kopacz w Katowicach. Na rynku miasta premier także zaczepił młody chłopak, który przyznał, że zdał maturę i myśli o emigracji. Co na to Kopacz? Co mu poradziła?
Polityk musi umieć rozmawiać z ludźmi. W kampanii prezydenckiej w pułapkę pytań wpadł prezydent Bronisław Komorowski, a teraz podobny los spotkał premier Ewę Kopacz. Wszyscy pamiętamy, jak nastoletni chłopak z zielonej koszulce zaczepił Komorowskiego, gdy ten przechadzał się wśród warszawiaków przed drugą turą wyborów. Zapytał, jak jego siostra ma żyć za 2 tys. złotych miesięcznie. Prezydent odpowiedział wtedy lekceważąco: Wziąć kredyt, znaleźć nową pracę. Rozmowa stała się hitem internetu, a na Twitterze furorę robiły wpisy z #CoNaToBronek. Teraz wyborcy "dopadli" Ewę Kopacz. Premier ruszyła w podróże po kraju. Najpierw pociągiem Pendolino pojechała nad morze, a w poniedziałek zawitała do Katowic. Niestety, zamiast spokojnej przechadzki po mieście, musiała zmierzyć się z młodym chłopakiem, który zwrócił jej uwagę na sytuację nie tylko młodych ludzi, ale i emerytów w Polsce.
Chłopak, jak się okazało tegoroczny maturzysta, zaczepił Kopacz i powiedział: Właśnie idę odebrać moje świadectwo maturalne, zastanawiam się nad wyjazdem z kraju. Mój dziadek, choć ma 72 lata, też się nad wyjazdem zastanawia, bo dostaje głodową emeryturę, 1300 zł. Kopacz jednak wybrnęła z sytuacji mistrzowsko, w przeciwieństwie do Komorowskiego, i zaprosiła chłopaka na rozmowę do KPRM.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz